Wednesday, November 28, 2012

Wilk cały i owca syta... Szehita, kiedy życie i śmierć - stają się przyjaciółmi...

Jeśli napiszę, że jagnię czasem wchodzi w skórę wilka i odwrotnie - nie będę szczególnie odkrywcza. W końcu po przeczytaniu Harry’ego Pottera już wszyscy wiemy, że nawet niewinnie wyglądający chomik może okazać się sługą Pana, którego Imienia nie wolno wymawiać (nie, nie chodzi mi o Haszem)... Tak to prześladowani Żydzi okazują się krwawymi mordercami, a dawni antysemici stają się bohaterami, którzy bronią praw zwierząt. Zwolennicy natury i jej praw bezgranicznie ufają wszystkiemu, co nowe, nowoczesne i naukowe. To, co starożytne, nazywają dzikim i plemiennym... To nic, że cywilizacja właśnie zgładza na naszych oczach tysiące gatunków zwierząt, że to właśnie naukowcy, na których się powołują nasi ekolodzy, są twórcami wyrafinowanych tortur, ani to, że w imię różnych interesów, nie raz i nie dwa fałszowano wyniki badań, ani to, że nauka to ścieżka pomyłek... Ciekawe, jak to jest - młodzi, gniewni (kiedyś też tacy byliśmy) - tyle mają pogardy do przeszłości, do tego, co wielowiekowe, przekazywane z pokolenia na pokolenie... Wasz świat nie istniałby bez iluzji i plastiku, bez komputerów, telefonów komórkowych. Kochacie zwierzęta, chociaż te są jeszcze dalsze od cywilizacji, niż nasi przodkowie sprzed 3000 lat, jeszcze bardziej okrutne, dzikie i prymitywne. Pogardzają starożytnymi tradycjami, bo są stare, przywiązanie do korzeni. Traktujecie je – tradycje – jako niebezpieczną dewiację. Chcecie żyć bliżej natury, ale jednocześnie jak najdalej od świata ludzi, którzy żyli z naturą, i dla którego natura była integralnym elementem rzeczywistości, a właściwie byli jej częścią... Chcemy więcej cywilizacji, ale żeby była bardziej eko... Nie będę tu mówić o tym, że prócz lat wojennych w Polsce przez całą jej historię ubój koszerny był stosowany, i że Wasi przodkowie to mięso jedli, bo zawsze część mięsa trafiała do nie-Żydów.

Uwikłani w taniec legislacyjny zapominamy o meritum czyli o losie zwierząt, przestaje się liczyć rachunek ekonomiczny, znika możliwość negocjowania społecznego, o szacunku do religii, tradycji, zwyczaju, prawach mniejszości - nawet nie będę wspominała. Jest tylko jeden cel. Jest tylko jedno i jedynie słuszne rozwiązanie. Pod stosem papierów zanikają właściwe proporcje, znika realny świat, który wcale już nie jest tak czarno-biały, jak kartka z wydrukiem ustawy.... Znad biurka prawo jest prawem. To, że rzeczywistość odbiega od tego, co w przepisach, nikogo już nie obchodzi... Jaki jest plan ostateczny, jak ma funkcjonować społeczeństwo i co ma jeść - cóż obchodzi ekologów to, jaki tworzymy ekosystem... Szkiełko i oko w eko-postmodernistycznym, wydaniu.
Oczywiście, że można by było szukać innych, bardziej zrównoważonych rozwiązań - niż całkowity zakaz uboju religijnego, ale nikt nie zaprasza nas do rozmowy. Nasze argumenty, również te naukowe, są zakrzykiwane i wyśmiewane. Sam fakt, że staramy się objaśniać naukę związani z religią - zamyka jakąkolwiek drogę do dialogu. Narzucanie sztucznych i wciąż jednak nie do końca zbadanych rytuałów naukowców, w każdej dziedzinie życia członkom mniejszości, kiedy nie chce się tego robić wobec większościowych obywateli - można bez wątpienia podciągnąć pod prześladowania na tle światopoglądowym. Prześladowani jesteśmy za to, że prócz nauki, którą cenimy, mamy jeszcze inne tradycje intelektualne, duchowe i cywilizacyjne... To ciekawe, jak bardzo to przypomina opowieść o Królowej Esterze, i Hamanie, który mówi – „tu jest taki lud i on ma inne zwyczaje”...

Nasze argumenty, doświadczenie, krew pokoleń przelewana w obronie własnej tradycji, jednak nikogo nie obchodzą - bo nie o tym toczy się rozmowa. Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, choć w ustawie przegłosowanej w Polskim Parlamencie ma zapisane prawo dokonywania Szechity, w tej jakże ważnej dla naszej przyszłości sprawie, nawet nie jest stroną. Nikogo nie obchodzi, że można rozmawiać i że ta rozmowa jest niezwykle ważna. Nikt ze strony rządowej, ani środowisk ekologicznych nie przyszedł do nas, by spróbować poprowadzić jakikolwiek dialog. Nikt nie próbuje szukać rozwiązań, które pogodziłyby tradycję żydowską z postulatami humanitarystów... Tradycja żydowska jest elastyczna i nie z takimi wyzwaniami radziła sobie w przeszłości. Jednak nikt z nami nie podejmuje najmniejszych prób rozmów.

Członkowie Trybunału Konstytucyjnego z dumą stwierdzili, że ZGWŻ nie jest stroną w tym sporze. To bardzo ciekawe, że trybunał broni tak bardzo jednego paragrafu, a o innych, tych związanych z wolnością wyznania, wolnością obywatela, a co za tym idzie własnej interpretacji rzeczywistości, już trochę zapomina. Chyba jeszcze nie mamy dyktatury akademickiej. W innych dziedzinach istnieje świadomość, że w nauce zdarzają się błędy, że są różne opinie, że nauka wciąż się rozwija i często zmieniają się wyniki badań. Wiadomo też, że badania mózgu , bólu, świadomości i jej braku są jeszcze w powijakach, jednak w tej sprawie - już wszystko jest jasne, wątpliwości nie ma. Jak powszechnie wiadomo, tradycja żydowska jest krwawa i okrutna, i to przekonanie daje nam pewność, że jej rytuały również właśnie takie muszą być... Jakże to przypomina wiarę w mord rytualny, z zupełnie innej epoki...
Na Forum, które z nazwy wyklucza moją polskość, jako że nosi tytuł "Polska mówi nie dla uboju rytualnego", wychwalany jest artykuł w Gazecie Wyborczej, który w jasny sposób stwierdza, że problemem nie jest sam ubój religijny, ale sposób jego przeprowadzania. Dlaczego więc nie podjąć negocjacji z rządem i środowiskami, które taki ubój prowadzą, by dokonywać go - zgodnie z zasadami religijnymi, czyli jak najmniej boleśnie? Skoro można sprowadzać mięso spoza Polski, to czym polskie krowy są lepsze od tych nie-polskich?

Sprawa jest prosta: większość z tych ludzi jest przeciw jedzeniu mięsa w każdej postaci. Nie są w stanie przeprowadzić zakazu hodowli i uboju bydła dla potrzeb "prawdziwie" polskiego społeczeństwa, ale mogą spróbować zrobić to wobec nas, środowisk, które łatwo w oczach polskiego społeczeństwa oczernić i przypiąć łatkę okrutników.

Jesteśmy słabsi w stadzie i takie osoby najłatwiej jest zaatakować. Zobaczymy, na ile silni okażą się rolnicy i hodowcy. Zobaczymy, czy rachunek ekonomiczny przeważy szalę... To okropne - bezgranicznie straszne, że właśnie od tego zależy przyszłość Żydów w Polsce. Szkoda, że to z Żydami, humanitaryzmem, tym jak ubijane będą zwierzęta, nie ma nic wspólnego.

Są momenty, kiedy żałuję, że jestem Żydówką i żałuję, że jestem człowiekiem. Wstydzę się tradycji przodków, która znów zdaje się moje ręce oblewać krwią niewinnych... Jest mi ciężko, czytać i wysłuchiwać wszystkich tych opinii, jak bardzo barbarzyńskie są tradycje moich przodków, i tego, że zwierzęta cierpią z powodu mojej religii. Jest mi trudno żyć z tą świadomością. Jednak uświadommy sobie, że każda kanapka - koszerna bądź nie, że każdy śledzik, jajeczko, masełko jest okupione cierpieniem istot, które nigdy niczego złego nam nie wyrządziły, że cała nasza cywilizacja oparta jest na zadawaniu cierpienia. Dokładnie ta sama, w której turbiny tak bardzo chcą nas wkręcać obrońcy praw zwierząt. Rozumiem ludzi, którzy jakoś chcą ten stan rzeczy zmienić, i czują się zapewne bezradni wobec całego tego zła. Szukają jak wilki najsłabszych ogniw w stadzie, zamiast jednak koić, powodują kolejne cierpienie. Ktoś na kolejny agresywny komentarz "obrońców" napisał: „najpierw pokroiliście mi skórę, a teraz wcieracie w ranę sól”. Wszyscy wiemy, że emocjonalna manipulacja, stwarzanie poczucia winy, osłabia przeciwnika. Nikt nie chce czuć krwi niewinnych na rękach i być oskarżanym o konwulsje, w jakich umierają ci, którym zawdzięczają pożywienie... Jednak prawda jest straszna, to nie Żydzi czy Muzułmanie niszczą świat i zadają niewyobrażalne cierpienia istotom żywym, a przynajmniej, nie jesteśmy w tym w żaden sposób odosobnieni.
Ze zdziwieniem obserwuję debatę, w której obrońców zwierząt (które nie mają narodowości - uwierzcie mi na słowo) nie obchodzi, co stanie się ze zwierzętami poza Polską... Dlaczego? Może tylko chodzi o to, by postawić na swoim.

Gdzieś podświadomie im zazdroszczę. Mam ochotę przyłączyć się do tej szczęśliwej hordy, pewnej swojej przewagi moralnej - czystej i ekologicznej. Patrzę na nich przez szybę internetu i tęsknię do tej jasności, umiejętności patrzenia na świat i widzenia tych dobrych wśród swoich i tych złych wśród obcych, której mi tak brakuje... Ja wiem, że żadne rozwiązanie nie jest jedynie słuszne. Myślę, że przyjęcie zakazu będzie straszne i w rezultacie uśpi wszelką troskę kogokolwiek o los zwierząt. Rolnicy zmniejszą stada, odstrzelą zbędne bydło, bo już nie będzie się opłacało go hodować. Część z nas wyjedzie, zastąpią nas inni "Ostatni Polscy Żydzi", a może Koreańczycy staną się nowymi "Tymi Innymi" Polakami? Wszyscy pozostali będą wcinać szyneczkę ze smakiem, przekonani, że zwierzątko nie cierpiało, bo było wcześniej ogłuszone... Wegetarianie znajdą kolejną słabą owcę i zajmą się jej ściganiem, kolejna grupa ludzi zostanie posądzona o mord rytualny, jedzenie kotów lub inne nie ekologiczne zachowanie. Takie są prawa natury, również tej społecznej. Ja mam tylko jedną radość: mam prastarą tradycję, która nie usypia sumień, i która utrudnia samookłamywanie się.

Będę uczyła się tych tekstów, będę starała się każdego dnia, by tradycja ta dawała się zaadaptować do przyszłości. Będę szukała kompromisów i złotych środków, będę pieściła pod palcami hebrajskie litery i będę im szeptała "Baruch SzeNatan Tora le Amo Israel": "Niech będzie Błogosławiony ten, który nadał Torę Twojemu narodowi Israelowi"... Tora to światło transcendentne, w którego promieniach widać świat dokładnie taki, jaki jest. Trudno przed takim światłem schować choćby najdrobniejszy fałsz... Tak, w Torze jest wszystko, a więc i brak mnie... Bitul - trzeba się czasem unieważnić... Unieważnianie siebie jest taką właśnie duchową Szehitą... Nie można pożreć kogoś, kogo nie ma; ktoś, kogo nie ma, nie boli innych, innym niczego nie odbiera... Taki osobnik też nie pożera, nie podcina skóry, żył, nerwów i ścięgien... Dla Polskich Żydów być może jest to jedyne sensowne zakończenie... Odchodzimy bezboleśnie, nie pozostawiając śladów, nie żądając pomników, sal pamięci... Spakujmy nasze rzeczy w ciszy.. Chcę odejść tak, żeby nikt nie zdołał pożreć mojej krwi. Krew nosi w sobie duszę, nie wolno jej dotykać nogą. Zakopujemy ją z szacunkiem - czy jest to krew baranka czy ludzka... Dusza baranka i dusza człowieka są ze sobą splecione.... Ten z pozoru niemożliwy związek między ofiarą świątynną, między barankiem, a człowiekiem, który właśnie ma składać go w ofierze, polega na wzajemnej świadomości siebie, na wspólnocie losów.
Oto broniliśmy stada przed wilkami, więc teraz nie uśmiechamy się. W duszy, na samym dnie, pod bezgranicznym bólem odczuwamy wdzięczność wobec tej istotki, dzięki której będziemy żyć. Nigdy nie uwolnimy się już od tego zwierzęcia, gdy je zjemy stanie się nami, będzie żyło naszym życiem, będzie piło z naszej krwi, będzie doświadczało naszej duchowości. Jego śmierć nie jest przypadkowa, anonimowa, masowa, industrialna. To więź kata i ofiary, których łączy wzajemna świadomość śmierci i życia, i nieuchronności losu każdej żywej istoty. Dokładnie tak, jak jest w Had Gadia śpiewanym na święto Pesach... Tak jak to już bywało w naturze od tysięcy lat - cykl umierania i rodzenia się, zabierania i dzielenia, rozszarpywania i bycia rozszarpywanym. Brutalna prawda o świecie, która wcale nie zmienia się, a ukrywana zbrodnia dokonywana jest w coraz bardziej wyrafinowany sposób, coraz lepiej mydli oczy... Tak, zapach krwi, jej widok, konwulsje - nie pasują do naszego świata... Gdyby z taką dokładnością, jak teraz opisuje się Szehitę, opisywać inne zbrodnie naszej cywilizacji - wszyscy poczulibyśmy bezgraniczny wstyd bycia jej częścią, ale chronimy się przed tą wiedzą i tylko dlatego wydaje nam się, że ten żydowski rytuał jest tak okrutny. Po prostu nie przestudiowaliśmy tak dokładnie wszystkich pozostałych...

Zgodnie z biblijnym zakazem nie zabijamy matki i dziecka jednego dnia. Matka musi wiedzieć, że jej krew będzie szanowana, że jej dziecko za jej ofiarę zostanie odkupione od śmierci - podobnie do nas. Nie łączymy mleka, czyli życiodajnej substancji z mięsem, z ciałem zabitej istoty. Oto żyjemy dzięki oddzieleniu śmierci od życia i takie podziały są tylko chwilowe.

Kiedy nas wszystkich już nie będzie, i pasterz i owce będą pasły się, a stada strzec będą wilki, a ich dzieci na edeńskich pastwiskach nie będą deptały traw, bo każda trawa będzie miała swoje nieskończone życie - Ejn Sof... Z tej perspektywy moje pełne krwi ręce są rękami przepełnionymi szansą na życie. Hebrajskie literki wyglądają jak łzy - życie boli, boli świadomość cierpienia, które nie jest do uniknięcia.... Jak nie być dumnym z Tory, z naszej tradycji, która nas tego wszystkiego naucza, jak nie odczuwać wstydu z bycia człowiekiem, który nie jest wstanie uwolnić się od swej pazernej kondycji wilkołaka - pamiętamy, że za nami stoją pokolenia, które zmagały się i czasem odnosiły zwycięstwo nad naszą kruchą naturą... Człowiek jest drogą pośrodku pomiędzy ciałem i duszą, życiem i umieraniem, przeszłością i przyszłością, oportunizmem i idealizmem... Nie zawsze najważniejsze są odpowiedzi, czasem trzeba rzeczywistości zadawać pytania, ciągle i na nowo. A może gdyby obrońcy zwierząt też czasem zamiast wykrzyknika postawili znak zapytania, może ta rozmowa byłaby o wiele bardziej owocna? Może udałoby się uniknąć ranienia i poniżania innych ze względu na ich przekonania i wiarę? Może udałoby się wspólnymi siłami pomóc wielu zwierzętom i wielu ludziom? Tak, Tikun Olam jest ważny - chcemy naprawiać świat i czynić go lepszym, ale jak to zrobimy? Będziemy używać aparatu przemocy, władzy, policji, sądów? Będziemy deptać ołtarze innych, śmiać się z tego, co dla nich jest święte? Taka ma być ta ekologiczna naprawa świata? Będziemy nauczali, że wartości innych, ich tradycje, wierzenia są pozbawione sensu, że ci, co myślą inaczej, są dziczą nie wartą uwagi i niegodną poważnego traktowania? Będziemy jedną krew traktowali jako bardziej czerwoną od innej? Będziemy odbierali rodzinom chleb w imię własnej iluzji rzeczywistości? Tego chcecie mnie nauczyć i do tego chcecie mnie przekonać?

W końcu kiedyś i my dla kogoś będziemy starożytni, przestarzali, zaśniedziali - nasze głosy w końcu przez kogoś zostaną wyśmiane - będzie nam trudniej to znosić, jeśli sami nauczymy siebie i tych, co po nas, pogardy dla przeszłości. Jeśli nie nauczymy siebie i innych trudnej sztuki dialogu - kto będzie umiał rozmawiać? Dziś kujecie nam kajdany, którymi wszystkich nas skują jutro. Żadna biurokratyczna decyzja nie zagwarantuje humanizmu a jedynie iluzję, która może jak narkotyk stłumić egzystencjonalny ból. Humanizm tworzą ludzie, to ludzie towarzyszą umierającym zwierzętom i to tylko ich troska, ich zaangażowanie, poświęcenie i serce, może ulżyć ich cierpieniom - żadna ustawa, ani urzędnik państwowy czy lokalny, ani policjant tego nie zagwarantuje...

Tuesday, November 27, 2012

Ubój koszerny - kompendium

Czas zmierzyć się z prawdą i mitami o uboju koszernym... Temat, przyznam, nie jest łatwy. Mamy przed sobą kilka grup interesów; polskich hodowców, dostawców, weterynarzy, środowiska ekologów i różne środowiska Żydów i Muzłmanów, którzy w tej sprawie będą podnosili różne, sprzeczne ze sobą argumenty. Mamy też kilka, jeśli nie kilkanaście kwestii takich jak troska o zwierzęta, problematykę bólu, neurologię, nowoczesne technologie, strukturę prawa żydowskiego czy zasady halalu, które trzeba dogłębnie przeanalizować by być w stanie wydać w tej sprawie sprawiedliwy, nizależny osąd.

Ten blog jest przygotowywany we współpracy z Pawłem Jędrzejewskim z Forum Żydów Polskich oraz Kubą Wyszyńskim z jewish.org.pl oraz z Przemysławem Wiszniewskim, który pomaga mi promować moje artykuły i dokonuje korekty (w granicach możliwości).

Najpierw kilka słów wstępu, pierwsze kluczowe argumenty, linki do ważnych stron, na końcu listę tematów, do których będę chciała w najbliższym czasie się odnieść. Osoby, które posiadają wiedzę, zapraszam do merytorycznej debaty.

Wstęp

Nasze podstawowe pytanie brzmi: czy to prawda, że ubój koszerny jest niehumanitarny. Pytanie to zawiera dwa elementy. Pierwszy to definicja humanitaryzmu, która w sytuacji każdego uboju, czyli masowego mordu na zwierzętach, w celu uzyskania ich mięsa, skóry, kości itd. musi być poddana głębokiej weryfikacji. Drugi to sam proces uboju koszernego, który również ulega zmianom w rezultacie procesów zmian np. negocjowania prawa żydowskiego oraz ekonomicznych, czy industrialnych. Mamy dwie zmienne, bo różne osoby różnie będą rozumiały pojęcie koszeru, jak również różne osoby różnie będą postrzegały kwestie tego, co jest, a co nie jest humanitarne.

Na potrzeby tej debaty na chwilkę odsuwam głosy tych, którzy są pewni swojego zdania, takie, które nie mają wątpliwości co do jakości ogłuszania i jego konsekwencji dla zdrowia ludzi i zdrowia zwierząt. Nie dajmy się ogłupiać. Każdy ubój jest dyktowany ekonomią, chęcią zysku i jest w ekonomicznym interesie określonych środowisk preferowanie stosowanej przez siebie metody, jako bardziej humanitarnej i lepszej. Nie chcę też słuchać argumentów, że tak nam nakazał B-g i nie mamy prawa tego zmieniać. Prawo żydowskie zawsze było i jest w procesie zmian. "Lo BeSzamaim Hi" - "Tora nie jest w niebie" - jest dana ludziom i to my zgodnie z wartościami i naszą wiedzą musimy je negocjować i ustalać.

Oczywiście pozostaje jeszcze, to co sugerowałam od początku różnym środowiskom zaangażowanym w walkę o wprowadzenie zakazu uboju bez ogłuszania, niestety bez skutku, czyli możliwość spotkania się po środku. Moja sugestia szukania koszernych metod ogłuszania zwierząt przed ubojem - nie spotkała się z żadnym odzewem z drugiej strony. Właściwie usłyszałam tyle, albo "kupisz" moje argumenty, przyznasz, że Twoja tradycja jest krwawa i okrutna, a prawo plemienne i głupie, albo jesteś naszym wrogiem - osobą niegodną bycia partnerem w naszej dyskusji. Zostałam nawet usunięta za swoje poglądy z forum, na którym dyskutowaliśmy kwestie dotyczące uboju. Wpisy moje i innych osób, które do tego doprowadziły, znajdują się na moim profilu na FB.

Dla mnie jednak ta debata, mimo że zostałam usunięta z forum (pseudo?)ekologów, wcale nie jest zakończona. Jeśli nawet od kilkuset lat do dziś ubój koszerny jest najbardziej humanitarny z dostępnych, a ekolodzy błądzą zupełnie (nie sądzę że rzeczywiście tak jest) - to i tak w końcu będą metody bardziej humanitarne, niż te dziś stosowane w uboju religijnym. W takiej sytuacji będziemy zmuszeni szukać innych rozwiązań i sądzę, że jest to świetny moment, by rozpocząć ten proces. Być może innym rozwiązaniem branym pod uwagę jest klonowanie mięsa, bez konieczności hodowli żywych zwierząt. Ta kwestia jest już rozważana przez rabinów i ekspertów prawa żydowskiego.

Na razie nie możemy zaproponować rozwiązania, w którym przestaniemy jako społeczność jeść mięso. Jest to ekonomicznie niemożliwe, jak również - potrzebujemy skór zwierzęcych oraz lekarstw i kosmetyków. Będę to sprawdzała, ale sądzę, że ekonomia produkcji mleka również wymaga, by część stada szła na ubój, innymi słowy ludzkość i w tym społeczność żydowska ze względów ekonomicznych, medycznych i innych ograniczeń na tym etapie rozwoju nie może zrezygnować z hodowli oraz uboju zwierząt. Jednak sądzę, że każdy, kto uczestniczy w codziennych procesach ekonomicznych w naszym społeczeństwie, biernie lub aktywnie czerpie korzyści z procesu hodowli. Oznacza to, że ma korzyść z tego, że zwierzęta są przetrzymywane w nieludzkich warunkach i z tego, że ubija się je w masowy, przemysłowy sposób. Wszyscy, Żydzi i nie-Żydzi żyjemy w głębokim konflikcie pomiędzy tym, jak traktujemy ludzi i jak traktujemy zwierzęta. Tego co deklarujemy, a jak postępujemy w rzezywistości. Mięsdzy różowiutkimi prosiaczkami i żółciutkimi kurczaczkami na opakowaniach, a tym jak przebiega proces ich "wychowu" i uboju w praktyce masowych hodowli. Odniosę się do kwestii teologicznych, a dokładnie antropocentryczności religii opartych na przekazie biblijnym, jednak żaden sysem filozoficzny czy teologiczny nie może czynić człowieka wyższym niż cierpienie istot żywych, a czynienie sobie ziemi poddaną nie oznacza jej niszczenia. Ustawa zakazująca uboju bez ogłuszania jest moralnym listkiem figowym, za który zapłacą cenę słabsi - czyli już stygmatyzowane mniejszości. Czy to napewno jest etyczne?

Uświadommy sobie wszyscy, że nawet jeśli nie pijemy mleka, nie jemy mięsa, nie nosimy skór, nie używamy kosmetyków ani leków, które ze zwierząt są pozyskiwane, to robią to członkowie naszych rodzin, a na pewno wszyscy czerpiemy korzyść z podatków, które są zbierane z tej ogromnej części naszej gospodarki, która w sposób pośredni lub bezpośredni bazuje na hodowli zwierząt.

Z tego względu naszym moralnym obowiązkiem jest zadbanie o dobrostan wszystkich zwierząt, z których jako społeczeństwo korzystamy. Raki gotowane na żywca, karpie noszone w torbach, zwierzęta, z których zdzieramy skóry i te, z których robimy leki i te, które znoszą dla nas jajka, każde z nich powinno być chronione, szanowane i zadbane. Myślę, że przywódcy religijni, duchowi, polityczni i moralni powinni połączyć siły, by zadbać o los wszystkich gatunków żyjących w Polsce. Taka wrażliwość może też pomóc nam ochronić prześladowane dzieci i bite kobiety, los więźniów, osób chorych psychicznie i wykluczonych, w końcu też losu mniejszości. Jeśli wrażliwość na jedno cierpienie jest istotniejsza, a na inne mniej się zwraca uwagi, to oznacza to, że coś z naszym humanizmem nie do końca jest tak, jak powinno być.

Od kilku tygodni śledzę debatę dotyczącą uboju bez ogłuszania i dostrzegam w niej wiele elementów nagonki nie związanej z losem zwierząt i troski o ich dobro. Znajduję wiele zdań uwłaczających Żydom i Muzułmanom. Ludzi kpiących z naszej religii i wyśmiewających nasze tradycje. Jest to wyjątkowo niehumanitarne i nieludzkie zachowanie. Myślę, że to bardzo ważna debata, ale odbywa się w bardzo raniący nas sposób. Proszę brać pod uwagę, że Żydzi i Muzułmanie - nie są głodnymi krwi bestiami, jak to się o nas pisze w polskim internecie. Mam wrażenie, że załatwia się tu kwestie polityczne i będę starała się wyłapywać i pokazywać dowody na przekraczanie granic i na stosowanie języka nawołującego do nienawiści na tle religijnym, a czasem nawet narodowym. Zapraszam również do dzielenia się takimi wpisami i opiniami, które Wy moi czytelnicy uważacie za zbyt agresywne (- po obu stronach). Jeśli mamy walczyć o lepszy świat zacznijmy od języka, który sami stosujemy. Niech pod płaszczykiem humanizmu nie kryje się jedynie potrzeba przeprowadzenia porachunków partyjnych czy chęć zaistnienia w mediach i życiu publicznym kosztem tych, którzy pragną jedynie żyć zgodnie ze swoją wiarą.

Podstawowy rys historyczny;

Oto historia podobnych nagonek... Jeśli poświadomie czujesz, że ubój koszerny jest zły to może gdzieś kiedyś otarłeś się o podobne mity, które więcej mówią o Polakach i ich "tolerancyjnych" zakorzenieniach kulturowych niż o Żydach. Warto słuchać się w swoje wewnętrzne głosy...

http://pl.wikipedia.org/wiki/Oskarżenia_o_mord_rytualny_względem_Żydów

Podstawowe informacje o uboju koszernym;

http://pl.wikipedia.org/wiki/Szechita


Ważny artykuł, który pokazuje, że wcale ubój z ogłuszaniem nie musi być lepszy od uboju bez ogłuszania...


http://www.jewishmag.com/158mag/shechita_religious_freedom/shechita_religious_freedom.htm

A oto jego polskie tłumaczenie!

http://www.the614thcs.com/17.1776.0.0.1.0.phtml


A oto bardzo obszerna informacja o koszerze na stronach 614-go przykazania;

http://the614thcs.com/27.67.0.0.1.0.phtml

--- mój głos;

Koszerne, czyli właściwe. Istnieje wiele mitów na temat koszerności i związanych z tym przepisów (nie nazywajmy tego rytuałami). Koszerność dotyczy wielu dziedzin życia. Kuchnia jest tylko jednym z aspektów, ważnym, ale nie jedynym. Koszerność nie ogranicza się do produktów mięsnych - dotyczy też roślin, białka zwierzęcego, np. ryb, jaj czy mleka.

Koszerne mięso to nie tylko proces uboju, to pewien styl hodowli, jak również ogromnie ważna jest obróbka mięsa i to, co dzieje się z nim, aż nie trafi do ust konsumenta. To nieprawda, że jedzenie koszerne jest automatycznie zdrowsze, ale mimo tego, że nasza tradycja jest niezwykle stara, wciąż dowiadujemy się o nowych odkryciach naukowych, które potwierdzają sens żydowskich przepisów kulinarnych. Dotyczy to naszego tematu czyli Szchity, otóż istnieje pogląd wśród naukowców, że mięso ubite w sposób koszerny ma PH bliższe temu, które jest zdrowe dla człowieka, a w procesie badania mięsa oraz solenia go i moczenia usuwane są niebezpieczne dla organizmu ogniska chorobowe i toksyny. Do tego wątku na pewno wrócę. Postaram się weryfikować te informacje i umieszczać linki do adekwatnych artykułów naukowych.

----

Wstęp do historia rozwiązań prawnych związanych z ubojem religijnym w Polsce i na świecie.



Dobre prawo - trzeba rozróżnić rozwiązania administracyjne, państwowe od tego co dzieje się w realnej rzeczywistości. To co czyni ubój żydowski innym od reszty rozwiązań to bardzo dokładne wyksztaucenie wszystkich osób w to zaangażowanych oraz wielopoziomy nadzór. Tradycja żydowska uczy wrażliwości na cierpienie, to ona umożliwia prawdziwą troskę, nakazuje niezwykle surowo by każda osoba była kontrolowana, takich działań nie umożliwi żadna administracja państwowa... Wprowadzenie ustawy zakazującej ubój religijny może mieć skutek odwrotny od zamierzonego. Należy przedewszystkim doprowadzić do realnego nadzoru nad każdym ubojem. Prawo powinno realnie chronić zwierzęta przed cierpieniem. Strzec przed polowaniami i każdą inną formą, która daje radość ludziom, ale powiększa cierpienie pozostałych istot na naszej planecie. Jest to bardzo surowo zakazane w judaizmie. W komentarzach na moim blogu, pod tym tekstem macie państwo opis tego co może się wydarzyć, kiedy prawo pozostaje jedynie na papierze.

----

Na blogu przeciwników uboju religijnego ktoś zadał mi pytanie - dlaczego zakaz obowiązujący w Polsce, który dotyczy głównie eksportu mięsa Halal obchodzi polskich Żydów?


To prawda, że większość z nas to osoby świeckie. Do tego wiele z pośród religijnych jest wegetarianami. Teoretycznie więc iIlość Żydów, którym ten zakaz utrudni życie obecnie, jest w skali kraju znikoma. Jednak każda rozwijająca się społeczność musi myśleć o swojej przyszłości. Taka ustawa podniesie bez wątpienia ceny mięsa, które już są wyższe niż w ogólnym obiegu. To zniechęci kolejne osoby i rodziny do osiedlania się w Polsce inne do tego by wracać do tradycji. Sparaliżuje też takie działania jak działanie koszernych stołówek działające przy Gminach, które żywią ocalałych z holokaustu, dodatkwo podroży obozy żydowskie dla rodzin z dziećmi czy działania, które mają na celu przyciągnięcie żydowsich turystów do tego by zostawali w Polsce na dlużej. Zależy nam by takie osoby, które dotąd tylko odwiedzały obozy zagłady w większym stopniu korzystały z infrastruktury, która jest tu dla nich stwarzana. Osoby, które nie koniecznie nacodzień przestrzegają koszeru chętniej uczestniczą w inicjatywach, gdzie ten koszer jest zapewniony. Część instytucji żydowskich, mają zasadę, że imprezy, które organizują zawsze są koszerne.

W końcu głównym celem odbudowy społeczności żydowskiej w Polsce jest wzmacnianie naszej polskiej ojczyzny. Od lat staramy się dbać o jej wizerunek. Dążymy do tego by znormalizować można żydowskie odwiedziny w Polsce, by potomkowie ofiar w końcu poczuli się tu jak u siebie, bezpiecznie. Może fakt kończenia budowy Muzeum Historii Żydów Polskich zwieńczy też i historię i żywi Żydzi tu w Polsce nie będą już nikomu do niczego potrzebni? Swoją drogą to dziwny zbieg okoliczności, że te dwie sprawy łączą się ze sobą w czasie...

Najgorsze jest jednak to dalesze stygmatyzowanie żydowskiej tradycji. Od lat staramy się pokazać, że Żydzi nie są potworami... Jest coś niezwykle upakarzającego w tym zakazie. Tak jakbyśmy my i nasi przywódcy, rabini byli kompletnie na kwestie cierpienia zwierząt obojętni, a nasza tradycja sama w ramach własnego systemu nie była w stanie rozwiązać podstawowych kwestii etycznych. Najciekawsze jest to, że ekologowie nie mają problemu z tym żeby mięso koszerne lub halal sprowadzać z zagranicy. Znów albo coś jest humanitarne, albo nie - jeśli ubój religijny jest tak straszny to dlaczego można takie mięso dopuszczać do obrotu? Gdyby ten ubój był aż tak brutalny chyba lepiej by było walczyć o całkowity zakaz obrotu takim mięsem?


Od lat staram się przekonywać społeczność żydowską by na nowo zaufała "nowej" Polsce. Zakaz uboju, ktory cofa nas do atmosfery czasów przedwojennych... Argument, że ten zakaz niema nic wspólnego antysemityzmem jest mało przekonywujący... Ludzie, którzy myślą o sobie, że są od nas cywilizacyjnie bardziej rozwinięci często niestety ulegają wierze w prastare zabobony...

----


Wstępna lista tematów, do których będę się w przyszłości odnosiła, na pewno będzie weryfikowana i powiększana:


Koszerność to Prawo Żydowskie, a nie tylko sama Tora

Krew święta - antyświęta

Prawa zwierząt w Tradycji, filozofii i religii żydowskiej

Czego Rabini wiedzieć nie mogli?

Uczyńcie sobie Ziemię poddaną - jak rozumiemy to zdanie w świetle tradycji żydowskiej.

Prawa Noego

Prawo Żydowskie - odłamy judaizmu

Cierpienie Zwierząt w prawie żydowskim

Polecam link, będę jeszcze o tum pisała

http://fzp.net.pl/opinie/w-odpowiedzi-magdalenie-srodzie

Świątynia i ofiary ze zwierząt

Zakaz uszkadzania ciała zwierząt

Co z dusza i duchowością zwierząt?

Jak się zmienia i jak zmieniać prawo żydowskie?

Neurologia, medycyna i weterynaria, a szczegóły uboju koszernego

Prawa zwierząt a prawa ludzi

Ekonomia

Halal a szechita

Głosy na świecie

http://izrael.org.il/opinie/2912-jerozolima-o-zakazie-uboju-rytualnego-w-polsce.html

http://www.jewishmag.com/158mag/shechita_religious_freedom/shechita_religious_freedom.htm

Zapraszam do rozmowy - na wyżej wymienionych warunkach.

Monday, November 26, 2012

Urodzinowe sny..

Jakieś 150 osób opublikowało na moim profilu życzenia urodzinowe. Wiele kolejnych dostałam w prywatnych wiadomościach, sms-ach i mailach.. Chciałam Wam podziękować, szczególnie tym, którym nie zdążyłam jeszcze odpisać.

Ktoś mnie zapytał o myśli urodzinowe. Część znajduje się na Facebooku. Jeden z nich opisuje mój sen... Sen to magiczna przestrzeń, brama do przyłego świata, drzwi duszy... Zasugerowałam by robić zdjęcia, albo filmy z tego co nam się śni było sporo komentarzy - większość była przeciwna. Nie miałam odwagi powiedzieć dlaczego właściwie chciałabym móc to zrobić. w snach bardzo często odwiedzam miejsca przed wojną, spotykam ludzi, którzy opowiadają mi o swoich losach, czasem bardzo tragicznych. Czasem uczestniczę w tamtych wydarzeniach, odwiedzamy miejsca albo po prostu jesteśmy ze sobą... W tym świecie niema interenetu, komputerów, telewizji, czasem tylko gra muzyka... Za oknem kwitną kwiaty. Budynki, które odeszły wraz z tamtymi ludźmi napełniają się na powrót życiem. To trudne do opisania. Jest tam tyle światła, nadzieji, pozytywnej energii, tyle siły... Czasem spotykam pojedyńcze osoby, czasem są nas nieprzeliczone tłumy... Kiedyś odwiedziłam coś jak harcerski obóz w którym byli izraelczycy młodzi chłopcy i dziewczęta - nie byłam jednym z nich, ale bardzo przyjaźnie mnie przyjmowali. Potem się zastanawiałam, że to zupełnie inny świat niż tych ludzi, ktorzy zginęli w czasie wojny - dopiero teraz zrozumiałam co mi się śniło, a może nawet po co tam byłam... Kiedy się budzę ogarnia mnie dogłębny smutek wracam do świata, z ktorego oni odeszli. Jakoś jednak codziennie na nowo uczę się wracać do siebie, do realiów tego życia. Uczę się nie tęsknić na jawie, ale czerpać z tamtej siły i nadzieji, którą daje... W końcu sny powracają. Trzeba umieć żyć mimo wszystko... Czasem w tych snach dowiaduję się czegoś ważnego o przyszłości. Każdy dzień życia zbliża mnie do momentu, kiedy już nie będę musiała się z nimi rozstawać. Chciałabym móc zrobić zdjęcia, film - chciałabym podzielić się tymi opowieściami. Czasem udaje mi się coś zapisać jak tą myśl o szeptach rabinów. To była taka szara sceneria, budynki, uliczki wiatr, z budynków i wiatru dochodziły szepty zlewały się w głos, który powiedział coś takiego - "nie szukaj niezwykłości w świecie, usłyszysz nasze głosy, gdy przestanieszszukać w świecie niezwykłości, niecodzienności. Prawda duszy jest prosta i wierna temu światu, jego szarości - codzienności." To dziwne, coś co w tamtym świecie jest jednym szeptem - w tym można opisywać tysiącem słów i wciąż będzie mało.. W każdym razie to był sen urodzinowy, więc go polubiłam. Sny śnione nad ranem mają podobno szczególne znaczenie.

Żydowscy Goje i Gojowscy Żydzi, a nie "Żyd - Żydowi Polakiem"



Polemika z Janem Hartmanem;

http://hartman.blog.polityka.pl/2012/11/25/zyd-zydowi-polakiem/#comments


Kiedy czytam tę wypowiedź i obserwuję łatwość, z jaką autor posługuje się słowem Żyd, zapala mi się czerwone światełko. Retoryką wpisuje się on bowiem nieco w język osób i środowisk, delikatnie nazywając, do nas i naszego środowiska uprzedzonych. Nawiązanie do tego Wojewódzkiego wskazuje na satyryczny charakter tego tekstu. Mi jednak jakoś do śmiechu nie jest...

Moja jecer hara (skłonność ku złu) nęci mnie by profesorowi Hartmanowi przytrzeć nieco nosa i podkreślić, że to, że ktoś posiada pochodzenie żydowskie i pewną ogólną wiedzę o świecie potwierdzoną tytułem naukowym, nie oznacza, że wypowiedź ta ma znamiona głosu społeczności żydowskiej, i że w jakikolwiek sposób prezentuje jej poglądy. Należymy z Janem do pewnej żydowskiej organizacji, słyszałam kilka jego wypowiedzi i żadna z nich nie porwała mnie głębią, znajomością tematyki żydowskiej, czy naszej lokalnej problematyki. Przy pewnej lekkości pióra łatwo wypowiadać się tonem eksperta, a zdolności literackie ułatwiają maskowanie wszelkiego rodzaju płycizn...

W tradycji żydowskiej mędrzec nie nazywa się wcale "uczonym w piśmie", tylko talmid hacham - dosłownie tyle, co uczeń mędrca. Przede wszystkim jesteśmy uczniami, a potem może też nauczycielami. To dziwne, że gdzieś w historycznej zawierusze mądrość, skromność i wiedza żydowska Twoich przodków - chyba nie została Ci, bracie Janie, przekazana w wystarczającym stopniu. Żyd z pochodzenia nie zawsze jest mentalnie Żydem. "Ta szma" powtarza Talmud - by nauczać prastarych prawd Miszny - chodź tu i posłuchaj - studiuj, nie tylko prawo żydowskie, biblijne komentarze, czy teksty mistyczne. Wsłuchać się w głosy rabinów, to znaczy spokornieć wobec rzeczywistości, to umieć żyć codziennością - nie szukając w niej ciągłej rozrywki, to przede wszystkim wsłuchać się w siebie. Świat jest taki, jaki jest - bo tak ma być, rzeczywistość trzeba szanować. Tożsamościowe wybory innych są częścią tej rzeczywistości właśnie. Są żydowscy Goje i gojscy Żydzi - zakończmy więc ten chocholi taniec, życie to nie bal... Życie to zmaganie się z własnym losem i samym sobą - z samym sobą, a nie z losem i "samym sobą" innych... W tej walce odkrywamy własne nowe imię. Taka wywalczona tożsamość, wyrwana antysemityzmowi, strachowi, ciemności, jest bardzo wartościowa. Tożsamość żydowska zbudowana w reakcji na antysemityzm to wcale nie zawsze jest katastrofą budowlaną - widziałam piękne pałace postawione pomimo tych trudności. W końcu zmaganie się z aniołami, tymi dobrymi i tymi złymi, to los naszego narodu od praojca Jakuba - "maase awot lebanim" - losy ojców są przepowiednią losów ich dzieci... Moja zła inklinacja podpowiadałaby Janowi, żeby opowiedział własną historię. Własny los - by pod dźwięki wewnętrznego sporu nie podkładał głosów znanych polityków czy dziennikarzy. Te argumenty są Twoje i właśnie jako takie są niezwykle interesujące. To całe doświadczanie wewnętrznego konfliktu i szukanie własnej drogi, innego zupełnie autorskiego powiązania wszystkich tych licznych elementów, takich jak polskość, żydowskość, sprzeczne lojalności, losy własnej rodziny, europejskość, wykształcenie, miejsce samego siebie w świecie, tych, co kochamy, podziwiamy, i to, czym gardzimy - poukładanie tego w konflikcie z otoczeniem w sporze - jest najcenniejsze i najciekawsze. Polska Żydowskość i Żydowska Polskość - mają tu równe prawa.

Jecer hatow (skłonność do dobrego) podszeptuje mi jednak, że nie można nikomu odbierać prawa do dzielenia się swoimi przemyśleniami i obserwacjami - najbardziej nawet z naszego prywatnego, więc zawężonego punktu widzenia, absurdalnymi. Jest takich osób w naszej społeczności więcej, z którymi nigdy się nie zgodzę, są Żydami i mają prawo do własnych opinii. Miałam podobny spór z Dawidem Wildsteinem i uświadomiłam sobie, że moja wieloletnia obecność w życiu żydowskim, ani gruntowne wykształcenie religijne, a nawet największa ilość głosów na wyborach do Rady Religijnej Związku Gmin podczas ostatnich wyborów - nie daje mi wyłączności na mówienie "żydowskim głosem" czy wypowiadania się o i w imieniu społeczności żydowskiej. Tym bardziej więc nie mam prawa pouczać innych (w tym Jana Hartmana), w jaki sposób mają ten głos zabierać oraz jakie są do tego niezbędne kwalifikacje...


Jest jednak przestrzeń obiektywna publiczna i do niej mogę się odnieść w poszukiwaniach rambamowskiego złotego środka.
Ważne jest, kto ma prawo nas reprezentować i jakiego języka ma prawo używać. Pamiętajmy bowiem, że chyba jest więcej osób, które mają żydowskie pochodzenie, jednak stronią od przynależności do jakichkolwiek struktur, organizacji i Gmin - niż te, które chcą być instytucjonalnymi Żydami lub instytucjonalnymi Polakami. Z drugiej strony do żydowskich organizacji wciąż próbują się dostawać osoby, które nie mają wystarczających dokumentów...

Ważne jest rozdzielenie tożsamości indywidualnej od tej tego, jakie instytucje żydowskie reprezentujemy..

Na tle tych słów bardzo ciekawą jest debata wokół kwestii oświadczenia wydanego przez Gminę w kwestii konfliktu w strefie Gazy. Apel był wystosowany w imieniu Społeczności Żydowskiej. Choć zgadzam się z każdym słowem tego listu - to też rozumiem osoby, które mają problem z takim postawieniem sprawy. Nie mam jasności, że nawet przewodniczący Związku Gmin - może podpisywać tak zbudowane apele w imieniu Społeczności Żydowskiej.

http://warszawa.jewish.org.pl/pl/aktualnosci/366-oswiadczenie-w-sprawie-konfliktu-w-strefie-gazy

Nie wiem, jaki powinien być proces dochodzenia do wspólnego głosu i czy taki wspólny głos w jakiejkolwiek sprawie jest uprawniony, nawet jeśli jest niezbędny... Może każda taka wypowiedź powinna być listem, pod którym podpisują się Ci, którzy się z daną wypowiedzią utożsamiają? W każdym razie, o ile można debatować w kwestii listu Piotra Kadlcika, w żadnym wypadku głos Jana Hartmana takim naszym społecznym głosem nie jest. To jego cienie i Jego chocholi taniec. Myślę, że bardziej, niż o Michniku czy Dornie, opowiada o sobie samym... Choć może, gdyby nie padały tam nazwiska, łatwiej byłoby mi utożsamić się prywatnie z tą wypowiedzią.

Różnica pomiędzy tym, kto jest w środku, i tym, kto jest na zewnątrz żydowskiego dyskursu, leży właśnie w umiejętności poruszania się w tych subtelnych niuansach tożsamościowych. Zobaczcie, jak w tym liście Gminy podpisanym przez przewodniczącego ZGWŻ ostrożnie zbudowana jest ta wypowiedź... Z jednej strony, kiedy mówimy w imieniu społeczności, jej głosem, w jej imieniu, kiedy do czegoś nawołujemy - musimy używać niezwykle subtelnych narzędzi. Inaczej bowiem zupełnie nieświadomie możemy wciągnąć innych we własną walkę. Możemy postawić osoby, które zbudowały swoje własne konstrukcje tożsamościowe w sytuacji konfliktu wobec wewnętrznych i zewnętrznych sił, obalić delikatną równowagę.

Dyscyplina tego języka jest niezwykle trudna do utrzymania, bo granice tego kto jest, a kto nie jest w każdej z licznych tożsamościowych przegródek, jest zupełnie płynne. Umowne są też ceny, które płacimy za owe wybory, nie warto więc obnosić się z tymi ranami... Każdy wybór jest trudny, ma swoje uzasadnienia i każdy z nas za ten wybór płaci pewną cenę...

Jakby to dziwnie nie brzmiało, każdy kto twierdzi, że jest Żydem - nim się staje. To samo dotyczy Polskości i nic nam do tego, czy to prawdziwe, czy nie - uczciwe intelektualnie czy naciągane, sztuczne czy autentyczne w opinii czy odczuciu osób trzecich... Nie można komuś ani narzucić, ani odebrać tożsamości. Każdy sam i w swoim imieniu wytycza własne granice, innym granic tego, jak sami siebie postrzegają, wytyczać nie wolno. W ten sposób powstaje ciekawe zjawisko Polacy (nie-Żydzi), w powszechnym rozumieniu i potocznym języku tzw. Goje, którzy funkcjonują w swoim życiu jak Żydzi. Obchodzą szabat, utożsamiają się z Izraelem jako państwem i narodem lub studiują Torę. Część z nich funkcjonuje zupełnie normalnie, są naszymi przyjaciółmi, w pełni akceptujemy ich wybór. W Polsce można spokojnie powiedzieć, że tak jak nie ma Żydów, którzy mogą być pewni swojej etnicznej przeszłości, nie ma tu takich pewniaków - Polaków. Są pewni Żydzi no i tacy, którzy JESZCZE nie odkryli swoich żydowskich korzeni. Pewni i niepewni Żydzi... Przesadzam? Tak, ale coś w tym jest - prawda?

Najtrudniej poradzić sobie z tymi, którzy nam próbują narzucać, jak mamy żyć i jak powinniśmy być Żydami lub Polakami...

Część osób w Polsce przechodzi konwersje - czyli staje się Żydem w sensie instytucjonalnym. Konwersja to nie tylko zmiana wyznania - to również "naturalizacja"; stajesz się jednym z nas - bez względu na to, na ile teraz uważasz się za Polaka, jesteś Żydem. Jesteś częścią tej społeczności od Ziemi Kanean po przyszłość, od ultra-ortodoksyjnego rabina, po feministkę, częścią narodu ludzi, którzy mieszkają pod każdą długością i szerokością geograficzną, również w Ziemi Izraela, jesteś bratem - siostrą tych, którzy ukrywają swoje żydowskie korzenie, ale wtedy jesteś ich bratem ukrytym... Twoja bliskość losu jest wraz z tym człowiekiem schowana, uśpiona. Uśpiony brat powinien być łagodny - przecież nie ma powodu toczyć rodzinnych sporów z tymi, którzy nas za rodzinę nie uważają i być może nigdy uważać nie będą. Tak, to może nawet zaboleć, może ktoś czuć się odrzucony. Mogę Ci tylko powiedzieć, Janku, ale to mogę powiedzieć każdemu Żydowi i Żydówce: bądź moim bratem, siostrą - pokłóć się ze mną...

Pamiętajmy, że ta żydowska więź jest zupełnie wirtualna, ona nie jest i nigdy nie była elementem spisku.

Braterstwo, to zobowiązanie, by szanować ludzkie wybory i pokornie podchodzić do tego, jak inni postrzegają samych siebie. To samo, co dotyczy osób, które przechodzą konwersję, dotyczy też Żydów powracających do naszej społeczności - trudno nauczyć się żyć w takim czulencie, ale to jest właśnie żydowski świat - prawie od zawsze, od synów Israela i od pierwszej Miszny - różnimy się i z trudem uczymy się pomimo tych różnic tworzyć naszą społeczność... Apelowanie o jedność nie ma większego sensu, trzeba się nauczyć żyć w tym wielogłosie...

Są też Polacy, polskiego pochodzenia, którzy nie zmieniając religii i narodowości, mocno utożsamiają się z naszym środowiskiem i naszym losem. Członkowie Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów są tego najbardziej chlubnym przykładem. Są to różni świeccy i duchowni działacze Chrześcijanie, którzy starają się wspierać idee dialogu w swoim codziennym życiu.

Czasem nawet zdarza się, że takie osoby doświadczają antysemityzmu i stajemy wobec dziwnej sytuacji: otóż czasem trzeba bronić Polaków przed Polakami, bo są atakowani za swoje żydowskie wybory. Ostatnim takim przypadkiem byli twórcy filmu Pokłosie. Napisałam prywatnie do Pana Stuhra, jak bardzo jest mi przykro. Nie obchodzi mnie, czy "zrobił to dla kariery" i na "własne życzenie" - fakt jest taki, że obrywa za nas i jak jeden z nas, równie niesłusznie. To rodzi naturalną solidarność. Jednocześnie nie chcę wyrządzić komuś niedźwiedziej przysługi - opowiadając się za kimś, broniąc go możemy utrudnić mu sytuację... Kiedy antysemityzm dopada Żydów - mamy nieco więcej narzędzi moralnych i mentalnych. Jednak na przyszłość, gdyby ktoś potrzebował wsparcia w takiej sytuacji, powinniśmy mieć gotowy język. Może jednak powinniśmy odszukać w sobie to braterstwo losów i wspólnym głosem, mimo tego, że właściwie nigdy go nie mamy, wypowiedzieć się w sprawie Pokłosia i ataku na Macieja Stuhra? Pytanie pozostawiam otwarte...

Najdziwniejsze jest jednak, gdy Żydzi oskarżają Polaków lub Żydów (niepotrzebne skreślić włączając "lub") za to, że nie są Żydami, tylko Polakami... Mam nadzieję, że jest już zupełnie jasne, że ja pod tym oskarżeniem się nie podpisuję.

miriam gonczarska

Saturday, November 17, 2012

Dom Dyskusji - Beit Midrasz

W najbliższą środę od 18 30 zapraszamy na studiowanie. Porozmawiamy między innymi o Państwie i Ziemi Izraela, oraz o diasporze z religijnego punktu widzenia. Sala Konferencyjna Synagogi Nożyków przy Gminie Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.

Thursday, November 15, 2012

`żarty i kpiny

W Polsce wolno śmiać się właściwie ze wszystkiego. Od dziecka słyszałam dowcipy w strylu "Co robi Mosze na dachu Auschwitz? Czeka na mamusię" lub "Ilu Żydów zmieści się w maluchu? 44-rech; czterech na siedzeniach i czterdziestu w popielniczce". Śmiano się z śmierci mojego ojca, mojej nadwagi, tego, że kolega był bity przez rodziców. Nikt specjalnie się nie przejmował, pamiętam, za komuny jak staliśmy na jakimś placu i z całej siły wrzeszczeliśmy, "a na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści", znajomi klerycy bez cienia wstydu opowiadali dowcipy w stylu "co zrobił Jezus trzeciego dnia - z marchwi-wstał"... Wciąż można wyczytać w internecie tysiące strasznych poniżających dowcipów, o każdej najbardziej trudnym osobistym doświadczeniu.

Jakiś tam czas temu moja znajoma na swojej osi czasu na FaceBooku umieściła przeróbkę opakowania jednej z zup w proszku. W garnku siedział Jezus podpis był "Oto Ciało Jezusa". Podpisałam to myśląc, że tylko ona to widzi "coś dla ciała, coś dla ducha", okazało się, że ten komentarz zobaczył "cały internet" i w tym momencie moi FaceBookowi znajomi z różnych organizacji Chrześcijańskich napadli na mnie okrutnie.

Argumenty były mniej więcej takie, że ja jako osoba, która wyznaje judaizm i jest zaangażowana w dialog Chrześcijańsko - Żydowski nie może sobie pozwalać na podobne żarty...

Nie twierdzę, że wiem, gdzie powinna przebiegać granica i kto ma prawo opowiadać, które z dowcipów. Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy wszyscy o tym czy wolno kpić z gawłtu, a dokładnie osoby publiczne robić tego nie powinny. Czyli jednak można liczyć, że coś jest nietykalnym tematem....

Ja mam poczucie, że wciąż jest Polska kilku prędkości. Można niszczyć bezkarnie żydowskie cmentarze, można w żywe oczy w komisji regulacyjnej mówić, że w mieście w którym 70% ludności stanowili Żydzi nie było żadnej synagogi (choć z wielu źródeł wiemy, że były dwie), kiedy w tym samym czasie Kościół Katolicki zarabia krocie na gruntach zamiennych (nasze prawo restytucyjne działa na podstawie innej ustawy) - nie musząc zwracać nic włączając żydowskie tereny cmentarne. Żydzi, których jest poniżej 10 000 - nie powinni dokonywać uboju, który jest niezbędny do normalnego funkcjonowania społeczności, w którym nie wolno torturować zwierząt i które jest przez wiele środowisk naukowych traktowane jako wystarczająco humanitarne skoro zwierzęta są spokojne w trakcie uboju, co właściwie w innych przypadkach się nie zdarza... Psychologia jest niezwykle ważna, właśnie na nią Judaizm, który jest obłędnie restrykcyjny jeśli chodzi o cierpienie zwierząt kładzie największy nacisk. Jeszcze rozumiem w sumie niepokój w krajach rozwiniętych, ale w Polsce prawo chroniące zwierzęta raczkuje, a to co dzieje się ze zwierzętami chodowlanymi jest nie do opisania.

Można też w komediowym serialu w TVN wieszać na ścianie obraz Żyda z pieniążkiem (serial nazywa się bodaj "Przepis na coś"). Symbol przypisywanego Żydom cwaniactwa i skomstwa, rozprzestrzeniający się w strasznym tępie znalazł swoją drogę do głównych mediów. Chyba nikt nie zwrócił na to uwagi, bo jakoś nie pamiętam szerszej debaty na ten temat. Ortodoksyjny Żyd, Chasyd, który mi kojarzy się z księgami, tefilinem, modlitewnikiem, księgą Tory, w swoim szabatowym stroju trzyma pieniążek i uważnie go ogląda. Jezus w garnku czy pobożny Żyd z pieniążkiem - ja nie widzę wielkiej różnicy... Szczególnie, że obaj tragicznie zginęli - zamordowani zostali równie okrutnie i równie głupio...

Muszę przyznać, że miałam moment, okres w moim życiu, kiedy miałam nadzieję na trwały dialog z Chrześcijaństwem, dziś czuję, że dużo mniejszy obowiązek bronienia Katolików i Katolicyzmu za wszelką cenę. Mówię to bo Kościół chyba jednak nie odrobił pracy domowej, nie uleczył Polskiej - Chrześcijańskiej duszy z grzechu antysemityzmu. Jako dziecko słyszałam w Kościele straszne rzeczy na temat Żydów, słyszałam, że są potępieni, że są zaślepieni, a tęsknota za moim ojcem i tradycją rozrywała mi serce. Próbowałam wybaczyć te rany, bo wierzyłam, że Jan Paweł II-gi na zawsze "odmieni obraz Tej Ziemi". Jednak ile można czekać? Jak długo mam zamykać oczy na dwuznaczną grę katolickich duchownych? Dlaczego niema na lekcjach religii jednoznacznej wykładni potępiającej antysemityzm i antyjudaizm, dlaczego nie naucza się podstaw judaizmu - skoro właściwie nie sposób bez tego zrozumieć historię Kościoła, a to jest głównym źródłem anty-Żydowskich uprzedzeń? Dlaczego wciąż widzę stoiska z antysemicką prasą pod kościołami? Dlaczego wciąż na nowo i nowo odżywają stare mity o uboju rytualnym i dlaczego spotykam księży, którzy tego nie wykluczają? Dlaczego tak trudno jest odwiedzić z wykładami o podstawach judaizmu seminarium duchowne, dlaczego niema podręcznika do Judaizmu dla przyszłych księży? - Dlaczego to wszystko jest możliwe i oczywiste w Rzymie, czy Nowym Jorku? Dlaczego tylko polscy protestanci potrafią nauczać o judaizmie?

Mamy obowiązek wybaczać, ale nie mamy obowiązku być głupi i zamykać oczu na to, żę inni są ogłupiani?

Jestem gotowa podać każdemu rękę, kto zgodzi się pracować z nami nad tym by to zmeiniać, ale szukam polskich partnerów. Od początku lat 90-tych widze te same twarze moich przyjaciół Katolików, wydaje mi się, że te twarze są coraz smutniejsze i coraz bardziej zmęczone...


Tora, Talmud, Siddur, synagoga, sfat - Żyd i jego Tablet...



Moi znajomi zachodzą w głowę jak to się dzieje, że mam tyle gadżetów i po co mi to i co to to i dlaczego? A jak to działa?  

Kilka miesięcy temu w Nowym Jorku odbyło się spotkanie - Asifa, które poświęcone zagrożeniom dla Żydowskiej duszy związanym z internetem. Właściwie wiele osób, w tym wielu uczestników, uznało to spotkanie za porażkę. Ultra-ortodoksyjny świat przegrywa z po-nowoczesnością. Rabini mówili w Jidysz, który już przestaje być językiem zrozumiałym, nawet dla "czarnych kapeluszy", co gorsza całe to wydarzenie transmitowano w Internecie... 
 
Bez żadych wyrzutów sumienia mogę więc powiedzieć, że komputery stanowią natruralną odpowiedź na rozproszenie, wielojęzykowość i ogromną "ilość danych" związanych z byciem Żydem. Wiemy bowiem wszyscy jak ogromna jest biblioteka judaizmu, a do tego dochodzi literatura izraelska, historyczna no i ta pisana w jidysz.... 

Choć w futeralne na komputer przechowuje Tałes (sami spróbujcie - świetnie to działa), moje prawdziwe żydowskie życie jest całkowicie zinformatyzowane.

IOS system operacyjny stosowany w tabletach i telefonach Apple doskonale daje się zaadoptować do potrzeb kogoś takiego jak ja. W Apple Store, czyli tam gdzie kupuje się i pobiera aplikacje - znajdują się tysiące narzędzi do studiowania tekstów żydowskich, modlitewniki, literatura naukowa i religijna, słowniki oraz programy do nauki języka hebrajskiego  a nawet aplikacje umożliwiające uczestniczenie w wykładach, słuchanie radia, a czego nie znajdziemy tam to znajdziemy w necie. Do tego w miarę łatow jest przestawić urządzenie do pracy z językiem hebrajskim. Stąd mój wybór Ipada 3-ki, który musiałam rozłożyć na 20 rat. W moim przypadku bardzo przydaje się dodatkowa klawiatura zewnętrzna (kolejny wydatek 300 zł). Część aplikacji jest płatna, dość droga dodajmy. Plusem jest jednak to, że raz zakupiony program daje się zainstalować na każdym urządzeniu z dostępem Icloud i IOS.  Do tych bezpłatnych programów należy Torah Packed napisany między innmi przez męża mojej koleżanki ze szkoły Rusela Ness. Jest to Tikun, czyli narzędzie do nauki czytania Tory ze zwoju z specjalną kantylacją. Dzięki aplikacji można zobaczyć jak zdanie, którego próbujemy się nauczyć wygląda w książce, a jak w zwoju Tory. Do tego po kliknięciu usłyszeć możemy profesjonalnego Baal Kore (osobę, która odczytuje ze zwoju zgodnie ze specjalnym zapisem nutowym). Tak oto stajemy się wirtualnym Żydem, czytającym wirtualną Torę, ale potencjalnie też - możemy dzięki temu przeczytać Torę w zupełnie realnej synagodze. Jest reż darmowy rogram uwlachtecha baderech, który daje darmowy dostęp do literatury religijnej. 


W tym samym czasie postanowiłam sobie dobrać telefon, bo kończyła się umowa mojej mamy, a mój stary HTC coraz częściej szfankował. Wybrałam przekornie Samsunga, zdając sobie sprawę, że firmy te konkurują ze sobą. Samsung ostatnio też zapłacił odszkodowanie firmie Apple przesyłając kilkanaście ciężarówek z jednocentowymi monetami. Tu jednak natrafiłam na kilka barier - w Europie w sprzęcie pod system operacyjny Android - ograniczona jest możliwość funkcjonalności czcionki hebrajskiej. Ściągnęłam dodatkową aplikację i mogę pisać w j. hebrajskim, ale moje smsy nie zawsze są czytelne. Mam problem z otwieraniem dokumentów z czcionką hebrajską. Wiem, że istnieją sposoby "złamania" systemu, ale komórka służy mi do słuchania radia, rozmów, GPS (tu są google maps, których Apple nie obsługuje), czytania wiadomości z polskiej prasy i grania w szachy oraz innych aplikacji pilnujących by mój umysł był wszechstronny.  Jest kilka żydowskich aplikacji, próbowałam używać programu Mizrah by znajdować Jerozolimę, ale łatwiej i skuteczneij jest po prostu zrobić w Google Maps.

To początek moich informatycznych opowieści i zapraszam do dyskusji. Jestem ciekawa jak radzą sobie "użydkownicy" nowych okieniek czyli Mobile 8 - może podzielicie się swoimi doświadczeniami?


 

Wednesday, November 14, 2012

Żydów Polskich życie po życiu

Dzień jak codzień... Przebieramy zużyte tałesy i przy okazji jak to bywa znów rozmawiamy o przyszłości, której przecież miało nie być.

W małej salce modlitewnej czas zamarzł, a może to wehikuł do podróży do alternatywnej rzeczywistości? Książki i kserokopie sidurów - modlitewników, tłumaczonych na polski, z polską transliteracją i wyjaśnieniami... To dziwne uczucie tyle tu nadzieji w tych kserokopiach przez kraty w ksztaucie Gwiazd Dawida patrzę na plac, przez który przechodzę każdego dnia, kiedy jestem we Wrocławiu. Miejsce deportacji Żydów. Ktoś, nie pamiętam kto, opowiadał mi, że ludzie siedzieli tu bez jedzenia i picia, dniami i nocami, w oczekiwaniu na transport.

Nazwijmy ją Krysią, (choć ma nieco bardziej żydowskie imie) - pyta mnie - czy już powinniśmy uciekać? Uciekać - pytam zakoczona...

Mamy 2012 rok to zupełnie absurdalne, ale najdziwniejsze jest to, że dziś sama sobie zadałam to pytanie, po cichu, ze wstydem. Dla mnie łączy się z pewnym poczuciem porażki.

20 lat temu wydawało się, że morze uprzedzeń jest bezgraniczne, że nie mamy dość wiedzy, że brakuje podstawowej literatury religijnej w języku polskim, że niema co jeść - bo brakowało podstawowych koszernych produktów... Mieliśmy jednak przekonanie, że to co robimy jest ważne dla Żydów, a jeszcze ważniejsze dla Polaków. Odbudowując społecznosć żydowską w Polsce zwracamy temu krajowi coś co inaczej pozostawiałoby niewyobrażalną bolesną wyrwę. Wypełniamy pustkę, zmniejszamy tęsknotę za żydowską obecnością...

Dziś chyba już tak nie czuję. Robię wykład dla studentów na temat Talmudu, słuchają, ale nie łatwo ich sprowokować do dyskusji, do wymiany myśli. Mam wrażenie, może nie słusznie, że zaliczenie kursu jest ważniejsze niż jego treść... Napewno jest tak na wielu kierunkach i na większości wykładów.

Sama mam mętlik w głowie oto w krótkim czasie film Pasikowskiego, demonstracje przeciw rytualnemu ubojowi i długie nocne debaty najpierw nóż czy młotek - jak powinno się jest zabijać polskie zwierzęta na Polskiej Ziemi... We Wrocławiu kongres naukowy o Brunonie Schultzu, w Warszawie spotkanie Rady Związku Gmin, chciałabym spędzić szabat w Krakowie... Tylko co był Limud, potem Szabaton w Gdańsku, zaraz będzie szabaton rodzinny. Jestem w ciągłym kontakcie z kilkoma rabinami, dobijają się dziennikarze - żągluje czasem żeby mieć czas na studia, na sen wyrwany między strefami czasowymi.

Mamy już książki, koszer, a nawet spór o ubój rytualny! Mamy literaturę rozliczeniową, a nawet filmy... Mamy Torę po Polsku, modlitewniki, fragmenty Talmudu. Kiedyś każda wiedza na temat tradycji żydowskiej, języków, historii była na wagę złota. Teraz czekamy na otwarcie Muzeum Historii Żydów Polskich... Po ponad 30 latach od rządów Gomułki świat odkrywa ze zdziwieniem, że życie żydowskie w Polsce dalej trwa - mimo wszystko... Teraz już, jednak, to "dostrzeżenie" i docenienie nie jest dla mnie aż tak ważne, jak byłoby kiedyś. Znam biegle angielski, rosyjski, hebrajski i aramejski, żydowski świat stoi przedemną otworem, nie muszę być Żydówką z Polski - czy powinnam? Szukając odpowiedzi zadaję sobie pytanie - czy Polska jest moją prawdziwą matką, czy tylko macochą...

Właśnie dziś częściej niż 20 lat temu zastanawiam się czy chcę żyć tu w tym kraju. Czy chcę pielęgnować moją Polsko - Żydowską podwójną trudną tożsamość? Na początku lat 90-tych mieliśmy pokłady cierpliwości i przekonanie, że przecież nasi rodacy nie mieli szansy poznać prawdy o Żydach, bo faszyzm i kommunizm. Teraz mamy za sobą lata starań inwestycji w dialog, niezliczone wywiady, tysiące spotkań z młodzieżą, studentami, przedstawicielami duchowieństwa, władz wszystkich szczebli. Wciąż ze strachem otwieram jednak gazety, te artykuły bardziej obiektywne, pokazące, że może Żydzi nie są członkami antypolskiego spisku, mają też swoją polską kulturę, historię, martyrologię - mają więc prawo do Polskości opatrzone są setkami najczęściej niezwykle prymitywnych antysemickich komentarzy. Czy to moja wina, że nie dość się strałam, czego nie dopilnowaliśmy i co można z tym teraz zrobić...

Mój ojciec był współautorem tekstu "Kiedy budzą się upiory"... Tata próbował w ramach tego co było dopuszczalne wtedy przez cenzurę pokazywać okropną twarz uprzedzeń, których miało już nie być w idealnym socjalistycznym społeczeństwie. Ja jednak przekornie zrozumiem ten tytuł po swojemu i powiem, że mam dość bycia upiorem. Nie chcę nikogo straszyć swoją obecnością, nie chcę być ani wyżutem sumienia, ani cieniem z przeszłości, ani tym bardziej straszakiem na prawdziwych Polaków...

Chcę czuć się jak w Nowym Jorku - naturalną, nie koniecznie istoną częścią barwnego, różnorodnego ludzkiego świata...

Tylko coraz częściej się zastanawiam czy chce mi się chcieć to robić w Polsce...

Tuesday, November 6, 2012

Wracam do pisania Bloga, tym razem na Ipadzie...

Na pewien czas zaprzestałam, dokładnie zawiesiłam moją działalnosc blogerską. Mam nadzieje, że uda mi sie nadrobic zaleglosci. Uczestniczyłam w wielu wartych opisania projektach. Odwiedziłam Lodz, Kraków. Wrocław i Gdansk wraz z okolo tysiaca osobami uczestniczylam w Limudzie. Wrocilam tez do uczestniczenia w zajeciach mojej szkoly Yeshivat Maharat tym razem wirtulnie. Mam nadzieje, ze znajde czas by powrocic do tych wzdarzen i opisac je oraz wiele nastnych. Serdecznie Pozdrawiam, bardzo mi tego brakowalo... :) Przerwa wynikala z tego, ze zmienilam sposob funkcjonowania w internecie i okazalo sie jednak, ze nie sprzyja to prowadzeniu Bloga. Moze nalezy Wam sie wpis o Tabletowych podrozach i szukaniu rozwiazania, ktore pozwoli pogodzic wymogi polskiej i hebrajskiej pisowni na jednym urzadzeniu ;).

Zaproszenie na spotkanie...

Dziś o 19 45 zapraszam na spotkanie, dyskusję "Miłość bliźniego bliższego i dalszego". Będziemy poszukiwać warości, które stanowią pomost pomiędzy tradycyjnymi interpretacjami judaizmu, nowymi nurtami i świeckimi ruchami, które inspirują się filozofią żydowską oraz etyką. Zapraszam do dzielenia się Waszymi ulubionymi cytatami z tekstów, które Was inspirują i są związane z naszym tematem. Zabierzcie je ze sobą. Spotkanie odbędzie się w Sali Konferencyjnej Synagogi Nożyków dziś to znaczy 07 11 2012 roku.