Monday, July 23, 2012

To było wczoraj, ale z tego będzie jutro!


Relacji z wczorajszych wydarzeń nie brakuje w polskich mediach. Wszyscy piszą o marszu i obchodach pozytywnie. Ja zaś mam mieszane uczucia - zawsze mam mieszane uczucia. Wczoraj przez chwilę czułam jakbym była wtedy, podczas likwidacji, w stolicy żydowskiego świata w sercu Europy.

Dziś w nocy śnił mi się ojciec. Zawadiacki jak zawsze, miał typowe dla naszej rodziny, wyraźne bruzdy na policzkach, choć w moim śnie był młodym człowiekiem. Mówił, choć nie otwierał ust, o drugiej stronie świata, którego jeszcze nie znam. Uśmiechał się tak, jakby nie warto było tęsknić za czymś, co wciąż jest i jest silne. Nie mogłam zrozumieć, jak mógł się tak uśmiechać. Za Jego plecami byli tamci – sami wiecie którzy, a był ich cały tłum: dzieci, kobiety, mężczyźni. Patrzyli przed siebie, czyli na mnie, w milczeniu, a ich głos był potężny. Jak On mógł się uśmiechać, kiedy oni byli tacy przejmująco żywi? Chciałam go złapać za rękę, ale tam przecież nikt nie ma rąk… Potęgi pamięci nie zgładzi ludzka siła. Nie ma armii, która jest zdolna wysadzić w powietrze ludzką wiarę w przetrwanie.

Miałam bardzo mieszane uczucia podczas marszu. Takie obchody, przemowy polityków, spotkania znajomych, to wszystko nie przystaje do wydarzeń w Warszawie z przed 70-ciu laty. Każda formuła jest sztuczna, a jednocześnie nie można nie robić takich upamiętnień. Sztuczność jest wpisana w historię, której na szczęście odtworzyć się nie da.

Policja, która nas pilnowała, karetki pogotowia, limuzyny polityków, obecność mediów – to nieomal negatyw tego, co stało się 70 lat temu, kiedy tych wszystkich elementów zabrakło.

Czuję złość, że zajęło nam to tyle czasu i żal, że i tak nic nie jesteśmy w stanie zmienić. Jestem wściekła na historię, jeśli nie na B-ga. To nie tak, mówi mi, a ja mówię – to jak? Czuję się w takich momentach obłupana z wiary w człowieczeństwo. A jednak idę w tłumie, bo chcę spotkać znajomych – najchętniej jednak patrzyłabym w niebo i myślała o Nim jak najgorzej. 


Obłudne obłoki, obłudne słońce, obłudna trawa, które dają radość w świecie, który na tę radość nie zasługuje.

Skoro jednak są ludzie odmienieni historią, z której nauczyli się choć trochę - nie można więc zapomnieć, że to nie jest koniec. Bezdenna głupota i ciemnota części społeczeństwa, która nawet nie zdaje sobie sprawy z bezpowrotności zdarzeń, wciąż bojąc się powrotu trzech milionów polskich Żydów. Ogromna mądrość tych, którzy odważyli się spojrzeć na świat pod innym kątem. Są Polacy, których nie sposób jest nie podziwiać – ten marsz – ten mój marsz był dla nich… Nie odrzuciliśmy Polski jak złej macochy, zgniłej skorupy niosącej zniszczenie i śmierć.

Wymieszani przyjaciele i ludzie obcy. Żydzi i Polacy, których łączy pamięć – może to jest największa nekama – zemsta na Hitlerze. Nekama ma wymiar duchowy, to satysfakcja moralna ze zwycięstwa nad złem, to poczucie, że w świecie jest miejsce na nadzieję. Prócz złości i żalu – czułam też nekamę i sama w tym odczuciu nie potrafiłam się odnaleźć. Widzieć okruchy dobra,  po takim ogromie zła – to bardzo trudne wyzwanie.

Jednak to widzenie dobra jest warunkiem, by mieć odczucie wdzięczności i by móc je wyrazić – akarat ha tow. Ważna cecha – docenienie dobra, które nam się czyni. Czasem brakuje jej w relacjach polsko-żydowskich, po obu stronach. Wczoraj zrobiliśmy kolejny krok, mam nadzieję, że się nie zatrzymamy i nasz marsz Polaków i Żydów, ortodoksów i reformistów, chrześcijan i ateistów oraz księdza (katolicki był tylko jeden niestety) i rabinów będzie szedł aż historia zatoczy koło, aż dostrzeżemy to, co w nas uzasadnia, że niebo wciąż ma prawo rozciągać się nad ziemią. 


Mała dziewczynka machała nam z okna, tłum machał do niej. Ta mała dziewczynka wciąż pamięta to machanie, może ktoś będzie pamiętał by ją odwiedzić i dać otuchę na prawdziwą relację z drugim człowiekiem. Otuchę ale nie chwilową, zbudowaną przez szybę oddzielającą dom dziecka od tłumu radosnych żałobników...

Oto tekst o wydarzeniu poprzedzającym marsz. Ktoś powie, że nie powinniśmy łączyć tych wydarzeń. Jest jednak jeden związek pomiędzy ofiarami getta i zamachu w Bułgarii, o którym wspomniał cytowany poniżej Piotr Kadlcik.


Gmina Żydowska w Warszawie

22 lipca, na godzinę przed Marszem Pamięci, w Synagodze im. Nożyków odbyła się modlitwa za ofiary zamachu w Burgas. W uroczystości wzięli udział minister edukacji Izraela Menachem Eliezer Moses, ambasador Izraela Zvi Rav-Ner oraz przedstawiciele zarządu oraz członkowie Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.
Modlitwę poprowadził naczelny rabin Polski Michael Schudrich. „Biorąc udział w marszu pamięci powinniśmy pamiętać o tych, którzy zginęli w Burgas, ponieważ zginęli oni, podobnie jak ofiary wielkiej akcji 22 lipca właśnie dlatego, że byli Żydami.” – mówił podczas uroczystości Piotr Kadlčik, przewodniczący Gminy.

http://warszawa.jewish.org.pl/pl/aktualnosci/305-modlitwa-za-ofiary-zamachu


Nie możemy przestawać iść. Droga prowadzi do szacunku do życia, które cudem ocalało z wojennej pożogi. Każdy człowiek ma prawo do pokoju i każdy naród. Proszę więc, byście koniecznie zwrócili na ten drobiazg uwagę, zanim osądzicie działania Państwa Izrael. Nie używajcie tego, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, by uniknąć rozmowy o tym, co stało się w Polsce zanim powstało Państwo Izrael. Nawet jeśli wierzycie, że powstało na zgliszczach europejskich gett. To były nasze wspólne getta. Nie uciekajmy z nich pospiesznie w nowy konflikt, stając znów przeciwko ofiarom prześladowań i odbierając im prawo do starania się o własne bezpieczeństwo i istnienie. Oczywiście nie znaczy to, że wolno nam robić każdą dowolną rzecz by przetrwać - to są jednak ogromne dylematy. Na pewno  musimy być uważni. Żyć uważnie to nie tylko dbać o bezpieczeństwo, to również doceniać naszych przyjaciół, widzieć nasz potencjał, to dobrze wykorzystywać czas, to nie przestawać myśleć, to wciąż odnajdywać na nowo siłę, by zadbać o siebie nawzajem. Wierzę w polsko0 żydowskie relacje.

Dopóki jest pamięć – jest też przyszłość.

No comments:

Post a Comment