Monday, December 10, 2012

Humanitaryzm czyli szczyt hipokryzji i zaślepienia i co z tym zrobić...

Prawie każdy system filozoficzny z jakim się spotkałam stawia nasze, ludzkie pojmowanie, doświadczanie, myślenie, cierpienie w centrum świata. Ten egocentryzm jest dla mnie trudny do zrozumienia. Jestem częścią tak myślącej cywilizacji, a nawet do pewnego stopnia sama ją buduję. Jestem przekonana, że nie domyślacie się nawet, że bardzo się cieszę z debaty, która przetacza się przez Polskę w sprawie uboju bez ogłuszania. Nie cieszę się z jej jakości, nie cieszę się z ignorancji, ale cieszę się, że w Polsce o tych kwestiach się mówi. Cieszę się, że są środowiska gotowe zrezygnować z miliardów złotych z powodu troski o zwierzęta - choć nie podzielam ich oglądu rzeczywistości w drobiazgach - zgadzamy się co do zasady.

Jednocześnie jednak widzę sprawę szerzej. Krew polskich krów nie jest bowiem dla mnie bardziej czerwona, niż tych hodowanych na Ukrainie, która po nas najprawdopodobniej przejmie większość kontraktów. Nie ufam, że tam będą te zwierzaki trzymane w lepszych warunkach i mniej boleśnie ubijane. Oddanie tego uboju - to umycie rąk i strata możliwości wpływania na to co będzie ich udziałem. Co do zasady zgadzam się, że trzeba szukać form ograniczania cierpienia zwierząt - to jest nasz moralny obowiązek. Musimy być jednak realistami: to nie stanie się z wczoraj na dziś. Miesiąc, czy dwa tygodnie - to trochę za mało czasu by realistycznie uzgodnić te procedury. To za mało czasu żeby dać ludziom szansę niestracenia zainwestowanych pieniędzy, miejsc pracy, by nie wybito pogłowia, z którym hodowcy nie będą mieli co zrobić... Metoda "wszystko, albo nic" - będzie nas kosztowała wiele i będzie przyczyną wielu, wielu cierpień i trudnych do przewidzenia konsekwencji. Apeluję więc, by nie zaprzestawać starań i zmieniać nie tylko literę prawa, ale żyć zgodnie z własnym sumieniem.

W mieszkaniu, wraz ze mną mieszkają trzy papugi faliste: Tofi, Lama i Amba i trzy papugi nimfy: Ama, Jona i Hadasz, trzy chomiki dżungalskie: Dzibciuk, Szarak i Kruszynka, które okazały się różnej płci i mamy teraz śliczne małe dzungalki do rozdania zupełnie za darmo :). To takie szaro -złote kuleczki z czarnymi oczkami, chyba mniejsze od myszki... Każda z tych istot ma swój wszechświat, każda ma imię, karmniczek ma swój czasem zupełnie niepojęty dla mnie sposób postrzegania rzeczywistości.

Dlaczego w jednej chwili wybucha awantura między Hadaszem samcem nimfy, a dziewczynką falistą - Nimbą i dlaczego matka chomiczyca czasem oczekuje, że będziemy się opiekowały jej małymi, a za chwile patrzy z niepokojem, że wcinają serek i zagania je do domku?

Ja nie mam żadnych zwierząt - to one posiadają mnie. Jestem im niezbędna do życia. Jestem częścią ich ekosystemu... Z ich perspektywy to my mieszkamy u nich, no może faliste papugi już dały nam ich obywatelstwo i kiedy przelatują nad głową nieomal dotykając skrzydłami głowy mam poczucie, że mieszkamy z nimi, a nie u nich... Czasem naruszamy ich granice. Życie w dużym stadzie uczy pokory. Najbardziej oświecony z mieszkańców naszego małego mieszkania jest gołąb. Obserwuje, rzadziej reaguje na to co dzieje się w domu - żeby zwrócić na siebie uwagę nie kręci się w kółku ani na poręczy. Robi coś takiego, że po prostu zaczynam na niego patrzeć - lubi też przyglądać się naszym rozmowom z papugami. Musi mieć niezły ubaw kiedy widzi jak nie możemy się dogadać... Pewnie najlepiej rozumie obie strony. Czasem mam wrażenie, że ten stary schorowany ptak rozumie najwięcej z nas wszystkich... Rozmawia ze mną w takim samym stopniu jak z paprocią, jednym z najstarszych ziemskich gatunków, gałęzie tej rośliny wyciągają się ku niemu. Jestem jedynie częścią ekosystemu i jak Adam w raju każdej z tych istot nadaję imię. Nadawanie imienia to upodmiotowienie, to dostrzeżenie boskiego, a więc indywidualnego, podmiotowego fundamentu każdej żywej istoty.

W przerwach pomiędzy zmienianiem podkładu małym przesłodkim chomiczkom, a kłóceniem się z zadziornymi nimfami oglądam dziesiątki filmów z ubojów różnego rodzaju. Staram się zrozumieć argumenty wszystkich stron. Przeczytałam setki apeli, ekspertyz - to naprawdę trudny wybór moralny. Nie chodzi oto, że trzeba wyważyć dwie wartości, jest ich o wiele, wiele więcej.

Moje stanowisko jest bardzo skomplikowane, nie sądzę, że będziecie mieli czas, uwagę i chęć by je zrozumieć. Proszę jednak by z debaty publicznej zniknęły jak najprędzej zdania, że tradycja żydowska jest krwawa, prymitywna, zacofana, że dla rytuału i kasy jesteśmy gotowi skazać każdą istotę na niewyobrażalne katusze. Takie sugestie są podżeganiem do nienawiści i łamią prawo oraz konstytucje, na którą tak często powołują się przeciwnicy naszej tradycji. Część osób, o czym zresztą jasno piszą, mówią o wartościach chrześcijańskich oraz nowoczesnym podejściu. (Nowoczesność w takim ujęciu wykluczać ma przywiązanie do tradycji, szacunek do przeszłości)

Nazwijmy to po imieniu - jest to brak tolerancji. Mówimy o tym, że w Polsce tak naprawdę zwierzęta są źle traktowane nie dlatego żeby się usprawiedliwić. Mówimy o tym żeby pokazać podwójne standardy, które są jedną z wiodących cech dyskryminacji. Oczekiwanie, że ktoś musi udowadniać swoje człowieczeństwo - oznacza, że to człowieczeństwo się podważa (zakładając, że jest ono równoznaczne z czyimś prawem do życia i podmiotowego traktowania, bo do tego się to sprowadza. Na tej planecie obecnie, tylko człowiek niestety ma realne prawa...). Jeśli można być uważanym za naród cywilizowany i trzymać, wozić, ubijać zwierzęta w strasznych warunkach pod warunkiem, że jest się Chrześcijaninem i to nie odbiera człowieczeństwa, a jeśli Żyd bądź Muzułmanin postępuje w sposób podobny, to już nie do końca jest człowiekiem - to znaczy, że coś tu nie jest tak... Dlatego, moim zdaniem niestety słusznie porównuje się część tych głosów do głosów europejskich nacjonalistów sprzed siedemdziesięciu lat. Nie dlatego, że chcą nas wymordować w taki sam sposób, jak to czynili Hitlerowcy, ale dlatego, że stosują podwójne standardy i nie widzą tego. Dokładnie ten stan świadomości doprowadził do Holokaustu, Byłej Jugosławii i wielu innych tragedii, których byliśmy i wciąż jesteśmy świadkami na tej planecie. To każdemu się zdarza Żydom też... Nie chodzi oto żeby teraz kogoś za to prześladować, chodzi oto żebyśmy mieli świadomość co nas nakręca. Co powoduje, że jesteśmy opętani złością i nie zawsze są to dobre wartości chrześcijańskie, żydowskie, muzułmańskie - czasem nasza intuicja nas zwodzi na manowce...

Nie każde ogłuszanie jest takie samo, jej formy są różne i różne są efekty i efektywność - również ubój ubojowi nie jest równy. Skoro wciąż tak mało wiemy o mózgu ludzkim, który jest najlepiej przebadany to o innych wiemy jeszcze mniej. Okazuje się bowiem, że mózg w śpiączce może się komunikować i to logicznie. Okazuje się, że część przeprowadzanych operacji jest robiona na "żywca" - pacjent jest jedynie sparaliżowany, ale świadomy i czuje każdy ruch skalpela. Koszmar, ale to pokazuje jak bardzo jeszcze nasza wiedza jest ograniczona. Nie wiemy, w którym dokładnie momencie zwierze zaczyna tracić zdolnosć odczuwania. Jeśli umiera po dwóch minutach, na pewno świadomość traci wcześniej, ale w którym momencie i czy utrata świadomości jest równoznaczna z nieodczuwaniem cierpienia...

To pytanie dotyczy ogłuszania w jeszcze większym stopniu. Mamy do czynienia z ogromnym przemysłem. Tylko kilka gatunków są ubijane zgodnie z za sadami religijnymi. Zdecydowana większość i gatunkowo i liczbowo nie jest ubijana religijnie los jednych i drugich nie jest do pozazdroszczenia. Zwierzęta w tym kraju cierpią i cierpieć będą, najlepsze przepisy prawne mogą pomóc, ale tego cierpienia nie wyeliminują. Prawo może nie zastąpi sumienia, współodczuwania, wrażliwości, zdolności widzenia, że nie ja jestem w centrum świata, że dla siebie samej i siebie samego każda istota jest w centrum wszechświata. Humanitaryzm, póki stawia nasz system prawny, naszą cywilizację w centrum - nie zapewni nam troski o zwierzęta...

Mówimy zezwierzęcenie i humanizm. Zezwierzęcenie to coś złego, kojarzy się z bestialstwem, humanizm z najwyższymi wartościami. Jesteśmy zawieszeni w ułudzie. Nasze zmysły i umysł nas oszukują. Człowiek jest istotą okrutną - pełną agresji, terytorialną - już ziemia nam nie starcza, chcemy kolonizować planety i gwiazdy...

Stawialiśmy naszą planetę w centrum wszechświata, teraz jednak to my, nawet nie nasze słońce i nie nasz Bóg, tylko my sami jesteśmy celem istnienia, celem ewolucji wszystkich istot - ich ukoronowaniem...

Czy ustawa rozwiąże problem tak roszczeniowego, własnościowego nastawienia do innych istot, które miały pecha i zamieszkały z nami na tej planecie? Na pewno nie przekona osób religijnych do zmiany diety. Wręcz odwrotnie, wywoła uczucie żalu, niesłusznego potępienia, dyskryminacji. Ogromny ciężki, upolityczniony mechanizm struktur państwowych - jednego państwa - nic nie zmieni dopóki nie zmieni się mentalność, bo to ona kształtuje świadomość. Nie Pani Pośle, my Żydzi nie kamienujemy od ponad 2000 lat, jednak wciąż wierzymy, że był to sposób pozbawienia życia zgodny z naszą ówczesną tradycją. Tradycja, która trwa od tysięcy lat będzie kontynuowana pomimo zmian, ale te zmiany muszą być wynikiem świadomości pokolenia wyznawców, członków naszej społeczności i tylko takie wewnętrzne procesy mają sens są trwałe i autentyczne.

Ewolucja, nie rewolucja.

Oglądam te filmy i widzę na zdjęciach cierpienie i przerażenie zwierząt. Przy okazji dowiaduję się jeszcze więcej o okrucieństwach dokonywanych na zwierzętach. Czytam ten bezmiar bzdur i absurdów, które wypisują wszystkie strony, ekolodzy, Chrześcijanie Żydzi i Muzułmanie, profesorowie zwyczajni i nadzwyczajni - zwolennicy różnych form uboju i weganie... Naprawdę możemy porównać cierpienie w zależności od stopnia rozwoju? Naprawdę karpie są głupsze od świń? Śmierć, samotna śmierć, cierpienie - każdej istoty jest straszne. Mamy obowiązek minimalizować to cierpienie. Ja myślę, że zwierzęta cierpią nie tylko fizycznie. Ten smutek w oczach to coś więcej niż troska o siebie - nic nie wiemy o tym co naprawdę myślą krowy, chomiki i papugi. Brak języka znanego nam nie oznacza głupotę. Obudzimy się kiedyś w świecie, w którym zrozumiemy, że niema żadnej różnicy, albo są one bardzo małe...

Jak Adam Ha Riszon Pierwszy człowiek - mamy obowiązek nadać każdej istocie imię, opiekować się nią jak pasterz i odprowadzić ją na śmierć - dopóki jesteśmy skazani na jedzenie mięsa, a ekonomicznie jesteśmy, musimy zrobić wszystko by one wiedziały, że jest to część naszego z nimi przymierza, naszej komunii - tego łączącego nas z nimi elementu... My dajemy Wam zwierzętom wszystko co jest Wam potrzebne do życia. Szanujemy Was, leczymy, troszczymy - traktujemy co najmniej tak dobrze jak własnych więźniów, a więc karmimy tym co jedzą przedstawiciele danego gatunku, każdy ma dość miejsca, jest wyprowadzane na spacer, nie jest zbędnie okaleczane... To jest te minimum, które Tora, Biblia, Talmud, Koran nakładają na nas. To jest nasz moralny, etyczny obowiązek. Kiedy będziemy tego skazańca odprowadzać na śmierć, mówić modlitwy, będziemy modlili się oto by jego dusza zaznała ukojenia - będziemy tak jak naszych zmarłych prosić ich o wybaczenie... Jedzenie mięsa to komunia z przyrodą, to łącznik między gatunkami - to wyjątkowy dar życia.

Myślę, że mamy obowiązek szukania właściwych, jak najmniej bolesnych form uboju. Musimy już teraz implementować system poszukiwania takich form. Badać zwierzęta, ich reakcje, sygnały jakie wysyła ich mózg na każdym etapie życia. Uważam, że każda "produkcja mięsa" powinna być opodatkowana podatkiem - akcyzą ekologiczną, z którego będą finansowane badania naukowe i które będą też funduszem dla ekologicznych farm i rozwiązań.

Dopóki ubój religijny jest dokonywany na naszym terenie może być opodatkowany, a te podatki w jakiejś części powinny wracać do zwierząt zgodnie z ich gatunkiem. To znaczy, że jeśli w Polsce będą ubijane koszernie barany, to akcyza z tego uboju powinna iść na badania dotyczące hodowli i koszernego uboju baranów. W ten sposób będzie to dar krwi ich przodków tak, by w przyszłości ich dzieciom i dzieciom ich dzieci działa się coraz mniejsza krzywda. Wierzę, że będziemy zmieniali prawo żydowskie. Działo się to przez wieki, to jednak wymaga pracy, czasu, uwagi, edukacji - sam zakaz zabierze nam wszelki wpływ na to co dzieje się ze zwierzętami. Mądre prawo może dać nam wspaniałe narzędzia by im pomagać - niech powstanie taki posag krwi...W 22 wieku nasze losy mogą zależeć od akcyzy od uboju wprowadzonego zamiast niefortunnego zakazu uboju bez ogłuszania... Kto wie do jakich wniosków dojdziemy i ile ludzkich chorób przy okazji da się wyeliminować, ile cierpienia ludzi i zwierząt da się w taki sposób zmniejszyć... Badając cierpienie zwierząt poznamy też nasze własne mechanizmy i nie mówcie mi, że wiemy już wszystko na temat mózgu, bólu, bo gdyby tak było chorzy na raka nie umieraliby w mękach, a środki przeciwbólowe nie posiadałyby efektów ubocznych... Ktoś może powiedzieć, że zgadzam się na eksperymenty na zwierzętach - a ja mówię tyle - skoro i tak ubijamy, a Chrześcijanie, Humaniści, Żydzi i Muzułmanie i tak z dnia na dzień nie przestaną jeść mięsa - to proszę wykorzystajmy to również do badań... Poznajmy każdy element strachu, poniżenia, bólu, które przeżywa zwierze, każdy ten element - zobiektywizujmy i nadajmy imię każdemu z tych cierpień. Nauczmy się żyć tak by nie ranić - na razie zwierząt, z czasem i roślin.

Chrześcijańskie wartości, a ubój rytualny...

Z Blogu pewnego PIS-owca... A więc jednak jest chrześcijański ubój rytualny - tylko moralnie lepszy od tego żydowskiego! Polskę można uwolnić od uboju i od Żydów i Muzułman też. Oto Pani Środa i Pis mówią jednym głosem, a więc można porozumieć się ponad podziałami! Brawo!
"1. PSL chce pilnie zalegalizowania w Polsce uboju rytualnego – okrucieństwa sprzecznego z polską i chrześcijańską kulturą społeczna i prawną, nakazująca ogłuszanie zwierząt przed ubojem.
Ubój rytualny natomiast polega na zrzynaniu zwierzęcia „na żywca”, w pełnej świadomości i w pełni fizycznych i psychicznych cierpień.
Każde zabijanie zawiera w sobie dozę okrucieństwo, ale podrzynanie gardła w pełni świadomemu zwierzęciu i długie jego wykrwawianie jest okrucieństwem ponad miarę.
Gdyby tu chodziło o ubój na rzecz niewielkich w Polsce żydowskich i muzułmańskich wspólnot ustawowych, byłoby to jesxcze pół biedy. Ale PSL chce otworzyć w Polsce możliwości uboju rytualnego w celach komercyjnych, tak aby Polska stała się rytualno-komercyjną rzeźnią Europy.
Nie wolno do tego dopuścić."

Wiemy doskonale, że wartości chrześcijańskie doskonalesłużą do maskowania sumienia podczas świniobicia, polowań i innych prostych przyjemności jak świątecznego ubijania karpia...

Wednesday, November 28, 2012

Wilk cały i owca syta... Szehita, kiedy życie i śmierć - stają się przyjaciółmi...

Jeśli napiszę, że jagnię czasem wchodzi w skórę wilka i odwrotnie - nie będę szczególnie odkrywcza. W końcu po przeczytaniu Harry’ego Pottera już wszyscy wiemy, że nawet niewinnie wyglądający chomik może okazać się sługą Pana, którego Imienia nie wolno wymawiać (nie, nie chodzi mi o Haszem)... Tak to prześladowani Żydzi okazują się krwawymi mordercami, a dawni antysemici stają się bohaterami, którzy bronią praw zwierząt. Zwolennicy natury i jej praw bezgranicznie ufają wszystkiemu, co nowe, nowoczesne i naukowe. To, co starożytne, nazywają dzikim i plemiennym... To nic, że cywilizacja właśnie zgładza na naszych oczach tysiące gatunków zwierząt, że to właśnie naukowcy, na których się powołują nasi ekolodzy, są twórcami wyrafinowanych tortur, ani to, że w imię różnych interesów, nie raz i nie dwa fałszowano wyniki badań, ani to, że nauka to ścieżka pomyłek... Ciekawe, jak to jest - młodzi, gniewni (kiedyś też tacy byliśmy) - tyle mają pogardy do przeszłości, do tego, co wielowiekowe, przekazywane z pokolenia na pokolenie... Wasz świat nie istniałby bez iluzji i plastiku, bez komputerów, telefonów komórkowych. Kochacie zwierzęta, chociaż te są jeszcze dalsze od cywilizacji, niż nasi przodkowie sprzed 3000 lat, jeszcze bardziej okrutne, dzikie i prymitywne. Pogardzają starożytnymi tradycjami, bo są stare, przywiązanie do korzeni. Traktujecie je – tradycje – jako niebezpieczną dewiację. Chcecie żyć bliżej natury, ale jednocześnie jak najdalej od świata ludzi, którzy żyli z naturą, i dla którego natura była integralnym elementem rzeczywistości, a właściwie byli jej częścią... Chcemy więcej cywilizacji, ale żeby była bardziej eko... Nie będę tu mówić o tym, że prócz lat wojennych w Polsce przez całą jej historię ubój koszerny był stosowany, i że Wasi przodkowie to mięso jedli, bo zawsze część mięsa trafiała do nie-Żydów.

Uwikłani w taniec legislacyjny zapominamy o meritum czyli o losie zwierząt, przestaje się liczyć rachunek ekonomiczny, znika możliwość negocjowania społecznego, o szacunku do religii, tradycji, zwyczaju, prawach mniejszości - nawet nie będę wspominała. Jest tylko jeden cel. Jest tylko jedno i jedynie słuszne rozwiązanie. Pod stosem papierów zanikają właściwe proporcje, znika realny świat, który wcale już nie jest tak czarno-biały, jak kartka z wydrukiem ustawy.... Znad biurka prawo jest prawem. To, że rzeczywistość odbiega od tego, co w przepisach, nikogo już nie obchodzi... Jaki jest plan ostateczny, jak ma funkcjonować społeczeństwo i co ma jeść - cóż obchodzi ekologów to, jaki tworzymy ekosystem... Szkiełko i oko w eko-postmodernistycznym, wydaniu.
Oczywiście, że można by było szukać innych, bardziej zrównoważonych rozwiązań - niż całkowity zakaz uboju religijnego, ale nikt nie zaprasza nas do rozmowy. Nasze argumenty, również te naukowe, są zakrzykiwane i wyśmiewane. Sam fakt, że staramy się objaśniać naukę związani z religią - zamyka jakąkolwiek drogę do dialogu. Narzucanie sztucznych i wciąż jednak nie do końca zbadanych rytuałów naukowców, w każdej dziedzinie życia członkom mniejszości, kiedy nie chce się tego robić wobec większościowych obywateli - można bez wątpienia podciągnąć pod prześladowania na tle światopoglądowym. Prześladowani jesteśmy za to, że prócz nauki, którą cenimy, mamy jeszcze inne tradycje intelektualne, duchowe i cywilizacyjne... To ciekawe, jak bardzo to przypomina opowieść o Królowej Esterze, i Hamanie, który mówi – „tu jest taki lud i on ma inne zwyczaje”...

Nasze argumenty, doświadczenie, krew pokoleń przelewana w obronie własnej tradycji, jednak nikogo nie obchodzą - bo nie o tym toczy się rozmowa. Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, choć w ustawie przegłosowanej w Polskim Parlamencie ma zapisane prawo dokonywania Szechity, w tej jakże ważnej dla naszej przyszłości sprawie, nawet nie jest stroną. Nikogo nie obchodzi, że można rozmawiać i że ta rozmowa jest niezwykle ważna. Nikt ze strony rządowej, ani środowisk ekologicznych nie przyszedł do nas, by spróbować poprowadzić jakikolwiek dialog. Nikt nie próbuje szukać rozwiązań, które pogodziłyby tradycję żydowską z postulatami humanitarystów... Tradycja żydowska jest elastyczna i nie z takimi wyzwaniami radziła sobie w przeszłości. Jednak nikt z nami nie podejmuje najmniejszych prób rozmów.

Członkowie Trybunału Konstytucyjnego z dumą stwierdzili, że ZGWŻ nie jest stroną w tym sporze. To bardzo ciekawe, że trybunał broni tak bardzo jednego paragrafu, a o innych, tych związanych z wolnością wyznania, wolnością obywatela, a co za tym idzie własnej interpretacji rzeczywistości, już trochę zapomina. Chyba jeszcze nie mamy dyktatury akademickiej. W innych dziedzinach istnieje świadomość, że w nauce zdarzają się błędy, że są różne opinie, że nauka wciąż się rozwija i często zmieniają się wyniki badań. Wiadomo też, że badania mózgu , bólu, świadomości i jej braku są jeszcze w powijakach, jednak w tej sprawie - już wszystko jest jasne, wątpliwości nie ma. Jak powszechnie wiadomo, tradycja żydowska jest krwawa i okrutna, i to przekonanie daje nam pewność, że jej rytuały również właśnie takie muszą być... Jakże to przypomina wiarę w mord rytualny, z zupełnie innej epoki...
Na Forum, które z nazwy wyklucza moją polskość, jako że nosi tytuł "Polska mówi nie dla uboju rytualnego", wychwalany jest artykuł w Gazecie Wyborczej, który w jasny sposób stwierdza, że problemem nie jest sam ubój religijny, ale sposób jego przeprowadzania. Dlaczego więc nie podjąć negocjacji z rządem i środowiskami, które taki ubój prowadzą, by dokonywać go - zgodnie z zasadami religijnymi, czyli jak najmniej boleśnie? Skoro można sprowadzać mięso spoza Polski, to czym polskie krowy są lepsze od tych nie-polskich?

Sprawa jest prosta: większość z tych ludzi jest przeciw jedzeniu mięsa w każdej postaci. Nie są w stanie przeprowadzić zakazu hodowli i uboju bydła dla potrzeb "prawdziwie" polskiego społeczeństwa, ale mogą spróbować zrobić to wobec nas, środowisk, które łatwo w oczach polskiego społeczeństwa oczernić i przypiąć łatkę okrutników.

Jesteśmy słabsi w stadzie i takie osoby najłatwiej jest zaatakować. Zobaczymy, na ile silni okażą się rolnicy i hodowcy. Zobaczymy, czy rachunek ekonomiczny przeważy szalę... To okropne - bezgranicznie straszne, że właśnie od tego zależy przyszłość Żydów w Polsce. Szkoda, że to z Żydami, humanitaryzmem, tym jak ubijane będą zwierzęta, nie ma nic wspólnego.

Są momenty, kiedy żałuję, że jestem Żydówką i żałuję, że jestem człowiekiem. Wstydzę się tradycji przodków, która znów zdaje się moje ręce oblewać krwią niewinnych... Jest mi ciężko, czytać i wysłuchiwać wszystkich tych opinii, jak bardzo barbarzyńskie są tradycje moich przodków, i tego, że zwierzęta cierpią z powodu mojej religii. Jest mi trudno żyć z tą świadomością. Jednak uświadommy sobie, że każda kanapka - koszerna bądź nie, że każdy śledzik, jajeczko, masełko jest okupione cierpieniem istot, które nigdy niczego złego nam nie wyrządziły, że cała nasza cywilizacja oparta jest na zadawaniu cierpienia. Dokładnie ta sama, w której turbiny tak bardzo chcą nas wkręcać obrońcy praw zwierząt. Rozumiem ludzi, którzy jakoś chcą ten stan rzeczy zmienić, i czują się zapewne bezradni wobec całego tego zła. Szukają jak wilki najsłabszych ogniw w stadzie, zamiast jednak koić, powodują kolejne cierpienie. Ktoś na kolejny agresywny komentarz "obrońców" napisał: „najpierw pokroiliście mi skórę, a teraz wcieracie w ranę sól”. Wszyscy wiemy, że emocjonalna manipulacja, stwarzanie poczucia winy, osłabia przeciwnika. Nikt nie chce czuć krwi niewinnych na rękach i być oskarżanym o konwulsje, w jakich umierają ci, którym zawdzięczają pożywienie... Jednak prawda jest straszna, to nie Żydzi czy Muzułmanie niszczą świat i zadają niewyobrażalne cierpienia istotom żywym, a przynajmniej, nie jesteśmy w tym w żaden sposób odosobnieni.
Ze zdziwieniem obserwuję debatę, w której obrońców zwierząt (które nie mają narodowości - uwierzcie mi na słowo) nie obchodzi, co stanie się ze zwierzętami poza Polską... Dlaczego? Może tylko chodzi o to, by postawić na swoim.

Gdzieś podświadomie im zazdroszczę. Mam ochotę przyłączyć się do tej szczęśliwej hordy, pewnej swojej przewagi moralnej - czystej i ekologicznej. Patrzę na nich przez szybę internetu i tęsknię do tej jasności, umiejętności patrzenia na świat i widzenia tych dobrych wśród swoich i tych złych wśród obcych, której mi tak brakuje... Ja wiem, że żadne rozwiązanie nie jest jedynie słuszne. Myślę, że przyjęcie zakazu będzie straszne i w rezultacie uśpi wszelką troskę kogokolwiek o los zwierząt. Rolnicy zmniejszą stada, odstrzelą zbędne bydło, bo już nie będzie się opłacało go hodować. Część z nas wyjedzie, zastąpią nas inni "Ostatni Polscy Żydzi", a może Koreańczycy staną się nowymi "Tymi Innymi" Polakami? Wszyscy pozostali będą wcinać szyneczkę ze smakiem, przekonani, że zwierzątko nie cierpiało, bo było wcześniej ogłuszone... Wegetarianie znajdą kolejną słabą owcę i zajmą się jej ściganiem, kolejna grupa ludzi zostanie posądzona o mord rytualny, jedzenie kotów lub inne nie ekologiczne zachowanie. Takie są prawa natury, również tej społecznej. Ja mam tylko jedną radość: mam prastarą tradycję, która nie usypia sumień, i która utrudnia samookłamywanie się.

Będę uczyła się tych tekstów, będę starała się każdego dnia, by tradycja ta dawała się zaadaptować do przyszłości. Będę szukała kompromisów i złotych środków, będę pieściła pod palcami hebrajskie litery i będę im szeptała "Baruch SzeNatan Tora le Amo Israel": "Niech będzie Błogosławiony ten, który nadał Torę Twojemu narodowi Israelowi"... Tora to światło transcendentne, w którego promieniach widać świat dokładnie taki, jaki jest. Trudno przed takim światłem schować choćby najdrobniejszy fałsz... Tak, w Torze jest wszystko, a więc i brak mnie... Bitul - trzeba się czasem unieważnić... Unieważnianie siebie jest taką właśnie duchową Szehitą... Nie można pożreć kogoś, kogo nie ma; ktoś, kogo nie ma, nie boli innych, innym niczego nie odbiera... Taki osobnik też nie pożera, nie podcina skóry, żył, nerwów i ścięgien... Dla Polskich Żydów być może jest to jedyne sensowne zakończenie... Odchodzimy bezboleśnie, nie pozostawiając śladów, nie żądając pomników, sal pamięci... Spakujmy nasze rzeczy w ciszy.. Chcę odejść tak, żeby nikt nie zdołał pożreć mojej krwi. Krew nosi w sobie duszę, nie wolno jej dotykać nogą. Zakopujemy ją z szacunkiem - czy jest to krew baranka czy ludzka... Dusza baranka i dusza człowieka są ze sobą splecione.... Ten z pozoru niemożliwy związek między ofiarą świątynną, między barankiem, a człowiekiem, który właśnie ma składać go w ofierze, polega na wzajemnej świadomości siebie, na wspólnocie losów.
Oto broniliśmy stada przed wilkami, więc teraz nie uśmiechamy się. W duszy, na samym dnie, pod bezgranicznym bólem odczuwamy wdzięczność wobec tej istotki, dzięki której będziemy żyć. Nigdy nie uwolnimy się już od tego zwierzęcia, gdy je zjemy stanie się nami, będzie żyło naszym życiem, będzie piło z naszej krwi, będzie doświadczało naszej duchowości. Jego śmierć nie jest przypadkowa, anonimowa, masowa, industrialna. To więź kata i ofiary, których łączy wzajemna świadomość śmierci i życia, i nieuchronności losu każdej żywej istoty. Dokładnie tak, jak jest w Had Gadia śpiewanym na święto Pesach... Tak jak to już bywało w naturze od tysięcy lat - cykl umierania i rodzenia się, zabierania i dzielenia, rozszarpywania i bycia rozszarpywanym. Brutalna prawda o świecie, która wcale nie zmienia się, a ukrywana zbrodnia dokonywana jest w coraz bardziej wyrafinowany sposób, coraz lepiej mydli oczy... Tak, zapach krwi, jej widok, konwulsje - nie pasują do naszego świata... Gdyby z taką dokładnością, jak teraz opisuje się Szehitę, opisywać inne zbrodnie naszej cywilizacji - wszyscy poczulibyśmy bezgraniczny wstyd bycia jej częścią, ale chronimy się przed tą wiedzą i tylko dlatego wydaje nam się, że ten żydowski rytuał jest tak okrutny. Po prostu nie przestudiowaliśmy tak dokładnie wszystkich pozostałych...

Zgodnie z biblijnym zakazem nie zabijamy matki i dziecka jednego dnia. Matka musi wiedzieć, że jej krew będzie szanowana, że jej dziecko za jej ofiarę zostanie odkupione od śmierci - podobnie do nas. Nie łączymy mleka, czyli życiodajnej substancji z mięsem, z ciałem zabitej istoty. Oto żyjemy dzięki oddzieleniu śmierci od życia i takie podziały są tylko chwilowe.

Kiedy nas wszystkich już nie będzie, i pasterz i owce będą pasły się, a stada strzec będą wilki, a ich dzieci na edeńskich pastwiskach nie będą deptały traw, bo każda trawa będzie miała swoje nieskończone życie - Ejn Sof... Z tej perspektywy moje pełne krwi ręce są rękami przepełnionymi szansą na życie. Hebrajskie literki wyglądają jak łzy - życie boli, boli świadomość cierpienia, które nie jest do uniknięcia.... Jak nie być dumnym z Tory, z naszej tradycji, która nas tego wszystkiego naucza, jak nie odczuwać wstydu z bycia człowiekiem, który nie jest wstanie uwolnić się od swej pazernej kondycji wilkołaka - pamiętamy, że za nami stoją pokolenia, które zmagały się i czasem odnosiły zwycięstwo nad naszą kruchą naturą... Człowiek jest drogą pośrodku pomiędzy ciałem i duszą, życiem i umieraniem, przeszłością i przyszłością, oportunizmem i idealizmem... Nie zawsze najważniejsze są odpowiedzi, czasem trzeba rzeczywistości zadawać pytania, ciągle i na nowo. A może gdyby obrońcy zwierząt też czasem zamiast wykrzyknika postawili znak zapytania, może ta rozmowa byłaby o wiele bardziej owocna? Może udałoby się uniknąć ranienia i poniżania innych ze względu na ich przekonania i wiarę? Może udałoby się wspólnymi siłami pomóc wielu zwierzętom i wielu ludziom? Tak, Tikun Olam jest ważny - chcemy naprawiać świat i czynić go lepszym, ale jak to zrobimy? Będziemy używać aparatu przemocy, władzy, policji, sądów? Będziemy deptać ołtarze innych, śmiać się z tego, co dla nich jest święte? Taka ma być ta ekologiczna naprawa świata? Będziemy nauczali, że wartości innych, ich tradycje, wierzenia są pozbawione sensu, że ci, co myślą inaczej, są dziczą nie wartą uwagi i niegodną poważnego traktowania? Będziemy jedną krew traktowali jako bardziej czerwoną od innej? Będziemy odbierali rodzinom chleb w imię własnej iluzji rzeczywistości? Tego chcecie mnie nauczyć i do tego chcecie mnie przekonać?

W końcu kiedyś i my dla kogoś będziemy starożytni, przestarzali, zaśniedziali - nasze głosy w końcu przez kogoś zostaną wyśmiane - będzie nam trudniej to znosić, jeśli sami nauczymy siebie i tych, co po nas, pogardy dla przeszłości. Jeśli nie nauczymy siebie i innych trudnej sztuki dialogu - kto będzie umiał rozmawiać? Dziś kujecie nam kajdany, którymi wszystkich nas skują jutro. Żadna biurokratyczna decyzja nie zagwarantuje humanizmu a jedynie iluzję, która może jak narkotyk stłumić egzystencjonalny ból. Humanizm tworzą ludzie, to ludzie towarzyszą umierającym zwierzętom i to tylko ich troska, ich zaangażowanie, poświęcenie i serce, może ulżyć ich cierpieniom - żadna ustawa, ani urzędnik państwowy czy lokalny, ani policjant tego nie zagwarantuje...

Tuesday, November 27, 2012

Ubój koszerny - kompendium

Czas zmierzyć się z prawdą i mitami o uboju koszernym... Temat, przyznam, nie jest łatwy. Mamy przed sobą kilka grup interesów; polskich hodowców, dostawców, weterynarzy, środowiska ekologów i różne środowiska Żydów i Muzłmanów, którzy w tej sprawie będą podnosili różne, sprzeczne ze sobą argumenty. Mamy też kilka, jeśli nie kilkanaście kwestii takich jak troska o zwierzęta, problematykę bólu, neurologię, nowoczesne technologie, strukturę prawa żydowskiego czy zasady halalu, które trzeba dogłębnie przeanalizować by być w stanie wydać w tej sprawie sprawiedliwy, nizależny osąd.

Ten blog jest przygotowywany we współpracy z Pawłem Jędrzejewskim z Forum Żydów Polskich oraz Kubą Wyszyńskim z jewish.org.pl oraz z Przemysławem Wiszniewskim, który pomaga mi promować moje artykuły i dokonuje korekty (w granicach możliwości).

Najpierw kilka słów wstępu, pierwsze kluczowe argumenty, linki do ważnych stron, na końcu listę tematów, do których będę chciała w najbliższym czasie się odnieść. Osoby, które posiadają wiedzę, zapraszam do merytorycznej debaty.

Wstęp

Nasze podstawowe pytanie brzmi: czy to prawda, że ubój koszerny jest niehumanitarny. Pytanie to zawiera dwa elementy. Pierwszy to definicja humanitaryzmu, która w sytuacji każdego uboju, czyli masowego mordu na zwierzętach, w celu uzyskania ich mięsa, skóry, kości itd. musi być poddana głębokiej weryfikacji. Drugi to sam proces uboju koszernego, który również ulega zmianom w rezultacie procesów zmian np. negocjowania prawa żydowskiego oraz ekonomicznych, czy industrialnych. Mamy dwie zmienne, bo różne osoby różnie będą rozumiały pojęcie koszeru, jak również różne osoby różnie będą postrzegały kwestie tego, co jest, a co nie jest humanitarne.

Na potrzeby tej debaty na chwilkę odsuwam głosy tych, którzy są pewni swojego zdania, takie, które nie mają wątpliwości co do jakości ogłuszania i jego konsekwencji dla zdrowia ludzi i zdrowia zwierząt. Nie dajmy się ogłupiać. Każdy ubój jest dyktowany ekonomią, chęcią zysku i jest w ekonomicznym interesie określonych środowisk preferowanie stosowanej przez siebie metody, jako bardziej humanitarnej i lepszej. Nie chcę też słuchać argumentów, że tak nam nakazał B-g i nie mamy prawa tego zmieniać. Prawo żydowskie zawsze było i jest w procesie zmian. "Lo BeSzamaim Hi" - "Tora nie jest w niebie" - jest dana ludziom i to my zgodnie z wartościami i naszą wiedzą musimy je negocjować i ustalać.

Oczywiście pozostaje jeszcze, to co sugerowałam od początku różnym środowiskom zaangażowanym w walkę o wprowadzenie zakazu uboju bez ogłuszania, niestety bez skutku, czyli możliwość spotkania się po środku. Moja sugestia szukania koszernych metod ogłuszania zwierząt przed ubojem - nie spotkała się z żadnym odzewem z drugiej strony. Właściwie usłyszałam tyle, albo "kupisz" moje argumenty, przyznasz, że Twoja tradycja jest krwawa i okrutna, a prawo plemienne i głupie, albo jesteś naszym wrogiem - osobą niegodną bycia partnerem w naszej dyskusji. Zostałam nawet usunięta za swoje poglądy z forum, na którym dyskutowaliśmy kwestie dotyczące uboju. Wpisy moje i innych osób, które do tego doprowadziły, znajdują się na moim profilu na FB.

Dla mnie jednak ta debata, mimo że zostałam usunięta z forum (pseudo?)ekologów, wcale nie jest zakończona. Jeśli nawet od kilkuset lat do dziś ubój koszerny jest najbardziej humanitarny z dostępnych, a ekolodzy błądzą zupełnie (nie sądzę że rzeczywiście tak jest) - to i tak w końcu będą metody bardziej humanitarne, niż te dziś stosowane w uboju religijnym. W takiej sytuacji będziemy zmuszeni szukać innych rozwiązań i sądzę, że jest to świetny moment, by rozpocząć ten proces. Być może innym rozwiązaniem branym pod uwagę jest klonowanie mięsa, bez konieczności hodowli żywych zwierząt. Ta kwestia jest już rozważana przez rabinów i ekspertów prawa żydowskiego.

Na razie nie możemy zaproponować rozwiązania, w którym przestaniemy jako społeczność jeść mięso. Jest to ekonomicznie niemożliwe, jak również - potrzebujemy skór zwierzęcych oraz lekarstw i kosmetyków. Będę to sprawdzała, ale sądzę, że ekonomia produkcji mleka również wymaga, by część stada szła na ubój, innymi słowy ludzkość i w tym społeczność żydowska ze względów ekonomicznych, medycznych i innych ograniczeń na tym etapie rozwoju nie może zrezygnować z hodowli oraz uboju zwierząt. Jednak sądzę, że każdy, kto uczestniczy w codziennych procesach ekonomicznych w naszym społeczeństwie, biernie lub aktywnie czerpie korzyści z procesu hodowli. Oznacza to, że ma korzyść z tego, że zwierzęta są przetrzymywane w nieludzkich warunkach i z tego, że ubija się je w masowy, przemysłowy sposób. Wszyscy, Żydzi i nie-Żydzi żyjemy w głębokim konflikcie pomiędzy tym, jak traktujemy ludzi i jak traktujemy zwierzęta. Tego co deklarujemy, a jak postępujemy w rzezywistości. Mięsdzy różowiutkimi prosiaczkami i żółciutkimi kurczaczkami na opakowaniach, a tym jak przebiega proces ich "wychowu" i uboju w praktyce masowych hodowli. Odniosę się do kwestii teologicznych, a dokładnie antropocentryczności religii opartych na przekazie biblijnym, jednak żaden sysem filozoficzny czy teologiczny nie może czynić człowieka wyższym niż cierpienie istot żywych, a czynienie sobie ziemi poddaną nie oznacza jej niszczenia. Ustawa zakazująca uboju bez ogłuszania jest moralnym listkiem figowym, za który zapłacą cenę słabsi - czyli już stygmatyzowane mniejszości. Czy to napewno jest etyczne?

Uświadommy sobie wszyscy, że nawet jeśli nie pijemy mleka, nie jemy mięsa, nie nosimy skór, nie używamy kosmetyków ani leków, które ze zwierząt są pozyskiwane, to robią to członkowie naszych rodzin, a na pewno wszyscy czerpiemy korzyść z podatków, które są zbierane z tej ogromnej części naszej gospodarki, która w sposób pośredni lub bezpośredni bazuje na hodowli zwierząt.

Z tego względu naszym moralnym obowiązkiem jest zadbanie o dobrostan wszystkich zwierząt, z których jako społeczeństwo korzystamy. Raki gotowane na żywca, karpie noszone w torbach, zwierzęta, z których zdzieramy skóry i te, z których robimy leki i te, które znoszą dla nas jajka, każde z nich powinno być chronione, szanowane i zadbane. Myślę, że przywódcy religijni, duchowi, polityczni i moralni powinni połączyć siły, by zadbać o los wszystkich gatunków żyjących w Polsce. Taka wrażliwość może też pomóc nam ochronić prześladowane dzieci i bite kobiety, los więźniów, osób chorych psychicznie i wykluczonych, w końcu też losu mniejszości. Jeśli wrażliwość na jedno cierpienie jest istotniejsza, a na inne mniej się zwraca uwagi, to oznacza to, że coś z naszym humanizmem nie do końca jest tak, jak powinno być.

Od kilku tygodni śledzę debatę dotyczącą uboju bez ogłuszania i dostrzegam w niej wiele elementów nagonki nie związanej z losem zwierząt i troski o ich dobro. Znajduję wiele zdań uwłaczających Żydom i Muzułmanom. Ludzi kpiących z naszej religii i wyśmiewających nasze tradycje. Jest to wyjątkowo niehumanitarne i nieludzkie zachowanie. Myślę, że to bardzo ważna debata, ale odbywa się w bardzo raniący nas sposób. Proszę brać pod uwagę, że Żydzi i Muzułmanie - nie są głodnymi krwi bestiami, jak to się o nas pisze w polskim internecie. Mam wrażenie, że załatwia się tu kwestie polityczne i będę starała się wyłapywać i pokazywać dowody na przekraczanie granic i na stosowanie języka nawołującego do nienawiści na tle religijnym, a czasem nawet narodowym. Zapraszam również do dzielenia się takimi wpisami i opiniami, które Wy moi czytelnicy uważacie za zbyt agresywne (- po obu stronach). Jeśli mamy walczyć o lepszy świat zacznijmy od języka, który sami stosujemy. Niech pod płaszczykiem humanizmu nie kryje się jedynie potrzeba przeprowadzenia porachunków partyjnych czy chęć zaistnienia w mediach i życiu publicznym kosztem tych, którzy pragną jedynie żyć zgodnie ze swoją wiarą.

Podstawowy rys historyczny;

Oto historia podobnych nagonek... Jeśli poświadomie czujesz, że ubój koszerny jest zły to może gdzieś kiedyś otarłeś się o podobne mity, które więcej mówią o Polakach i ich "tolerancyjnych" zakorzenieniach kulturowych niż o Żydach. Warto słuchać się w swoje wewnętrzne głosy...

http://pl.wikipedia.org/wiki/Oskarżenia_o_mord_rytualny_względem_Żydów

Podstawowe informacje o uboju koszernym;

http://pl.wikipedia.org/wiki/Szechita


Ważny artykuł, który pokazuje, że wcale ubój z ogłuszaniem nie musi być lepszy od uboju bez ogłuszania...


http://www.jewishmag.com/158mag/shechita_religious_freedom/shechita_religious_freedom.htm

A oto jego polskie tłumaczenie!

http://www.the614thcs.com/17.1776.0.0.1.0.phtml


A oto bardzo obszerna informacja o koszerze na stronach 614-go przykazania;

http://the614thcs.com/27.67.0.0.1.0.phtml

--- mój głos;

Koszerne, czyli właściwe. Istnieje wiele mitów na temat koszerności i związanych z tym przepisów (nie nazywajmy tego rytuałami). Koszerność dotyczy wielu dziedzin życia. Kuchnia jest tylko jednym z aspektów, ważnym, ale nie jedynym. Koszerność nie ogranicza się do produktów mięsnych - dotyczy też roślin, białka zwierzęcego, np. ryb, jaj czy mleka.

Koszerne mięso to nie tylko proces uboju, to pewien styl hodowli, jak również ogromnie ważna jest obróbka mięsa i to, co dzieje się z nim, aż nie trafi do ust konsumenta. To nieprawda, że jedzenie koszerne jest automatycznie zdrowsze, ale mimo tego, że nasza tradycja jest niezwykle stara, wciąż dowiadujemy się o nowych odkryciach naukowych, które potwierdzają sens żydowskich przepisów kulinarnych. Dotyczy to naszego tematu czyli Szchity, otóż istnieje pogląd wśród naukowców, że mięso ubite w sposób koszerny ma PH bliższe temu, które jest zdrowe dla człowieka, a w procesie badania mięsa oraz solenia go i moczenia usuwane są niebezpieczne dla organizmu ogniska chorobowe i toksyny. Do tego wątku na pewno wrócę. Postaram się weryfikować te informacje i umieszczać linki do adekwatnych artykułów naukowych.

----

Wstęp do historia rozwiązań prawnych związanych z ubojem religijnym w Polsce i na świecie.



Dobre prawo - trzeba rozróżnić rozwiązania administracyjne, państwowe od tego co dzieje się w realnej rzeczywistości. To co czyni ubój żydowski innym od reszty rozwiązań to bardzo dokładne wyksztaucenie wszystkich osób w to zaangażowanych oraz wielopoziomy nadzór. Tradycja żydowska uczy wrażliwości na cierpienie, to ona umożliwia prawdziwą troskę, nakazuje niezwykle surowo by każda osoba była kontrolowana, takich działań nie umożliwi żadna administracja państwowa... Wprowadzenie ustawy zakazującej ubój religijny może mieć skutek odwrotny od zamierzonego. Należy przedewszystkim doprowadzić do realnego nadzoru nad każdym ubojem. Prawo powinno realnie chronić zwierzęta przed cierpieniem. Strzec przed polowaniami i każdą inną formą, która daje radość ludziom, ale powiększa cierpienie pozostałych istot na naszej planecie. Jest to bardzo surowo zakazane w judaizmie. W komentarzach na moim blogu, pod tym tekstem macie państwo opis tego co może się wydarzyć, kiedy prawo pozostaje jedynie na papierze.

----

Na blogu przeciwników uboju religijnego ktoś zadał mi pytanie - dlaczego zakaz obowiązujący w Polsce, który dotyczy głównie eksportu mięsa Halal obchodzi polskich Żydów?


To prawda, że większość z nas to osoby świeckie. Do tego wiele z pośród religijnych jest wegetarianami. Teoretycznie więc iIlość Żydów, którym ten zakaz utrudni życie obecnie, jest w skali kraju znikoma. Jednak każda rozwijająca się społeczność musi myśleć o swojej przyszłości. Taka ustawa podniesie bez wątpienia ceny mięsa, które już są wyższe niż w ogólnym obiegu. To zniechęci kolejne osoby i rodziny do osiedlania się w Polsce inne do tego by wracać do tradycji. Sparaliżuje też takie działania jak działanie koszernych stołówek działające przy Gminach, które żywią ocalałych z holokaustu, dodatkwo podroży obozy żydowskie dla rodzin z dziećmi czy działania, które mają na celu przyciągnięcie żydowsich turystów do tego by zostawali w Polsce na dlużej. Zależy nam by takie osoby, które dotąd tylko odwiedzały obozy zagłady w większym stopniu korzystały z infrastruktury, która jest tu dla nich stwarzana. Osoby, które nie koniecznie nacodzień przestrzegają koszeru chętniej uczestniczą w inicjatywach, gdzie ten koszer jest zapewniony. Część instytucji żydowskich, mają zasadę, że imprezy, które organizują zawsze są koszerne.

W końcu głównym celem odbudowy społeczności żydowskiej w Polsce jest wzmacnianie naszej polskiej ojczyzny. Od lat staramy się dbać o jej wizerunek. Dążymy do tego by znormalizować można żydowskie odwiedziny w Polsce, by potomkowie ofiar w końcu poczuli się tu jak u siebie, bezpiecznie. Może fakt kończenia budowy Muzeum Historii Żydów Polskich zwieńczy też i historię i żywi Żydzi tu w Polsce nie będą już nikomu do niczego potrzebni? Swoją drogą to dziwny zbieg okoliczności, że te dwie sprawy łączą się ze sobą w czasie...

Najgorsze jest jednak to dalesze stygmatyzowanie żydowskiej tradycji. Od lat staramy się pokazać, że Żydzi nie są potworami... Jest coś niezwykle upakarzającego w tym zakazie. Tak jakbyśmy my i nasi przywódcy, rabini byli kompletnie na kwestie cierpienia zwierząt obojętni, a nasza tradycja sama w ramach własnego systemu nie była w stanie rozwiązać podstawowych kwestii etycznych. Najciekawsze jest to, że ekologowie nie mają problemu z tym żeby mięso koszerne lub halal sprowadzać z zagranicy. Znów albo coś jest humanitarne, albo nie - jeśli ubój religijny jest tak straszny to dlaczego można takie mięso dopuszczać do obrotu? Gdyby ten ubój był aż tak brutalny chyba lepiej by było walczyć o całkowity zakaz obrotu takim mięsem?


Od lat staram się przekonywać społeczność żydowską by na nowo zaufała "nowej" Polsce. Zakaz uboju, ktory cofa nas do atmosfery czasów przedwojennych... Argument, że ten zakaz niema nic wspólnego antysemityzmem jest mało przekonywujący... Ludzie, którzy myślą o sobie, że są od nas cywilizacyjnie bardziej rozwinięci często niestety ulegają wierze w prastare zabobony...

----


Wstępna lista tematów, do których będę się w przyszłości odnosiła, na pewno będzie weryfikowana i powiększana:


Koszerność to Prawo Żydowskie, a nie tylko sama Tora

Krew święta - antyświęta

Prawa zwierząt w Tradycji, filozofii i religii żydowskiej

Czego Rabini wiedzieć nie mogli?

Uczyńcie sobie Ziemię poddaną - jak rozumiemy to zdanie w świetle tradycji żydowskiej.

Prawa Noego

Prawo Żydowskie - odłamy judaizmu

Cierpienie Zwierząt w prawie żydowskim

Polecam link, będę jeszcze o tum pisała

http://fzp.net.pl/opinie/w-odpowiedzi-magdalenie-srodzie

Świątynia i ofiary ze zwierząt

Zakaz uszkadzania ciała zwierząt

Co z dusza i duchowością zwierząt?

Jak się zmienia i jak zmieniać prawo żydowskie?

Neurologia, medycyna i weterynaria, a szczegóły uboju koszernego

Prawa zwierząt a prawa ludzi

Ekonomia

Halal a szechita

Głosy na świecie

http://izrael.org.il/opinie/2912-jerozolima-o-zakazie-uboju-rytualnego-w-polsce.html

http://www.jewishmag.com/158mag/shechita_religious_freedom/shechita_religious_freedom.htm

Zapraszam do rozmowy - na wyżej wymienionych warunkach.

Monday, November 26, 2012

Urodzinowe sny..

Jakieś 150 osób opublikowało na moim profilu życzenia urodzinowe. Wiele kolejnych dostałam w prywatnych wiadomościach, sms-ach i mailach.. Chciałam Wam podziękować, szczególnie tym, którym nie zdążyłam jeszcze odpisać.

Ktoś mnie zapytał o myśli urodzinowe. Część znajduje się na Facebooku. Jeden z nich opisuje mój sen... Sen to magiczna przestrzeń, brama do przyłego świata, drzwi duszy... Zasugerowałam by robić zdjęcia, albo filmy z tego co nam się śni było sporo komentarzy - większość była przeciwna. Nie miałam odwagi powiedzieć dlaczego właściwie chciałabym móc to zrobić. w snach bardzo często odwiedzam miejsca przed wojną, spotykam ludzi, którzy opowiadają mi o swoich losach, czasem bardzo tragicznych. Czasem uczestniczę w tamtych wydarzeniach, odwiedzamy miejsca albo po prostu jesteśmy ze sobą... W tym świecie niema interenetu, komputerów, telewizji, czasem tylko gra muzyka... Za oknem kwitną kwiaty. Budynki, które odeszły wraz z tamtymi ludźmi napełniają się na powrót życiem. To trudne do opisania. Jest tam tyle światła, nadzieji, pozytywnej energii, tyle siły... Czasem spotykam pojedyńcze osoby, czasem są nas nieprzeliczone tłumy... Kiedyś odwiedziłam coś jak harcerski obóz w którym byli izraelczycy młodzi chłopcy i dziewczęta - nie byłam jednym z nich, ale bardzo przyjaźnie mnie przyjmowali. Potem się zastanawiałam, że to zupełnie inny świat niż tych ludzi, ktorzy zginęli w czasie wojny - dopiero teraz zrozumiałam co mi się śniło, a może nawet po co tam byłam... Kiedy się budzę ogarnia mnie dogłębny smutek wracam do świata, z ktorego oni odeszli. Jakoś jednak codziennie na nowo uczę się wracać do siebie, do realiów tego życia. Uczę się nie tęsknić na jawie, ale czerpać z tamtej siły i nadzieji, którą daje... W końcu sny powracają. Trzeba umieć żyć mimo wszystko... Czasem w tych snach dowiaduję się czegoś ważnego o przyszłości. Każdy dzień życia zbliża mnie do momentu, kiedy już nie będę musiała się z nimi rozstawać. Chciałabym móc zrobić zdjęcia, film - chciałabym podzielić się tymi opowieściami. Czasem udaje mi się coś zapisać jak tą myśl o szeptach rabinów. To była taka szara sceneria, budynki, uliczki wiatr, z budynków i wiatru dochodziły szepty zlewały się w głos, który powiedział coś takiego - "nie szukaj niezwykłości w świecie, usłyszysz nasze głosy, gdy przestanieszszukać w świecie niezwykłości, niecodzienności. Prawda duszy jest prosta i wierna temu światu, jego szarości - codzienności." To dziwne, coś co w tamtym świecie jest jednym szeptem - w tym można opisywać tysiącem słów i wciąż będzie mało.. W każdym razie to był sen urodzinowy, więc go polubiłam. Sny śnione nad ranem mają podobno szczególne znaczenie.

Żydowscy Goje i Gojowscy Żydzi, a nie "Żyd - Żydowi Polakiem"



Polemika z Janem Hartmanem;

http://hartman.blog.polityka.pl/2012/11/25/zyd-zydowi-polakiem/#comments


Kiedy czytam tę wypowiedź i obserwuję łatwość, z jaką autor posługuje się słowem Żyd, zapala mi się czerwone światełko. Retoryką wpisuje się on bowiem nieco w język osób i środowisk, delikatnie nazywając, do nas i naszego środowiska uprzedzonych. Nawiązanie do tego Wojewódzkiego wskazuje na satyryczny charakter tego tekstu. Mi jednak jakoś do śmiechu nie jest...

Moja jecer hara (skłonność ku złu) nęci mnie by profesorowi Hartmanowi przytrzeć nieco nosa i podkreślić, że to, że ktoś posiada pochodzenie żydowskie i pewną ogólną wiedzę o świecie potwierdzoną tytułem naukowym, nie oznacza, że wypowiedź ta ma znamiona głosu społeczności żydowskiej, i że w jakikolwiek sposób prezentuje jej poglądy. Należymy z Janem do pewnej żydowskiej organizacji, słyszałam kilka jego wypowiedzi i żadna z nich nie porwała mnie głębią, znajomością tematyki żydowskiej, czy naszej lokalnej problematyki. Przy pewnej lekkości pióra łatwo wypowiadać się tonem eksperta, a zdolności literackie ułatwiają maskowanie wszelkiego rodzaju płycizn...

W tradycji żydowskiej mędrzec nie nazywa się wcale "uczonym w piśmie", tylko talmid hacham - dosłownie tyle, co uczeń mędrca. Przede wszystkim jesteśmy uczniami, a potem może też nauczycielami. To dziwne, że gdzieś w historycznej zawierusze mądrość, skromność i wiedza żydowska Twoich przodków - chyba nie została Ci, bracie Janie, przekazana w wystarczającym stopniu. Żyd z pochodzenia nie zawsze jest mentalnie Żydem. "Ta szma" powtarza Talmud - by nauczać prastarych prawd Miszny - chodź tu i posłuchaj - studiuj, nie tylko prawo żydowskie, biblijne komentarze, czy teksty mistyczne. Wsłuchać się w głosy rabinów, to znaczy spokornieć wobec rzeczywistości, to umieć żyć codziennością - nie szukając w niej ciągłej rozrywki, to przede wszystkim wsłuchać się w siebie. Świat jest taki, jaki jest - bo tak ma być, rzeczywistość trzeba szanować. Tożsamościowe wybory innych są częścią tej rzeczywistości właśnie. Są żydowscy Goje i gojscy Żydzi - zakończmy więc ten chocholi taniec, życie to nie bal... Życie to zmaganie się z własnym losem i samym sobą - z samym sobą, a nie z losem i "samym sobą" innych... W tej walce odkrywamy własne nowe imię. Taka wywalczona tożsamość, wyrwana antysemityzmowi, strachowi, ciemności, jest bardzo wartościowa. Tożsamość żydowska zbudowana w reakcji na antysemityzm to wcale nie zawsze jest katastrofą budowlaną - widziałam piękne pałace postawione pomimo tych trudności. W końcu zmaganie się z aniołami, tymi dobrymi i tymi złymi, to los naszego narodu od praojca Jakuba - "maase awot lebanim" - losy ojców są przepowiednią losów ich dzieci... Moja zła inklinacja podpowiadałaby Janowi, żeby opowiedział własną historię. Własny los - by pod dźwięki wewnętrznego sporu nie podkładał głosów znanych polityków czy dziennikarzy. Te argumenty są Twoje i właśnie jako takie są niezwykle interesujące. To całe doświadczanie wewnętrznego konfliktu i szukanie własnej drogi, innego zupełnie autorskiego powiązania wszystkich tych licznych elementów, takich jak polskość, żydowskość, sprzeczne lojalności, losy własnej rodziny, europejskość, wykształcenie, miejsce samego siebie w świecie, tych, co kochamy, podziwiamy, i to, czym gardzimy - poukładanie tego w konflikcie z otoczeniem w sporze - jest najcenniejsze i najciekawsze. Polska Żydowskość i Żydowska Polskość - mają tu równe prawa.

Jecer hatow (skłonność do dobrego) podszeptuje mi jednak, że nie można nikomu odbierać prawa do dzielenia się swoimi przemyśleniami i obserwacjami - najbardziej nawet z naszego prywatnego, więc zawężonego punktu widzenia, absurdalnymi. Jest takich osób w naszej społeczności więcej, z którymi nigdy się nie zgodzę, są Żydami i mają prawo do własnych opinii. Miałam podobny spór z Dawidem Wildsteinem i uświadomiłam sobie, że moja wieloletnia obecność w życiu żydowskim, ani gruntowne wykształcenie religijne, a nawet największa ilość głosów na wyborach do Rady Religijnej Związku Gmin podczas ostatnich wyborów - nie daje mi wyłączności na mówienie "żydowskim głosem" czy wypowiadania się o i w imieniu społeczności żydowskiej. Tym bardziej więc nie mam prawa pouczać innych (w tym Jana Hartmana), w jaki sposób mają ten głos zabierać oraz jakie są do tego niezbędne kwalifikacje...


Jest jednak przestrzeń obiektywna publiczna i do niej mogę się odnieść w poszukiwaniach rambamowskiego złotego środka.
Ważne jest, kto ma prawo nas reprezentować i jakiego języka ma prawo używać. Pamiętajmy bowiem, że chyba jest więcej osób, które mają żydowskie pochodzenie, jednak stronią od przynależności do jakichkolwiek struktur, organizacji i Gmin - niż te, które chcą być instytucjonalnymi Żydami lub instytucjonalnymi Polakami. Z drugiej strony do żydowskich organizacji wciąż próbują się dostawać osoby, które nie mają wystarczających dokumentów...

Ważne jest rozdzielenie tożsamości indywidualnej od tej tego, jakie instytucje żydowskie reprezentujemy..

Na tle tych słów bardzo ciekawą jest debata wokół kwestii oświadczenia wydanego przez Gminę w kwestii konfliktu w strefie Gazy. Apel był wystosowany w imieniu Społeczności Żydowskiej. Choć zgadzam się z każdym słowem tego listu - to też rozumiem osoby, które mają problem z takim postawieniem sprawy. Nie mam jasności, że nawet przewodniczący Związku Gmin - może podpisywać tak zbudowane apele w imieniu Społeczności Żydowskiej.

http://warszawa.jewish.org.pl/pl/aktualnosci/366-oswiadczenie-w-sprawie-konfliktu-w-strefie-gazy

Nie wiem, jaki powinien być proces dochodzenia do wspólnego głosu i czy taki wspólny głos w jakiejkolwiek sprawie jest uprawniony, nawet jeśli jest niezbędny... Może każda taka wypowiedź powinna być listem, pod którym podpisują się Ci, którzy się z daną wypowiedzią utożsamiają? W każdym razie, o ile można debatować w kwestii listu Piotra Kadlcika, w żadnym wypadku głos Jana Hartmana takim naszym społecznym głosem nie jest. To jego cienie i Jego chocholi taniec. Myślę, że bardziej, niż o Michniku czy Dornie, opowiada o sobie samym... Choć może, gdyby nie padały tam nazwiska, łatwiej byłoby mi utożsamić się prywatnie z tą wypowiedzią.

Różnica pomiędzy tym, kto jest w środku, i tym, kto jest na zewnątrz żydowskiego dyskursu, leży właśnie w umiejętności poruszania się w tych subtelnych niuansach tożsamościowych. Zobaczcie, jak w tym liście Gminy podpisanym przez przewodniczącego ZGWŻ ostrożnie zbudowana jest ta wypowiedź... Z jednej strony, kiedy mówimy w imieniu społeczności, jej głosem, w jej imieniu, kiedy do czegoś nawołujemy - musimy używać niezwykle subtelnych narzędzi. Inaczej bowiem zupełnie nieświadomie możemy wciągnąć innych we własną walkę. Możemy postawić osoby, które zbudowały swoje własne konstrukcje tożsamościowe w sytuacji konfliktu wobec wewnętrznych i zewnętrznych sił, obalić delikatną równowagę.

Dyscyplina tego języka jest niezwykle trudna do utrzymania, bo granice tego kto jest, a kto nie jest w każdej z licznych tożsamościowych przegródek, jest zupełnie płynne. Umowne są też ceny, które płacimy za owe wybory, nie warto więc obnosić się z tymi ranami... Każdy wybór jest trudny, ma swoje uzasadnienia i każdy z nas za ten wybór płaci pewną cenę...

Jakby to dziwnie nie brzmiało, każdy kto twierdzi, że jest Żydem - nim się staje. To samo dotyczy Polskości i nic nam do tego, czy to prawdziwe, czy nie - uczciwe intelektualnie czy naciągane, sztuczne czy autentyczne w opinii czy odczuciu osób trzecich... Nie można komuś ani narzucić, ani odebrać tożsamości. Każdy sam i w swoim imieniu wytycza własne granice, innym granic tego, jak sami siebie postrzegają, wytyczać nie wolno. W ten sposób powstaje ciekawe zjawisko Polacy (nie-Żydzi), w powszechnym rozumieniu i potocznym języku tzw. Goje, którzy funkcjonują w swoim życiu jak Żydzi. Obchodzą szabat, utożsamiają się z Izraelem jako państwem i narodem lub studiują Torę. Część z nich funkcjonuje zupełnie normalnie, są naszymi przyjaciółmi, w pełni akceptujemy ich wybór. W Polsce można spokojnie powiedzieć, że tak jak nie ma Żydów, którzy mogą być pewni swojej etnicznej przeszłości, nie ma tu takich pewniaków - Polaków. Są pewni Żydzi no i tacy, którzy JESZCZE nie odkryli swoich żydowskich korzeni. Pewni i niepewni Żydzi... Przesadzam? Tak, ale coś w tym jest - prawda?

Najtrudniej poradzić sobie z tymi, którzy nam próbują narzucać, jak mamy żyć i jak powinniśmy być Żydami lub Polakami...

Część osób w Polsce przechodzi konwersje - czyli staje się Żydem w sensie instytucjonalnym. Konwersja to nie tylko zmiana wyznania - to również "naturalizacja"; stajesz się jednym z nas - bez względu na to, na ile teraz uważasz się za Polaka, jesteś Żydem. Jesteś częścią tej społeczności od Ziemi Kanean po przyszłość, od ultra-ortodoksyjnego rabina, po feministkę, częścią narodu ludzi, którzy mieszkają pod każdą długością i szerokością geograficzną, również w Ziemi Izraela, jesteś bratem - siostrą tych, którzy ukrywają swoje żydowskie korzenie, ale wtedy jesteś ich bratem ukrytym... Twoja bliskość losu jest wraz z tym człowiekiem schowana, uśpiona. Uśpiony brat powinien być łagodny - przecież nie ma powodu toczyć rodzinnych sporów z tymi, którzy nas za rodzinę nie uważają i być może nigdy uważać nie będą. Tak, to może nawet zaboleć, może ktoś czuć się odrzucony. Mogę Ci tylko powiedzieć, Janku, ale to mogę powiedzieć każdemu Żydowi i Żydówce: bądź moim bratem, siostrą - pokłóć się ze mną...

Pamiętajmy, że ta żydowska więź jest zupełnie wirtualna, ona nie jest i nigdy nie była elementem spisku.

Braterstwo, to zobowiązanie, by szanować ludzkie wybory i pokornie podchodzić do tego, jak inni postrzegają samych siebie. To samo, co dotyczy osób, które przechodzą konwersję, dotyczy też Żydów powracających do naszej społeczności - trudno nauczyć się żyć w takim czulencie, ale to jest właśnie żydowski świat - prawie od zawsze, od synów Israela i od pierwszej Miszny - różnimy się i z trudem uczymy się pomimo tych różnic tworzyć naszą społeczność... Apelowanie o jedność nie ma większego sensu, trzeba się nauczyć żyć w tym wielogłosie...

Są też Polacy, polskiego pochodzenia, którzy nie zmieniając religii i narodowości, mocno utożsamiają się z naszym środowiskiem i naszym losem. Członkowie Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów są tego najbardziej chlubnym przykładem. Są to różni świeccy i duchowni działacze Chrześcijanie, którzy starają się wspierać idee dialogu w swoim codziennym życiu.

Czasem nawet zdarza się, że takie osoby doświadczają antysemityzmu i stajemy wobec dziwnej sytuacji: otóż czasem trzeba bronić Polaków przed Polakami, bo są atakowani za swoje żydowskie wybory. Ostatnim takim przypadkiem byli twórcy filmu Pokłosie. Napisałam prywatnie do Pana Stuhra, jak bardzo jest mi przykro. Nie obchodzi mnie, czy "zrobił to dla kariery" i na "własne życzenie" - fakt jest taki, że obrywa za nas i jak jeden z nas, równie niesłusznie. To rodzi naturalną solidarność. Jednocześnie nie chcę wyrządzić komuś niedźwiedziej przysługi - opowiadając się za kimś, broniąc go możemy utrudnić mu sytuację... Kiedy antysemityzm dopada Żydów - mamy nieco więcej narzędzi moralnych i mentalnych. Jednak na przyszłość, gdyby ktoś potrzebował wsparcia w takiej sytuacji, powinniśmy mieć gotowy język. Może jednak powinniśmy odszukać w sobie to braterstwo losów i wspólnym głosem, mimo tego, że właściwie nigdy go nie mamy, wypowiedzieć się w sprawie Pokłosia i ataku na Macieja Stuhra? Pytanie pozostawiam otwarte...

Najdziwniejsze jest jednak, gdy Żydzi oskarżają Polaków lub Żydów (niepotrzebne skreślić włączając "lub") za to, że nie są Żydami, tylko Polakami... Mam nadzieję, że jest już zupełnie jasne, że ja pod tym oskarżeniem się nie podpisuję.

miriam gonczarska