Thursday, December 13, 2012

Do ateistów, wegetarian - Żydów...

Kochani Żydzi –Wegetarianie – Ateiści!

Od początku całej tej mocno mięsnej debaty myślę o osobach, pochodzenia żydowskiego, które nie jedzą mięsa i są ateistami. Zastanawiam się, co myślą i czują, oraz jak ta debata wpływa na ich tożsamość. Większość Żydów, nie tylko w Polsce, ale i na świecie, jest świecka. Osób, które w sposób świadomy, z własnego wyboru są niereligijne lub areligijne jest mniej niż osób, których religia nie interesuje. Ani jedna, ani druga postawa wcale nie wyklucza potrzeby, by judaizm - religia przodków - była godną szacunku, moralną, humanitarną. Spór nie tylko o sam ubój religijny, ale o prawo do inności, do własnej odrębności, dotyczy w jakimś stopniu wszystkich Żydów bez względu na to, jakie mięso jadają lub czy je jadają. Ciekawe jest, że pomimo sporej ilości osób pochodzenia żydowskiego w Polsce, które są świeckie i są osobami publicznymi, nikt z nich nie potępił uboju koszernego... Jest to ciekawy sygnał; wyczuwamy, że nie chodzi o dobrostan zwierząt, lub nie tylko – chodzi też o Żydów...

Ta straszna debata połączyła środowiska prawicowe i lewicowe w przeświadczeniu, że żydowski rytuał jest okrutny, że wartości chrześcijańskie i chrześcijański ubój (sic!)… Usłyszałam już taką opinię w mediach o etyce i wyższości chrześcijańskiego uboju. Wiem, że zdajecie sobie doskonale sprawę, że czegoś takiego nie ma. Jest zwykły krwawy proceder komercyjnego masowego uboju, którego konsumentami są wszyscy zjadacze mięsa prócz części Żydów i Muzułmanów. Nawet w reklamach pokazuje się w glorii szczęściarzy tych, którzy na zwykłym uboju zbijają swe majątki. Jedzenie jest tanie, smaczne i zdrowe – nikt w reklamie nie podkreśla, że ich zwierzęta ubijane są humanitarnie bo nikt takich oświadczeń nie oczekuje. Przeciętny zjadacz mięsa woli wypchnąć ze świadomości, że ich stek miał mamę dokładnie tak, jak on, czyli konsument... W takim układzie łatwiej jest twierdzić, że "chrześcijański ubój" jest moralny i humanitarny, a ten żydowski czy muzułmański jest okrutny i należy go zwalczać. Kościół milczy, a głosy, że nie powinno się dokonywać uboju religijnego na naszym terenie słychać i z prawa i z lewa. Znów zostajemy sami... Zauważyłam, że niektórzy chrześcijanie zacierają ręce - nareszcie możemy podkreślić humanitarne wartości naszej religii – i skrzętnie to zamieszanie wykorzystują by reklamować własne poglądy i przy okazji dołożyć Żydom.

Niefortunne określenie "ubój rytualny" powoduje wśród wielu ludzi błędne myślenie, że chodzi o zwierzęta przynoszone w ofierze w jakimś sadystycznym krwawym rytuale. Wyjaśnię więc, że to określenie odnosi się do uboju dokonywanego przez bardzo starannie wykształconych i nadzorowanych ekspertów religijnych, a nie technika weterynarii, co nie wyklucza jego obecności, ani jakichś form łagodzenia bólu zwierzęcia. Mówimy oczywiście o ubojniach dokładnie takich samych jak te, z których pochodzą katolickie kiełbaski. Słynne klatki stosowane są wobec wszystkich zwierząt. Tylko jednym celnie bądź nie strzela się drewnianym kołkiem w mózg, potem podrzyna gardło, a tym drugim koszernie ubijanym tego strzału się oszczędza... Jedynym elementem religijnym jest krótka modlitwa mówiona przed ubojem. Dziwny jest ten ekonacjonalizm w epoce globalizacji. "Polska mówi nie dla uboju rytualnego" - w samym tytule ta grupa na Facebooku wyklucza Żydów i Muzułmanów z klubu polskości... Z drugiej strony środowiska broniące uboju mówią o kasie, którą trzeba zarobić, a dużo rzadziej o wolności wyznania, o szacunku do tradycji żydowskiej, o konieczności zadbania o to, by tradycje te miały przyszłość i mogły być praktykowane w Europie zgodnie z wartościami takimi jak liberalizm czy wolność wyznania i sumienia. Trudno się dziwić, że większość wybiera milczenie. Gdy stajemy w obronie własnego sumienia i wolności religijnej - pytają dlaczego bronimy brudnych interesów. Nikt nie zauważa, że naruszana jest nasza godność i prawa bycia równoprawnymi obywatelami.

Mnie udało się wreszcie, bez pomocy ekspertów, do których apelowałam, dotrzeć do raportu UE dotyczącego ogólnego dobrostanu zwierząt oraz uboju religijnego. Projekt ten, jak się okazuje, jest odpowiedzią na zapytania społeczne i jest formą platformy dialogowej pomiędzy naukowcami, ekologami (tymi prawdziwymi), weterynarzami oraz duchownymi rabinami i imamami. Tam o prawach mniejszości pisze się bardzo dużo i nikt nie stawia ich niżej, niż prawa zwierząt - są to wartości co najmniej równoważne. Na każdym kroku podkreślane jest, że badania są niepełne, że potrzeba jest kolejnych. Część z nich pochodzi z lat 60-tych i 70-tych. Tych nowych jest znacznie mniej. Wynika z nich również, co jest jasne, że ogłuszanie niekoniecznie działa. Przede wszystkim jednak należy podkreślić język - precyzyjny, naukowy. Sądzę, że jest niewiele osób w Polsce, które są w stanie ten tekst przeczytać ze zrozumieniem. Sam raport, który odnosi się do bólu, jest opisany w bardzo trudnym naukowym angielskim. Nie ma w nim cienia agresji wobec tradycji żydowskiej, czy Islamu. Jest za to lista rabinów i imamów, którzy są uczestnikami tego projektu UE. Co więcej, dr Rosen tak wyśmiewany w Polsce, jest cytowany; czasem jego badania są podważane, czasem nie, ale to normalne. Taka jest natura badań i poszukiwań naukowych. Trzeba przede wszystkim podkreślić, że żadne z tych danych nie pochodzi z Polski. Mamy bardzo długą drogę przed sobą. Moją sugestię, że w Polsce na tak radykalne prawo jak zakaz jest na pewno dużo za wcześnie, zdecydowanie raport potwierdza. Do Panów i Pań "ekologów" mogę zaapelować o pokorę i przestudiowanie kwestii o wiele dokładniej. 20 krajów UE nie zakazuje uboju; dla Polski to ogromne utrudnienie zarówno finansowe, jak i polityczne. Kilka zdjęć z polskich ubojni, zestawienie przepisów z innych dziedzin prawa dotyczącego ochrony zwierząt, i naprawdę będzie wszystkim strasznie wstyd. Po przeczytaniu raportu rozumiem lepiej, gdzie się znajdujemy my jako Polska w jakości debaty publicznej, w świadomości tego, jak prowadzić dialog, w edukacji dla tolerancji i w świadomości ekologicznej. Nie dziwię się moim rozmówcom - naukowcom, że nie próbowali ułatwić mi dojścia do tych badań. To, co wyrabia się obecnie w Polsce, jest skandaliczne i trochę trudno uwierzyć, ze wszystko to dzieje się w tej samej Unii Europejskiej. Myślę, że autorzy tego projektu, gdyby wiedzieli, do czego się wykorzystuje ich działania, byliby głęboko zniesmaczeni i zasmuceni...
Na stronach raportu znajdziemy analizę procesu umierania zwierząt podczas wszelkiego rodzaju uboju, ale też znajdziemy głęboką analizę prawa żydowskiego. Jest jasne, że nie jest celem uboju, by zwierzę cierpiało. Celem uboju jest to, by krew wypłynęła z ciała zwierzęcia – świadomość wbrew pozorom nie jest ważna, nie jest ważne odczuwanie bólu – ważne jest, by zwierzę żyło przed wypłynięciem 30% krwi. Wraz z nią, co zresztą stwierdza raport, odpływają toksyny...

Żydowscy świeccy przeciwnicy uboju mieliby swoje racje, gdyby je umieli przekazać. Czy chcemy tego, czy nie, świat porządkuje się wzdłuż osi dobra i zła. Cierpienie zadawane niewinnym jest złem, istnieje w każdej kulturze i systemie wartości zło konieczne. Zgodnie ze świeckim światopoglądem to, co jest związane z religią, nie może być uznawane jako wystarczająca konieczność by uzasadniać zło. Zgodnie z tym dość powszechnym poglądem religia nie powinna nakazywać krwawych, bolesnych zabiegów, szczególnie wobec istot, które pozbawione są możliwość wyboru. Rozumiem taki system wartości, choć uważam, że nie tylko w imię B-ga dokonywano strasznych zbrodni – nie tylko wolność religijna nie może być przykrywką dla okrutnych działań i praktyk. Innymi słowy, w imię nauki dokonuje się wciąż okropnych doświadczeń i nie zawsze są one niezbędne – nauka, świecka kultura, moda, produkcja kosmetyków – mają swoje rytuały, które są irracjonalne. Trudno jest porównywać irracjonalność religii i medycyny kosmetycznej lub politycznego wyścigu zbrojeń. Ja wolę być ofiarą tej pierwszej irracjonalności, ale to indywidualny wybór. Doktorat jest elementem kultury, doświadczenia naukowe czynione, by ów doktorat uzyskać, często takie, do których nikt później nie wraca, są co najmniej tak bardzo trudne do suchego racjonalnego objaśnienia, jak modlitwa przed ubojem. Środowiska naukowe bronią się przed badaniami socjologicznymi, czy z psychologii społecznej, które badałyby interakcje i procesy zachodzące w tych społecznych konstruktach. Powiedziałam, że zacznę traktować naukowców poważnie, kiedy odważą się zacząć używać własnych narzędzi, by badać samych siebie. Takie studia raczkują w USA. Po prostu istnieją elementy kultury, które nam intuicyjnie wydają się bardziej racjonalne lub mniej. Te indywidualne subiektywne odczucia powinny być pod kontrolą. Tolerancja i umiejętność współistnienia w wielokulturowym świecie polega właśnie na umiejętności funkcjonowania w kontrintuicyjnej rzeczywistości innych i ich potrzeb. Ja nie jestem w stanie przełknąć niekoszernego mięsa, jak ktoś nie jest w stanie jeść robaków. Nie przechodzi mi to przez gardło. Nigdy nie dałabym tego odczuć, czasem kupuję mojej starszej sąsiadce wędliny, które dla mnie są niejadalną padliną. Nigdy nie myślałam o Niej źle z tego powodu. Różnimy się w tym, co jemy, i tyle.

Ludzie mają różne gusta. Jedni uczestniczą w rytuałach uczelni, inni w rytuałach jesziw – nauka to krwawy rytuał. Mam nadzieję, że ten artykuł będzie cytowany za jakieś kilkadziesiąt lat, kiedy to badania nad negatywnym wpływem nauki na ekologię w pełni się rozwiną.


Trzeba być niezwykle ostrożnym, by wnioskować, że ateista może zjeść dowolne mięso i w dowolnym procesie obróbki, bo religia nie dyktuje mu sposobu uboju, więc jego ubój jest świecki. Tak długo, jak wierzenia nie nakazują mu jakiegoś określonego rytuału, niema znaczenia, jak się odbywa – ubój, bo nie ma elementów religijnych, a więc jest ubojem humanitarnym z samej definicji. Nawet, jeśli jemy mózg jeszcze żywej małpy... To, co realnie przeżywają zwierzęta, schodzi na drugi plan. Innymi słowy, problem istnieje tak długo, jak długo religia jest jednym z elementów. Kiedy znika element religijny - problem się rozwiązuje. Trzeba bardzo uważać, by z krucjaty, która z założenia miała się sprzeciwiać barbarzyństwu – nie stać się samemu barbarzyńcą...

Wegetarianie pytają, czy trzeba jeść mięso? Dziś niekoniecznie, ale przypomnienie, że musieli je jeść nasi przodkowie, by przetrwać – nie wszystkich uspokaja. Świadomość, że krew, to nie tylko mistycznie siedziba duszy (Księga Kapłańska rodz. 17 wer. 10-14) , ale również nośnik zarazków, związków chemicznych oraz element, który pozostawiony w mięsie przyspiesza jego psucie się - wcale nie tłumi naszego poczucia winy. Oglądamy nagrania zwierząt przerażonych, a potem na naszych oczach umierających – czujemy bezsilność i złość. Krew rozlewa się po podłodze, wraz z nią tracimy nadzieję na własną niewinność... Możecie mi wierzyć, bądź nie, ale to, co oglądamy, nie dotyczy tylko oboju religijnego – tylko każdego innego także. To, co robimy zwierzętom, jest straszne i mam nadzieję, że będziemy dążyli do postępu – do zmniejszania cierpienia wszystkich istot na ziemi.

Wiemy, że żyjemy, bo kiedyś zabijaliśmy, jeśli nie my, to nasi przodkowie. W każdej rodzinie przez ostatnie dziesiątki tysięcy lat był jakiś przodek morderca, zbrodniarz, gwałciciel, złodziej; wszyscy jedli mięso, a niektórzy sami ubijali zwierzęta, by odziać się w ich skóry, pisać na nich i jeść ich mięso... Może wolelibyśmy być ofiarami, tylko że ofiary rzadziej miały szanse wydać na świat potomstwo i rzadziej ono dożywało dorosłości, tak by wydać na świat własne dzieci. To naturalne, że chcemy, by przyszłość była inna – lepsza. Nie chcemy, by przywiązanie do tradycji utrudniało rozwój.

Ktoś podszedł do mnie i powiedział: "nie jem mięsa, ale chciałbym, żeby żydowski sposób uśmiercania zwierząt nie był torturą." Tak, jak większość dzieci osób ocalałych z Holokaustu, ofiar II-giej Wojny Światowej. Moja tożsamość żydowska przede wszystkim jest oparta na tamtych doświadczeniach. Mama jechała w bydlęcym wagonie, a moi dziadkowie, wujowie i ciocia zginęli w Auschwitz.

Debata, która teraz przetacza się przez kraj, kiedy nasze rytuały przedstawia się jako okrutne, uderza mnie podwójnie. Dopiero może teraz uświadamiam sobie tę podwójną grę, która zawsze mnie raniła, ale którą nie do końca skutecznie wypierałam ze świadomości – ludzie, którzy jechali w bydlęcych wagonach - bestialstwo, a co z bydlętami?

Kilka lat byłam wegetarianką, w końcu w Izraelu się poddałam. Nie byłam wstanie być Żydówką, Polką, zaangażowaną w dialog z Muzułmanami i Chrześcijanami z Zachodniego Brzegu, i ruchy pokojowe, i lewicowość, i jednocześnie być ortodoksyjną Żydówką, a do tego nie jeść mięsa. Część bardziej radykalnej Izraelskiej Prawicy, wśród której się wtedy znajdowałam, zaczynała mnie podejrzewać, że jestem antysemitką, może gorzej: wrogiem własnego narodu bądź chrześcijańskim szpiegiem (sic!). Śpieszę wyjaśnić, że Chrześcijanie kiedyś przed wiekami przechodzili na judaizm, by potem donosić na Żydów. To ciekawe, że można kogoś posądzić o takie działanie pod koniec XX-go wieku, ale można :). Jedzenie mięsa było więc sygnałem - jestem jedną z Was. Dziwne uczucie mi towarzyszy, gdy o tym piszę, ale wszyscy idziemy na jakiś kompromis. Tak naprawdę, to jestem zaskoczona, bo po tym, co się stało i dzieje dalej nie tylko w Izraelu - poziom strachu przed "innymi" wcale nie jest aż tak silny. Przyjmujemy do naszego środowiska osoby, których przodkowie byli nazistami, są też Arabowie, którzy skutecznie przechodzą na Judaizm. To coś więcej niż umiejętność wybaczania...

Starałam się właśnie wśród izraelskiej prawicy zachowywać swoją odrębność i to było bardzo ważne w czasach, w których nie wierzono, że są polscy Żydzi że można być polską Żydówką. Dialog, poszukiwanie pokoju było dla mnie bardzo ważne i dalej jest. Paradoksalnie znów mięso może decydować o historii polskich Żydów, bez względu na to, czy je jedzą, czy nie... W takich momentach zastanawiam się, czy nie marnuję czasu. Zamiast aramejskiego może powinnam wkuwać arabski. Może teraz najważniejszy jest pokój? Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tyle, że miałam poczucie, że naszych muzułmańskich przyjaciół narażamy na niebezpieczeństwo, kontaktując się z nimi. Ponadto to, co dzieje się w Izraelu, jest szerszym bliskowschodnim problemem. Żeby pomóc rozwiązywać ten konflikt, trzeba podjąć się działań na szczeblu międzynarodowym. Konflikt w niewielkim stopniu dotyczy Izraela. To problem o wiele szerszy.

Dodajmy też, że niewielu działaczom pokojowym udaje się uniknąć wciągnięcia w wir antyizraelskiej propagandy politycznej. Każde działanie humanitarne można przekuć na broń polityczną. Chcę pokoju, ale nie mogę pozwolić sobie, by działo się to kosztem Państwa Izrael. Nie stać nas na pokój, który będzie kosztował nas kolejne zamachy terrorystyczne, potępienie międzynarodowe, które może w końcu doprowadzić do utraty Państwa... Kiedyś wydawało mi się, że to przesada twierdzenie, ze Państwo Izrael jest zabezpieczeniem dla wszystkich Żydów na świecie. Dziś zrozumiałam jak łatwo jest zorganizować publiczny lincz i odebrać nam prawa obywatela w XXI wieku, w niecałe 70 lat po Holokauście znów moja godność, polskość, człowieczeństwo są podważane...

Czasem nawet zastanawiam się, jak doświadczenia wojenne naszych rodzin pogodzić z losem naszego pokolenia i nie zostać przy tym żydowską Amerykanką (to taki stan świadomości częsty w nowojorskim metrze, że to jest najlepsze miejsce na ziemi i pewne rzeczy są możliwe tylko w USA, a reszta świata powinna dążyć by zamienić się w Nowy Jork...) Sęk w tym, że Nowy Jork nie jest moim ukochanym miejscem na Ziemi. Wolę Jerozolimę, Kraków, czeską Pragę, Paryż, Londyn, a nawet Wiedeń. Uważam, że skoro moja rodzina współtworzyła kulturę europejską, to mam prawo czuć się polską Żydówką i czuć się z tym dumnie i bezpiecznie!

Coraz trudniej jest być polskim Żydem, Żydem z Polski, Polakiem z żydowskimi korzeniami, czy jak tam się zaszeregujemy. Trudno jest leczyć strach i ból, który wciąż w nas tkwi. Trudno jest żyć ze świadomością, że wciąż na świecie i w Polsce wokół tematyki żydowskiej jest tyle napięcia. Chciałoby się powiedzieć, jak kiedyś w latach 90-tych napisałam w jakimś tekście do czasopisma Jidele - "ciszej nad tą trumną"... Co, kiedy trumna, to mój talerz? Społeczność żydowska jest podzielona, ten podział nie jest zewnętrzny - jest wewnętrzny. Wiemy, że to, co przewala się przez polską opinię publiczną, jest napędzane uprzedzeniami. Są jednak tu przesłanki, że w większym stopniu niż żydowskie zaangażowanie w komunizm czy pogłoski o Żydach sprzedających Polskę, że zwierzęta są naprawdę niewinne. Boimy się podświadomie, że może cos w tym krzyku pseudoekologów jest z prawdy... To rzeczywiście celny cios... Cios który uderza w naszą wrażliwość i w poczucie moralnego bezpieczeństwa. Na szczęcie ten dysonans poznawczy jest jedynie dowodem na naszą wrażliwość. Każde zdjęcia z uboju będą przyprawiały nas o mdłości, a filmów ze źle przeprowadzonego ogłuszania nie radzę oglądać nikomu...

Znów trudno jest być Żydem, bo nie można być Żydem po prostu, bo trzeba wybierać, którą z tych licznych stron się popiera i po czyjej stajemy stronie. Jest bardzo niewiele osób, które mają odwagę powiedzieć prywatnie, że są przeciwne ubojowi koszernemu, bo sprzeciwiają się każdemu ubojowi, a jedzenie mięsa uważają za zło. Nikt nie powiedział tego publicznie... W cień odeszła dyskusja o filmie „Pokłosie”, przygasły nawet nieco światła chanukowych świec.

Rozmawiamy o wszystkim, byle nie o tym, co teraz najtrudniejsze. Wiemy, że słowa takiej debaty byłyby użyte przeciw społeczności żydowskiej, więc wybieramy milczenie – trudno mi sobie wyobrazić, jak czują się osoby skonfliktowane wewnętrznie – jak trudne są to wybory. Jednocześnie potępienie religijnych praktyk żydowskich w Polsce to samobójstwo. Żydzi kojarzeni są z religią. Czasem wciąż spotykam się z opinią, że Żydzi, to naród szczególnie przywiązany do tradycji i praktykujący. Żyd świecki? A tak może są - komuniści... Te języki i poziomy świadomości i wrażliwości nie są do pogodzenia. Zakaz uboju koszernego objąłby Polskę dokładnie 70 lat temu - 1-wszego stycznia 1943 roku... Popieranie tego zakazu dziś - dla kogoś kto ma tożsamość żydowską - nawet najbardziej świecką - to rzecz trudna do wyobrażenia. Trudno jest jednak pogodzić się z nakazami religii, która każe nam zabijać zwierzęta w sposób uważany za okrutny. Chcielibyśmy, by ubój był przeprowadzany jak najhumanitarniej i za takich – najhumanitarniejszych chcielibyśmy uchodzić...

Po tym doświadczeniu na zawsze zmieni się nasza tożsamość. Jeszcze nie wiem dokładnie jak, ale na pewno, i bezpowrotnie. Odkryliśmy szczegóły uboju koszernego, który miał być najbardziej bezbolesny, a może taki nie być. Odkryliśmy głęboko skrywaną niechęć Polski i Polaków, głębokie pokłady nieufności, agresji - tego, że nas tu nie chcą. Nie chcą nas tu nie tylko prawicowi ekstremiści, nie chcą nas też liberałowie. Wielu z nich, to koledzy ze szkolnej ławy, to przyjaciele, ludzie, których ceniliśmy - z innymi Żydami nie zawsze odnajdujemy wspólny język. Milczymy, choć znów mordowane są na przemysłową skalę niewinne, bezbronne istoty. Jeśli wygra rachunek ekonomiczny, będziemy podwójnie przegrani moralnie. Wyjdzie na to, że żydowski ubój jest zły, ale pieniądze żydowskich i arabskich klientów znów okażą się zbyt silną pokusą, by z nich zrezygnować. Po co być Żydem? Jaka wartość za tym stoi w XXI wieku? Po co pamiętać o naszych korzeniach - tyle cierpienia, by podtrzymać naszą tożsamość, a czy ona na to zasługuje?

Niedawno skończyła się Chanuka - w czasie tego święta przypominamy sobie walkę Machabeuszy o zachowanie czystości świątyni. Wtedy i Grecy i Żydzi przynosili w ofiarach zwierzęta. Świątynia służyła między innymi do takich rytuałów. Również wtedy wiele osób myślało, ze kultura grecka jest wyższa, choć to niekoniecznie dziś z naszej perspektywy tak by wglądało. Znów podejmujemy decyzje, czy dalej być Żydami, gdzie mieszkać i w co wierzyć. Szukamy swojego miejsca na skomplikowanej siatce zbudowanej ze spektrum, na którym grupują się wybory żydowskich tożsamości... Wierzę, że w milczącej większości znajdziemy oparcie i uda nam się mimo wszystko stworzyć stabilny dom tu w Polsce, a jeśli nie, to dołączymy do polskich Żydów rozsianych po świecie. W tych zimnych dniach pragnę się z Wami podzielić słowami otuchy. Rozumiemy się, rozumiemy się ponad podziałami i różnicami, rozumiemy się nawet, jeśli jesteście przeciwni koszernemu ubojowi. Łączy nas dużo więcej niż wspólna kuchnia, tradycja czy religia, wspólne struktury organizacyjne i instytucje, wokół czego też toczy się wewnętrzny spór, łączy nas los. Ten żydowski los w Polsce, ta zawiedziona miłość...

13 grudnia - moje myśli krążyły wokół tamtych wydarzeń, kiedy wieczorem zapalimy świeczki, przypomniało nam to też świeczki, które tamtej nocy zapalaliśmy jako znak Solidarności z internowanymi, pamięci o Niepodległej Polsce. 13 Grudnia to świetny dzień, by przypomnieć sobie, że w snach jest taka Polska, w której wolność przez wieki walczyli Żydzi i Polacy, i że jak Zburzona Jerozolimska Świątynia - ta w sercu jest wciąż potężna i silna. Może to tu powstaną instytuty badawcze, które umożliwią za kilka lat bardziej humanitarny ubój zwierząt koszer i halal? Może właśnie w Polsce rozpocznie się najgłębszy dialog między Żydami i Muzułmanami, który zatrzyma, lub złagodzi ten straszny konflikt? Jestem naiwna? Wymarzyłam sobie jako dziecko Wolną Polskę, teraz chcę marzyć o Mądrej Polsce, Polsce, z której są dumni jej Polacy, jej Muzułmanie i jej Żydzi... Dajcie mi prawo śnić, nie budźcie mnie, proszę...

No comments:

Post a Comment