Monday, November 26, 2012

Żydowscy Goje i Gojowscy Żydzi, a nie "Żyd - Żydowi Polakiem"



Polemika z Janem Hartmanem;

http://hartman.blog.polityka.pl/2012/11/25/zyd-zydowi-polakiem/#comments


Kiedy czytam tę wypowiedź i obserwuję łatwość, z jaką autor posługuje się słowem Żyd, zapala mi się czerwone światełko. Retoryką wpisuje się on bowiem nieco w język osób i środowisk, delikatnie nazywając, do nas i naszego środowiska uprzedzonych. Nawiązanie do tego Wojewódzkiego wskazuje na satyryczny charakter tego tekstu. Mi jednak jakoś do śmiechu nie jest...

Moja jecer hara (skłonność ku złu) nęci mnie by profesorowi Hartmanowi przytrzeć nieco nosa i podkreślić, że to, że ktoś posiada pochodzenie żydowskie i pewną ogólną wiedzę o świecie potwierdzoną tytułem naukowym, nie oznacza, że wypowiedź ta ma znamiona głosu społeczności żydowskiej, i że w jakikolwiek sposób prezentuje jej poglądy. Należymy z Janem do pewnej żydowskiej organizacji, słyszałam kilka jego wypowiedzi i żadna z nich nie porwała mnie głębią, znajomością tematyki żydowskiej, czy naszej lokalnej problematyki. Przy pewnej lekkości pióra łatwo wypowiadać się tonem eksperta, a zdolności literackie ułatwiają maskowanie wszelkiego rodzaju płycizn...

W tradycji żydowskiej mędrzec nie nazywa się wcale "uczonym w piśmie", tylko talmid hacham - dosłownie tyle, co uczeń mędrca. Przede wszystkim jesteśmy uczniami, a potem może też nauczycielami. To dziwne, że gdzieś w historycznej zawierusze mądrość, skromność i wiedza żydowska Twoich przodków - chyba nie została Ci, bracie Janie, przekazana w wystarczającym stopniu. Żyd z pochodzenia nie zawsze jest mentalnie Żydem. "Ta szma" powtarza Talmud - by nauczać prastarych prawd Miszny - chodź tu i posłuchaj - studiuj, nie tylko prawo żydowskie, biblijne komentarze, czy teksty mistyczne. Wsłuchać się w głosy rabinów, to znaczy spokornieć wobec rzeczywistości, to umieć żyć codziennością - nie szukając w niej ciągłej rozrywki, to przede wszystkim wsłuchać się w siebie. Świat jest taki, jaki jest - bo tak ma być, rzeczywistość trzeba szanować. Tożsamościowe wybory innych są częścią tej rzeczywistości właśnie. Są żydowscy Goje i gojscy Żydzi - zakończmy więc ten chocholi taniec, życie to nie bal... Życie to zmaganie się z własnym losem i samym sobą - z samym sobą, a nie z losem i "samym sobą" innych... W tej walce odkrywamy własne nowe imię. Taka wywalczona tożsamość, wyrwana antysemityzmowi, strachowi, ciemności, jest bardzo wartościowa. Tożsamość żydowska zbudowana w reakcji na antysemityzm to wcale nie zawsze jest katastrofą budowlaną - widziałam piękne pałace postawione pomimo tych trudności. W końcu zmaganie się z aniołami, tymi dobrymi i tymi złymi, to los naszego narodu od praojca Jakuba - "maase awot lebanim" - losy ojców są przepowiednią losów ich dzieci... Moja zła inklinacja podpowiadałaby Janowi, żeby opowiedział własną historię. Własny los - by pod dźwięki wewnętrznego sporu nie podkładał głosów znanych polityków czy dziennikarzy. Te argumenty są Twoje i właśnie jako takie są niezwykle interesujące. To całe doświadczanie wewnętrznego konfliktu i szukanie własnej drogi, innego zupełnie autorskiego powiązania wszystkich tych licznych elementów, takich jak polskość, żydowskość, sprzeczne lojalności, losy własnej rodziny, europejskość, wykształcenie, miejsce samego siebie w świecie, tych, co kochamy, podziwiamy, i to, czym gardzimy - poukładanie tego w konflikcie z otoczeniem w sporze - jest najcenniejsze i najciekawsze. Polska Żydowskość i Żydowska Polskość - mają tu równe prawa.

Jecer hatow (skłonność do dobrego) podszeptuje mi jednak, że nie można nikomu odbierać prawa do dzielenia się swoimi przemyśleniami i obserwacjami - najbardziej nawet z naszego prywatnego, więc zawężonego punktu widzenia, absurdalnymi. Jest takich osób w naszej społeczności więcej, z którymi nigdy się nie zgodzę, są Żydami i mają prawo do własnych opinii. Miałam podobny spór z Dawidem Wildsteinem i uświadomiłam sobie, że moja wieloletnia obecność w życiu żydowskim, ani gruntowne wykształcenie religijne, a nawet największa ilość głosów na wyborach do Rady Religijnej Związku Gmin podczas ostatnich wyborów - nie daje mi wyłączności na mówienie "żydowskim głosem" czy wypowiadania się o i w imieniu społeczności żydowskiej. Tym bardziej więc nie mam prawa pouczać innych (w tym Jana Hartmana), w jaki sposób mają ten głos zabierać oraz jakie są do tego niezbędne kwalifikacje...


Jest jednak przestrzeń obiektywna publiczna i do niej mogę się odnieść w poszukiwaniach rambamowskiego złotego środka.
Ważne jest, kto ma prawo nas reprezentować i jakiego języka ma prawo używać. Pamiętajmy bowiem, że chyba jest więcej osób, które mają żydowskie pochodzenie, jednak stronią od przynależności do jakichkolwiek struktur, organizacji i Gmin - niż te, które chcą być instytucjonalnymi Żydami lub instytucjonalnymi Polakami. Z drugiej strony do żydowskich organizacji wciąż próbują się dostawać osoby, które nie mają wystarczających dokumentów...

Ważne jest rozdzielenie tożsamości indywidualnej od tej tego, jakie instytucje żydowskie reprezentujemy..

Na tle tych słów bardzo ciekawą jest debata wokół kwestii oświadczenia wydanego przez Gminę w kwestii konfliktu w strefie Gazy. Apel był wystosowany w imieniu Społeczności Żydowskiej. Choć zgadzam się z każdym słowem tego listu - to też rozumiem osoby, które mają problem z takim postawieniem sprawy. Nie mam jasności, że nawet przewodniczący Związku Gmin - może podpisywać tak zbudowane apele w imieniu Społeczności Żydowskiej.

http://warszawa.jewish.org.pl/pl/aktualnosci/366-oswiadczenie-w-sprawie-konfliktu-w-strefie-gazy

Nie wiem, jaki powinien być proces dochodzenia do wspólnego głosu i czy taki wspólny głos w jakiejkolwiek sprawie jest uprawniony, nawet jeśli jest niezbędny... Może każda taka wypowiedź powinna być listem, pod którym podpisują się Ci, którzy się z daną wypowiedzią utożsamiają? W każdym razie, o ile można debatować w kwestii listu Piotra Kadlcika, w żadnym wypadku głos Jana Hartmana takim naszym społecznym głosem nie jest. To jego cienie i Jego chocholi taniec. Myślę, że bardziej, niż o Michniku czy Dornie, opowiada o sobie samym... Choć może, gdyby nie padały tam nazwiska, łatwiej byłoby mi utożsamić się prywatnie z tą wypowiedzią.

Różnica pomiędzy tym, kto jest w środku, i tym, kto jest na zewnątrz żydowskiego dyskursu, leży właśnie w umiejętności poruszania się w tych subtelnych niuansach tożsamościowych. Zobaczcie, jak w tym liście Gminy podpisanym przez przewodniczącego ZGWŻ ostrożnie zbudowana jest ta wypowiedź... Z jednej strony, kiedy mówimy w imieniu społeczności, jej głosem, w jej imieniu, kiedy do czegoś nawołujemy - musimy używać niezwykle subtelnych narzędzi. Inaczej bowiem zupełnie nieświadomie możemy wciągnąć innych we własną walkę. Możemy postawić osoby, które zbudowały swoje własne konstrukcje tożsamościowe w sytuacji konfliktu wobec wewnętrznych i zewnętrznych sił, obalić delikatną równowagę.

Dyscyplina tego języka jest niezwykle trudna do utrzymania, bo granice tego kto jest, a kto nie jest w każdej z licznych tożsamościowych przegródek, jest zupełnie płynne. Umowne są też ceny, które płacimy za owe wybory, nie warto więc obnosić się z tymi ranami... Każdy wybór jest trudny, ma swoje uzasadnienia i każdy z nas za ten wybór płaci pewną cenę...

Jakby to dziwnie nie brzmiało, każdy kto twierdzi, że jest Żydem - nim się staje. To samo dotyczy Polskości i nic nam do tego, czy to prawdziwe, czy nie - uczciwe intelektualnie czy naciągane, sztuczne czy autentyczne w opinii czy odczuciu osób trzecich... Nie można komuś ani narzucić, ani odebrać tożsamości. Każdy sam i w swoim imieniu wytycza własne granice, innym granic tego, jak sami siebie postrzegają, wytyczać nie wolno. W ten sposób powstaje ciekawe zjawisko Polacy (nie-Żydzi), w powszechnym rozumieniu i potocznym języku tzw. Goje, którzy funkcjonują w swoim życiu jak Żydzi. Obchodzą szabat, utożsamiają się z Izraelem jako państwem i narodem lub studiują Torę. Część z nich funkcjonuje zupełnie normalnie, są naszymi przyjaciółmi, w pełni akceptujemy ich wybór. W Polsce można spokojnie powiedzieć, że tak jak nie ma Żydów, którzy mogą być pewni swojej etnicznej przeszłości, nie ma tu takich pewniaków - Polaków. Są pewni Żydzi no i tacy, którzy JESZCZE nie odkryli swoich żydowskich korzeni. Pewni i niepewni Żydzi... Przesadzam? Tak, ale coś w tym jest - prawda?

Najtrudniej poradzić sobie z tymi, którzy nam próbują narzucać, jak mamy żyć i jak powinniśmy być Żydami lub Polakami...

Część osób w Polsce przechodzi konwersje - czyli staje się Żydem w sensie instytucjonalnym. Konwersja to nie tylko zmiana wyznania - to również "naturalizacja"; stajesz się jednym z nas - bez względu na to, na ile teraz uważasz się za Polaka, jesteś Żydem. Jesteś częścią tej społeczności od Ziemi Kanean po przyszłość, od ultra-ortodoksyjnego rabina, po feministkę, częścią narodu ludzi, którzy mieszkają pod każdą długością i szerokością geograficzną, również w Ziemi Izraela, jesteś bratem - siostrą tych, którzy ukrywają swoje żydowskie korzenie, ale wtedy jesteś ich bratem ukrytym... Twoja bliskość losu jest wraz z tym człowiekiem schowana, uśpiona. Uśpiony brat powinien być łagodny - przecież nie ma powodu toczyć rodzinnych sporów z tymi, którzy nas za rodzinę nie uważają i być może nigdy uważać nie będą. Tak, to może nawet zaboleć, może ktoś czuć się odrzucony. Mogę Ci tylko powiedzieć, Janku, ale to mogę powiedzieć każdemu Żydowi i Żydówce: bądź moim bratem, siostrą - pokłóć się ze mną...

Pamiętajmy, że ta żydowska więź jest zupełnie wirtualna, ona nie jest i nigdy nie była elementem spisku.

Braterstwo, to zobowiązanie, by szanować ludzkie wybory i pokornie podchodzić do tego, jak inni postrzegają samych siebie. To samo, co dotyczy osób, które przechodzą konwersję, dotyczy też Żydów powracających do naszej społeczności - trudno nauczyć się żyć w takim czulencie, ale to jest właśnie żydowski świat - prawie od zawsze, od synów Israela i od pierwszej Miszny - różnimy się i z trudem uczymy się pomimo tych różnic tworzyć naszą społeczność... Apelowanie o jedność nie ma większego sensu, trzeba się nauczyć żyć w tym wielogłosie...

Są też Polacy, polskiego pochodzenia, którzy nie zmieniając religii i narodowości, mocno utożsamiają się z naszym środowiskiem i naszym losem. Członkowie Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów są tego najbardziej chlubnym przykładem. Są to różni świeccy i duchowni działacze Chrześcijanie, którzy starają się wspierać idee dialogu w swoim codziennym życiu.

Czasem nawet zdarza się, że takie osoby doświadczają antysemityzmu i stajemy wobec dziwnej sytuacji: otóż czasem trzeba bronić Polaków przed Polakami, bo są atakowani za swoje żydowskie wybory. Ostatnim takim przypadkiem byli twórcy filmu Pokłosie. Napisałam prywatnie do Pana Stuhra, jak bardzo jest mi przykro. Nie obchodzi mnie, czy "zrobił to dla kariery" i na "własne życzenie" - fakt jest taki, że obrywa za nas i jak jeden z nas, równie niesłusznie. To rodzi naturalną solidarność. Jednocześnie nie chcę wyrządzić komuś niedźwiedziej przysługi - opowiadając się za kimś, broniąc go możemy utrudnić mu sytuację... Kiedy antysemityzm dopada Żydów - mamy nieco więcej narzędzi moralnych i mentalnych. Jednak na przyszłość, gdyby ktoś potrzebował wsparcia w takiej sytuacji, powinniśmy mieć gotowy język. Może jednak powinniśmy odszukać w sobie to braterstwo losów i wspólnym głosem, mimo tego, że właściwie nigdy go nie mamy, wypowiedzieć się w sprawie Pokłosia i ataku na Macieja Stuhra? Pytanie pozostawiam otwarte...

Najdziwniejsze jest jednak, gdy Żydzi oskarżają Polaków lub Żydów (niepotrzebne skreślić włączając "lub") za to, że nie są Żydami, tylko Polakami... Mam nadzieję, że jest już zupełnie jasne, że ja pod tym oskarżeniem się nie podpisuję.

miriam gonczarska

Saturday, November 17, 2012

Dom Dyskusji - Beit Midrasz

W najbliższą środę od 18 30 zapraszamy na studiowanie. Porozmawiamy między innymi o Państwie i Ziemi Izraela, oraz o diasporze z religijnego punktu widzenia. Sala Konferencyjna Synagogi Nożyków przy Gminie Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.

Thursday, November 15, 2012

`żarty i kpiny

W Polsce wolno śmiać się właściwie ze wszystkiego. Od dziecka słyszałam dowcipy w strylu "Co robi Mosze na dachu Auschwitz? Czeka na mamusię" lub "Ilu Żydów zmieści się w maluchu? 44-rech; czterech na siedzeniach i czterdziestu w popielniczce". Śmiano się z śmierci mojego ojca, mojej nadwagi, tego, że kolega był bity przez rodziców. Nikt specjalnie się nie przejmował, pamiętam, za komuny jak staliśmy na jakimś placu i z całej siły wrzeszczeliśmy, "a na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści", znajomi klerycy bez cienia wstydu opowiadali dowcipy w stylu "co zrobił Jezus trzeciego dnia - z marchwi-wstał"... Wciąż można wyczytać w internecie tysiące strasznych poniżających dowcipów, o każdej najbardziej trudnym osobistym doświadczeniu.

Jakiś tam czas temu moja znajoma na swojej osi czasu na FaceBooku umieściła przeróbkę opakowania jednej z zup w proszku. W garnku siedział Jezus podpis był "Oto Ciało Jezusa". Podpisałam to myśląc, że tylko ona to widzi "coś dla ciała, coś dla ducha", okazało się, że ten komentarz zobaczył "cały internet" i w tym momencie moi FaceBookowi znajomi z różnych organizacji Chrześcijańskich napadli na mnie okrutnie.

Argumenty były mniej więcej takie, że ja jako osoba, która wyznaje judaizm i jest zaangażowana w dialog Chrześcijańsko - Żydowski nie może sobie pozwalać na podobne żarty...

Nie twierdzę, że wiem, gdzie powinna przebiegać granica i kto ma prawo opowiadać, które z dowcipów. Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy wszyscy o tym czy wolno kpić z gawłtu, a dokładnie osoby publiczne robić tego nie powinny. Czyli jednak można liczyć, że coś jest nietykalnym tematem....

Ja mam poczucie, że wciąż jest Polska kilku prędkości. Można niszczyć bezkarnie żydowskie cmentarze, można w żywe oczy w komisji regulacyjnej mówić, że w mieście w którym 70% ludności stanowili Żydzi nie było żadnej synagogi (choć z wielu źródeł wiemy, że były dwie), kiedy w tym samym czasie Kościół Katolicki zarabia krocie na gruntach zamiennych (nasze prawo restytucyjne działa na podstawie innej ustawy) - nie musząc zwracać nic włączając żydowskie tereny cmentarne. Żydzi, których jest poniżej 10 000 - nie powinni dokonywać uboju, który jest niezbędny do normalnego funkcjonowania społeczności, w którym nie wolno torturować zwierząt i które jest przez wiele środowisk naukowych traktowane jako wystarczająco humanitarne skoro zwierzęta są spokojne w trakcie uboju, co właściwie w innych przypadkach się nie zdarza... Psychologia jest niezwykle ważna, właśnie na nią Judaizm, który jest obłędnie restrykcyjny jeśli chodzi o cierpienie zwierząt kładzie największy nacisk. Jeszcze rozumiem w sumie niepokój w krajach rozwiniętych, ale w Polsce prawo chroniące zwierzęta raczkuje, a to co dzieje się ze zwierzętami chodowlanymi jest nie do opisania.

Można też w komediowym serialu w TVN wieszać na ścianie obraz Żyda z pieniążkiem (serial nazywa się bodaj "Przepis na coś"). Symbol przypisywanego Żydom cwaniactwa i skomstwa, rozprzestrzeniający się w strasznym tępie znalazł swoją drogę do głównych mediów. Chyba nikt nie zwrócił na to uwagi, bo jakoś nie pamiętam szerszej debaty na ten temat. Ortodoksyjny Żyd, Chasyd, który mi kojarzy się z księgami, tefilinem, modlitewnikiem, księgą Tory, w swoim szabatowym stroju trzyma pieniążek i uważnie go ogląda. Jezus w garnku czy pobożny Żyd z pieniążkiem - ja nie widzę wielkiej różnicy... Szczególnie, że obaj tragicznie zginęli - zamordowani zostali równie okrutnie i równie głupio...

Muszę przyznać, że miałam moment, okres w moim życiu, kiedy miałam nadzieję na trwały dialog z Chrześcijaństwem, dziś czuję, że dużo mniejszy obowiązek bronienia Katolików i Katolicyzmu za wszelką cenę. Mówię to bo Kościół chyba jednak nie odrobił pracy domowej, nie uleczył Polskiej - Chrześcijańskiej duszy z grzechu antysemityzmu. Jako dziecko słyszałam w Kościele straszne rzeczy na temat Żydów, słyszałam, że są potępieni, że są zaślepieni, a tęsknota za moim ojcem i tradycją rozrywała mi serce. Próbowałam wybaczyć te rany, bo wierzyłam, że Jan Paweł II-gi na zawsze "odmieni obraz Tej Ziemi". Jednak ile można czekać? Jak długo mam zamykać oczy na dwuznaczną grę katolickich duchownych? Dlaczego niema na lekcjach religii jednoznacznej wykładni potępiającej antysemityzm i antyjudaizm, dlaczego nie naucza się podstaw judaizmu - skoro właściwie nie sposób bez tego zrozumieć historię Kościoła, a to jest głównym źródłem anty-Żydowskich uprzedzeń? Dlaczego wciąż widzę stoiska z antysemicką prasą pod kościołami? Dlaczego wciąż na nowo i nowo odżywają stare mity o uboju rytualnym i dlaczego spotykam księży, którzy tego nie wykluczają? Dlaczego tak trudno jest odwiedzić z wykładami o podstawach judaizmu seminarium duchowne, dlaczego niema podręcznika do Judaizmu dla przyszłych księży? - Dlaczego to wszystko jest możliwe i oczywiste w Rzymie, czy Nowym Jorku? Dlaczego tylko polscy protestanci potrafią nauczać o judaizmie?

Mamy obowiązek wybaczać, ale nie mamy obowiązku być głupi i zamykać oczu na to, żę inni są ogłupiani?

Jestem gotowa podać każdemu rękę, kto zgodzi się pracować z nami nad tym by to zmeiniać, ale szukam polskich partnerów. Od początku lat 90-tych widze te same twarze moich przyjaciół Katolików, wydaje mi się, że te twarze są coraz smutniejsze i coraz bardziej zmęczone...


Tora, Talmud, Siddur, synagoga, sfat - Żyd i jego Tablet...



Moi znajomi zachodzą w głowę jak to się dzieje, że mam tyle gadżetów i po co mi to i co to to i dlaczego? A jak to działa?  

Kilka miesięcy temu w Nowym Jorku odbyło się spotkanie - Asifa, które poświęcone zagrożeniom dla Żydowskiej duszy związanym z internetem. Właściwie wiele osób, w tym wielu uczestników, uznało to spotkanie za porażkę. Ultra-ortodoksyjny świat przegrywa z po-nowoczesnością. Rabini mówili w Jidysz, który już przestaje być językiem zrozumiałym, nawet dla "czarnych kapeluszy", co gorsza całe to wydarzenie transmitowano w Internecie... 
 
Bez żadych wyrzutów sumienia mogę więc powiedzieć, że komputery stanowią natruralną odpowiedź na rozproszenie, wielojęzykowość i ogromną "ilość danych" związanych z byciem Żydem. Wiemy bowiem wszyscy jak ogromna jest biblioteka judaizmu, a do tego dochodzi literatura izraelska, historyczna no i ta pisana w jidysz.... 

Choć w futeralne na komputer przechowuje Tałes (sami spróbujcie - świetnie to działa), moje prawdziwe żydowskie życie jest całkowicie zinformatyzowane.

IOS system operacyjny stosowany w tabletach i telefonach Apple doskonale daje się zaadoptować do potrzeb kogoś takiego jak ja. W Apple Store, czyli tam gdzie kupuje się i pobiera aplikacje - znajdują się tysiące narzędzi do studiowania tekstów żydowskich, modlitewniki, literatura naukowa i religijna, słowniki oraz programy do nauki języka hebrajskiego  a nawet aplikacje umożliwiające uczestniczenie w wykładach, słuchanie radia, a czego nie znajdziemy tam to znajdziemy w necie. Do tego w miarę łatow jest przestawić urządzenie do pracy z językiem hebrajskim. Stąd mój wybór Ipada 3-ki, który musiałam rozłożyć na 20 rat. W moim przypadku bardzo przydaje się dodatkowa klawiatura zewnętrzna (kolejny wydatek 300 zł). Część aplikacji jest płatna, dość droga dodajmy. Plusem jest jednak to, że raz zakupiony program daje się zainstalować na każdym urządzeniu z dostępem Icloud i IOS.  Do tych bezpłatnych programów należy Torah Packed napisany między innmi przez męża mojej koleżanki ze szkoły Rusela Ness. Jest to Tikun, czyli narzędzie do nauki czytania Tory ze zwoju z specjalną kantylacją. Dzięki aplikacji można zobaczyć jak zdanie, którego próbujemy się nauczyć wygląda w książce, a jak w zwoju Tory. Do tego po kliknięciu usłyszeć możemy profesjonalnego Baal Kore (osobę, która odczytuje ze zwoju zgodnie ze specjalnym zapisem nutowym). Tak oto stajemy się wirtualnym Żydem, czytającym wirtualną Torę, ale potencjalnie też - możemy dzięki temu przeczytać Torę w zupełnie realnej synagodze. Jest reż darmowy rogram uwlachtecha baderech, który daje darmowy dostęp do literatury religijnej. 


W tym samym czasie postanowiłam sobie dobrać telefon, bo kończyła się umowa mojej mamy, a mój stary HTC coraz częściej szfankował. Wybrałam przekornie Samsunga, zdając sobie sprawę, że firmy te konkurują ze sobą. Samsung ostatnio też zapłacił odszkodowanie firmie Apple przesyłając kilkanaście ciężarówek z jednocentowymi monetami. Tu jednak natrafiłam na kilka barier - w Europie w sprzęcie pod system operacyjny Android - ograniczona jest możliwość funkcjonalności czcionki hebrajskiej. Ściągnęłam dodatkową aplikację i mogę pisać w j. hebrajskim, ale moje smsy nie zawsze są czytelne. Mam problem z otwieraniem dokumentów z czcionką hebrajską. Wiem, że istnieją sposoby "złamania" systemu, ale komórka służy mi do słuchania radia, rozmów, GPS (tu są google maps, których Apple nie obsługuje), czytania wiadomości z polskiej prasy i grania w szachy oraz innych aplikacji pilnujących by mój umysł był wszechstronny.  Jest kilka żydowskich aplikacji, próbowałam używać programu Mizrah by znajdować Jerozolimę, ale łatwiej i skuteczneij jest po prostu zrobić w Google Maps.

To początek moich informatycznych opowieści i zapraszam do dyskusji. Jestem ciekawa jak radzą sobie "użydkownicy" nowych okieniek czyli Mobile 8 - może podzielicie się swoimi doświadczeniami?


 

Wednesday, November 14, 2012

Żydów Polskich życie po życiu

Dzień jak codzień... Przebieramy zużyte tałesy i przy okazji jak to bywa znów rozmawiamy o przyszłości, której przecież miało nie być.

W małej salce modlitewnej czas zamarzł, a może to wehikuł do podróży do alternatywnej rzeczywistości? Książki i kserokopie sidurów - modlitewników, tłumaczonych na polski, z polską transliteracją i wyjaśnieniami... To dziwne uczucie tyle tu nadzieji w tych kserokopiach przez kraty w ksztaucie Gwiazd Dawida patrzę na plac, przez który przechodzę każdego dnia, kiedy jestem we Wrocławiu. Miejsce deportacji Żydów. Ktoś, nie pamiętam kto, opowiadał mi, że ludzie siedzieli tu bez jedzenia i picia, dniami i nocami, w oczekiwaniu na transport.

Nazwijmy ją Krysią, (choć ma nieco bardziej żydowskie imie) - pyta mnie - czy już powinniśmy uciekać? Uciekać - pytam zakoczona...

Mamy 2012 rok to zupełnie absurdalne, ale najdziwniejsze jest to, że dziś sama sobie zadałam to pytanie, po cichu, ze wstydem. Dla mnie łączy się z pewnym poczuciem porażki.

20 lat temu wydawało się, że morze uprzedzeń jest bezgraniczne, że nie mamy dość wiedzy, że brakuje podstawowej literatury religijnej w języku polskim, że niema co jeść - bo brakowało podstawowych koszernych produktów... Mieliśmy jednak przekonanie, że to co robimy jest ważne dla Żydów, a jeszcze ważniejsze dla Polaków. Odbudowując społecznosć żydowską w Polsce zwracamy temu krajowi coś co inaczej pozostawiałoby niewyobrażalną bolesną wyrwę. Wypełniamy pustkę, zmniejszamy tęsknotę za żydowską obecnością...

Dziś chyba już tak nie czuję. Robię wykład dla studentów na temat Talmudu, słuchają, ale nie łatwo ich sprowokować do dyskusji, do wymiany myśli. Mam wrażenie, może nie słusznie, że zaliczenie kursu jest ważniejsze niż jego treść... Napewno jest tak na wielu kierunkach i na większości wykładów.

Sama mam mętlik w głowie oto w krótkim czasie film Pasikowskiego, demonstracje przeciw rytualnemu ubojowi i długie nocne debaty najpierw nóż czy młotek - jak powinno się jest zabijać polskie zwierzęta na Polskiej Ziemi... We Wrocławiu kongres naukowy o Brunonie Schultzu, w Warszawie spotkanie Rady Związku Gmin, chciałabym spędzić szabat w Krakowie... Tylko co był Limud, potem Szabaton w Gdańsku, zaraz będzie szabaton rodzinny. Jestem w ciągłym kontakcie z kilkoma rabinami, dobijają się dziennikarze - żągluje czasem żeby mieć czas na studia, na sen wyrwany między strefami czasowymi.

Mamy już książki, koszer, a nawet spór o ubój rytualny! Mamy literaturę rozliczeniową, a nawet filmy... Mamy Torę po Polsku, modlitewniki, fragmenty Talmudu. Kiedyś każda wiedza na temat tradycji żydowskiej, języków, historii była na wagę złota. Teraz czekamy na otwarcie Muzeum Historii Żydów Polskich... Po ponad 30 latach od rządów Gomułki świat odkrywa ze zdziwieniem, że życie żydowskie w Polsce dalej trwa - mimo wszystko... Teraz już, jednak, to "dostrzeżenie" i docenienie nie jest dla mnie aż tak ważne, jak byłoby kiedyś. Znam biegle angielski, rosyjski, hebrajski i aramejski, żydowski świat stoi przedemną otworem, nie muszę być Żydówką z Polski - czy powinnam? Szukając odpowiedzi zadaję sobie pytanie - czy Polska jest moją prawdziwą matką, czy tylko macochą...

Właśnie dziś częściej niż 20 lat temu zastanawiam się czy chcę żyć tu w tym kraju. Czy chcę pielęgnować moją Polsko - Żydowską podwójną trudną tożsamość? Na początku lat 90-tych mieliśmy pokłady cierpliwości i przekonanie, że przecież nasi rodacy nie mieli szansy poznać prawdy o Żydach, bo faszyzm i kommunizm. Teraz mamy za sobą lata starań inwestycji w dialog, niezliczone wywiady, tysiące spotkań z młodzieżą, studentami, przedstawicielami duchowieństwa, władz wszystkich szczebli. Wciąż ze strachem otwieram jednak gazety, te artykuły bardziej obiektywne, pokazące, że może Żydzi nie są członkami antypolskiego spisku, mają też swoją polską kulturę, historię, martyrologię - mają więc prawo do Polskości opatrzone są setkami najczęściej niezwykle prymitywnych antysemickich komentarzy. Czy to moja wina, że nie dość się strałam, czego nie dopilnowaliśmy i co można z tym teraz zrobić...

Mój ojciec był współautorem tekstu "Kiedy budzą się upiory"... Tata próbował w ramach tego co było dopuszczalne wtedy przez cenzurę pokazywać okropną twarz uprzedzeń, których miało już nie być w idealnym socjalistycznym społeczeństwie. Ja jednak przekornie zrozumiem ten tytuł po swojemu i powiem, że mam dość bycia upiorem. Nie chcę nikogo straszyć swoją obecnością, nie chcę być ani wyżutem sumienia, ani cieniem z przeszłości, ani tym bardziej straszakiem na prawdziwych Polaków...

Chcę czuć się jak w Nowym Jorku - naturalną, nie koniecznie istoną częścią barwnego, różnorodnego ludzkiego świata...

Tylko coraz częściej się zastanawiam czy chce mi się chcieć to robić w Polsce...

Tuesday, November 6, 2012

Wracam do pisania Bloga, tym razem na Ipadzie...

Na pewien czas zaprzestałam, dokładnie zawiesiłam moją działalnosc blogerską. Mam nadzieje, że uda mi sie nadrobic zaleglosci. Uczestniczyłam w wielu wartych opisania projektach. Odwiedziłam Lodz, Kraków. Wrocław i Gdansk wraz z okolo tysiaca osobami uczestniczylam w Limudzie. Wrocilam tez do uczestniczenia w zajeciach mojej szkoly Yeshivat Maharat tym razem wirtulnie. Mam nadzieje, ze znajde czas by powrocic do tych wzdarzen i opisac je oraz wiele nastnych. Serdecznie Pozdrawiam, bardzo mi tego brakowalo... :) Przerwa wynikala z tego, ze zmienilam sposob funkcjonowania w internecie i okazalo sie jednak, ze nie sprzyja to prowadzeniu Bloga. Moze nalezy Wam sie wpis o Tabletowych podrozach i szukaniu rozwiazania, ktore pozwoli pogodzic wymogi polskiej i hebrajskiej pisowni na jednym urzadzeniu ;).

Zaproszenie na spotkanie...

Dziś o 19 45 zapraszam na spotkanie, dyskusję "Miłość bliźniego bliższego i dalszego". Będziemy poszukiwać warości, które stanowią pomost pomiędzy tradycyjnymi interpretacjami judaizmu, nowymi nurtami i świeckimi ruchami, które inspirują się filozofią żydowską oraz etyką. Zapraszam do dzielenia się Waszymi ulubionymi cytatami z tekstów, które Was inspirują i są związane z naszym tematem. Zabierzcie je ze sobą. Spotkanie odbędzie się w Sali Konferencyjnej Synagogi Nożyków dziś to znaczy 07 11 2012 roku.